Nastroje na europejskich rynkach ponownie zostały zmącone przez kwestie polityczne, ponownie ze względu na Katalonię. Ogólnie rynki nie znajdują się w dobrym stanie, pomimo świątecznego nastroju, co może być związane z potencjalnym pęknięciem bańki spekulacyjnej na Bitcoinie. Czy ostatnie sesje w przyszłym tygodniu uratują grudniowe wzrosty? Hiszpański rząd centralny już zapowiedział, że odłączenie się północno-wschodniego regionu od Hiszpanii nie wchodzi w grę, co może tłumaczyć mniejsze spadki na innych europejskich rynkach. Zapewnienie to powinno dać względny spokój na rynkach, gdyż doświadczone ostatnimi wydarzeniami partie wiedzą, że nie ugrają nic bez oficjalnych negocjacji z władzami centralnymi, które wciąż wydają się oporne jakimkolwiek ruchom separatystycznym. Po naszej stronie oceanu Kongres przegłosował ustawę o finansowaniu rządu tym samym zapewniając jego dalsze funkcjonowanie. Co więcej, ostatnia sesja na Wall Street zakończyła się umiarkowanymi wzrostami wszystkich głównych indeksów. Jest to najprawdopodobniej pokłosiem przyjęcia reformy, która znacząco obniża stawkę podatku dla przedsiębiorstw. Środki zatrzymane w firmach mogą zostać przeznaczone na podwyżki płac. Według wyliczeń Tax Policy Center reforma może wzmocnić wzrost gospodarczy USA o 0,8 proc. w 2018 roku. Tym samym na amerykańskim rynku obserwujemy najmniejsze spadki, choć biorąc pod uwagę ogólnie cały rynek, wzrosty widoczne są tylko w Rosji i wcześniej obserwowane były na niektórych rynkach azjatyckich. Na polskim rynku widać spore niezdecydowanie inwestorów.
Rok 2018 może okazać się przełomowy jeżeli chodzi o kryptowaluty. Z uwagi na to, że mijający rok był niezwykle udany dla walut cyfrowych, inwestorzy wiele sobie obiecują jeżeli chodzi o rok kolejny. Najważniejszą kryptowalutą jest oczywiści Bitcoin, który bije kolejne rekordy, a ostatnie maksima utworzone zostały nieco poniżej 19000. Tylko przez ostatnie 12 miesięcy kurs zdołał wybić się z 1000 do 19000 dolarów, co spowodowało, że z każdym bitym rekordem popularność Bitcoina rosła. Jednak nie tylko inwestorzy zwrócili uwagę na potencjał jaki kryje się w tym walorze. W tym miesiącu dwie amerykańskiego giełdy CME oraz Cboe zdecydowały się wprowadzić tę walutę do oficjalnego obrotu w postaci kontraktów terminowych. Jest to bardzo ważny krok w stronę oficjalnego uznania Bitcoina jako walor inwestycyjny przez największe centra obrotu. Podobne zapowiedzi można już usłyszeć od pozostałych ważnych giełd w Rosji, Meksyku czy Europie. Nie tylko Bitcoin radził sobie bardzo dobrze w 2017 roku. Pozostałe główne waluty cyfrowe takie jak Ethereum czy Litecoin, nie zostawały w tyle i kończą rok z kilkuset procentowymi stopami zwrotu.
Włoski Antyestablishmentowy Ruch Pięciu Gwiazd, który jest na najlepszej drodze, aby wygrać kolejne wybory parlamentarne, lubi się przedstawiać jako uczciwa i transparentna partia