Poznaliśmy dziś najnowsze wyliczenia Empire State Manufacturing Survey. Dane nowojorskiego oddziału Fed nieco rozczarowują, tylko… czy ktokolwiek się tym przejął? Aktywność przedsiębiorców w stanie Nowy Jork wciąż rośnie – wynika z styczniowej ankiety przeprowadzonej przez nowojorski oddział Rezerwy Federalnej. Główny indeks warunków gospodarczych w stanie wyniósł 17,7 punktu co jest wartością nieco niższą niż ta opublikowana w zeszłym miesiącu (19,6). Ankietowani przez Bloomberg analitycy spodziewali się spadku dynamiki wzrostu indeksu, lecz nie tak głębokiego – prognozy ukształtowały się bowiem na poziomie 18 punktów. EURUSD po publikacji raportu  kieruje się w stronę wsparcia na poziomie 1,22. Dolar traci również w stosunku do japońskiego jena.

Jedna z największych chińskich agencji ratingowych obniżyła rating USA. Stany Zjednoczone są oceniane gorzej niż Chiny, Rosja, Polska czy Botswana. Dagong Global Credit Rating obniżył rating zadłużenia Waszyngtonu w walucie krajowej i zagranicznych z A- do BBB+ z perspektywą negatywną. W uzasadnieniu decyzji Chińczycy wskazują, że największa gospodarka świata jest coraz bardziej uzależniona od kredytowego paliwa, co będzie obniżać wypłacalność amerykańskiego rządu federalnego. Agencja podkreśla również, że wprowadzony przez administrację Donalda Trumpa program głębokiego cięcia podatków bezpośrednio redukuje fundusze federalne, będące bazą spłaty długu USA. W efekcie dzisiejszej decyzji USA mają od Datongu niższy rating długu w walucie zagranicznej niż 26 innych państw. Podczas kryzysu budżetowego w sierpniu 2011 r., analitycy Dagong również obniżyli rating USA (z A+ do A). Na podobny krok zdecydowała się tylko jedna z trzech głównych zachodnich agencji ratingowych – Standard and Poor’s. Do tej pory S&P jest jedyną agencją „z wielkiej trójki”, która nie wystawia Ameryce najwyższej możliwej noty. Ostatnio agencja Fitch zagroziła Stanom Zjednoczonym odebraniem najwyższego z możliwych ratingu. Przyczyną jest ryzyko związane z kwestią podniesienia limitu długu publicznego. Jeśli do końca marca Kongres go nie podniesie, to zdaniem Fitcha rząd USA nie będzie w stanie na bieżąco regulować wszystkich swoich zobowiązań. W ostatnim czasie rośnie napięcie na linii Chiny-USA.

Kolejny kamień milowy w historii bitcoina za nami. Tym razem nie chodzi jednak o cenę kryptowaluty, ale o liczbę jej jednostek w obiegu. Jedną z głównych przewag bitcoina nad tradycyjnymi walutami miała być w zamyśle jego twórcy (lub twórców, nikt nie wie, czy pod pseudonimem Satoshi Nakamoto nie kryje się grupa osób) ograniczona i z góry określona podaż tej kryptowaluty. Już na samym początku funkcjonowania bitcoina ustalona została ona docelowo na 21 milionów sztuk. To fundamentalna różnica względem walut tradycyjnych – dolara, euro, jena czy złotego w obiegu będzie tyle, ile zdecydują banki centralne (ujmując rzecz najprościej i nie wchodząc w monetarne meandry). Również niektóre kryptowaluty nie posiadają wbudowanego sztywnego ograniczenia. Nowe jednostki bitcoina powstają dzięki rozwiązywaniu przez komputery (lub specjalne urządzenia zwane “koparkami”) skomplikowanych problemów matematycznych. Jednocześnie zapewniają one prawidłowe funkcjonowanie kryptowalutowej sieci (np. akceptowanie poprawnych transakcji). Jak skrzętnie zauważyły branżowe media, liczba wykopanych bitcoinów przekroczyła w ostatnich dniach 16,8 miliona. Jak łatwo policzyć, stanowi to dokładnie 80 proc. wszystkich bitcoinów, które kiedykolwiek mają istnieć. Dziś rano kurs bitcoina wynosi niewiele ponad 11 500 dolarów i jest najniższy w tym roku. Łączna wartość wszystkich wykopanych bitcoinów sięga więc około 222 mld dolarów, co daje kryptowalucie 34 proc. udziału w rynku kryptowalut. To najniższy poziom wskaźnika „dominacji bitcoina” w historii. Numerem dwa na rynku jest Ethereum ($120 mld), a trzecie miejsce zajmuje Ripple ($62 mld).

W niespełna 30 lat liczba ludności tego europejskiego kraju zmalała o ponad 25 proc. To tak, jakby z Polski wyparowało 10 mln ludzi. Jeszcze w 1992 r. Łotwę zamieszkiwało 2,62 mln ludzi. Obecnie jest to już 1,93 mln, czyli o ponad 26 proc. mniej. Przyczyn należy szukać w negatywnym przyroście naturalnym i masowej emigracji. Na początku lat 90. mieszkanka Łotwy rodziła średnio dwójkę dzieci. W kolejnych latach liczba ta drastycznie spadła i w 1998 r. było to już zaledwie 1,09 dziecka. Przyrost naturalny od lat pozostaje ujemny. Ujemne pozostaje również saldo migracji. Najgłębsze spadki zanotowano w roku odzyskania niepodległości i tuż po nim, a następnie w latach 2008-10, gdy w kraj potężnie uderzył globalny kryzys finansowy. W 2008 r. PKB spadł o 3,6 proc., rok później aż o 14,3 proc., a w kolejnym roku o 3,8 proc. W 2011 r. wyszedł na plus i utrzymuje się po zielonej stronie do tej pory. Możliwość wyjazdu do pracy na Zachód była w trudnych momentach wybawieniem dla tracących pracę Łotyszy. Prognozy ONZ na kolejne lata również nie są najlepsze. W okresie 2015-2050 Łotwa ma znów stracić ok. 1/4 mieszkańców. W dłuższej perspektywie, w której prognozowanie jest jeszcze trudniejsze, czyli w latach 2015-2100 ubytek ma wynieść 42 proc. – wynika ze średniego scenariusza zarysowanego przez ekspertów ONZ. Wśród krajów Unii Europejskiej spadkowe tempo ma być wyższe tylko w dwóch przypadkach: Bułgarii i Polski. Według średniego scenariusza liczba ludności Polski ma spaść do 21,24 mln w 2100 r. Według scenariusza skrajnie negatywnego – do 11,57 mln.

Pracownicy coraz częściej zmagają się z syndromem wypalenia zawodowego. Brak satysfakcji, energii i motywacji do pracy, będące standardowymi objawami wypalenia, negatywnie wpływają także na ich zdrowie i zadowolenie z życia. Trend budzi obawy pracodawców, ponieważ to w ich rękach znajdzie się odpowiedzialność za stworzenie warunków pracy, ułatwiających zachowanie zdrowej równowagi pomiędzy pracą i życiem prywatnym. W przeciwnym razie będą musieli zmierzyć się z ryzykiem utraty najlepszych pracowników i spadkiem produktywności. Jak pokazują badania Willis Towers Watson cytowane na łamach Hays Journal 14, aż 42 proc. pracowników doświadczyło w swojej karierze długotrwałego stresu bądź problemów ze zdrowiem psychicznym. Jednocześnie co trzeci uczestnik badania uznał, że praca negatywnie wpływa na komfort psychiczny. Są to niepokojące dane, które oddają skalę problemu obserwowanego na współczesnym rynku. Profesjonaliści zmagają się z coraz większą presją i nakładem pracy, co w kontekście dynamicznych zmian zachodzących w otaczającym nas świecie coraz częściej doprowadza do sytuacji, w której eksperci tracą entuzjazm dla niegdyś wymarzonej pracy. Jak wskazują eksperci rynku pracy, jednym z głównych powodów wypalenia zawodowego jest rozwój technologiczny oraz praktyka pozostawania dostępnym dla innych niemal przez całą dobę.

Od jakiegoś czasu przeglądając Facebooka, przede wszystkich widzimy reklamy, posty sponsorowane czy wiadomości umieszczane przez fanpage’e, które zostały przez nas polubione. W najbliższym czasie ma się to zmienić. Firma postanowiła przywrócić portalowi pierwotne założenia dzielenia się osobistymi informacjami z najbliższymi znajomymi i zmieniła swój algorytm. W zeszłym tygodniu Mark Zuckerberg ogłosił, że Facebook wraca do korzeni i w pierwszej kolejności promować będzie posty należące do naszych najbliższych znajomych. Za wszystko odpowie nowy algorytm, który wybierać będzie dla swoich użytkowników treści najbardziej wartościowe. Oprócz postów znajomych wysoko pozycjonowane będą także te, które angażują użytkowników. Treści, pod którymi pojawi się dużo komentarzy i udostępnień, algorytm będzie umieszczał na górze naszej tablicy. Portal chce usunąć zjawisko, jakim jest wyłudzanie tzw. lajków pod postami, co powoduje sztuczne zwiększanie ich zasięgu. To właśnie między innymi dlatego widzimy na swoich tablicach treści, które nijak nas interesują. Niestosowanie się do nowych zasad będzie karane właśnie przez wprowadzony algorytm. Stronom takim zostanie zredukowany zasięg widzialności postów, przez co ich pozycjonowanie zostanie mocno obniżone. Spółka jednak przewidziała wyjątki, w których nie będzie miało to zastosowania. Chodzi m.in. o posty dotyczące zbiórek charytatywnych lub poszukiwań osób zaginionych. Na wprowadzeniu nowego algorytmu stracą firmy, które promują swoje treści i towary m.in. za pomocą Facebooka, co stanowi pośrednie źródło ich zarobkowania. Stracić odbiorców mogą również serwisy informacyjne, chyba że – jak zaznaczono wyżej – treści będą szeroko komentowane wśród użytkowników.

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *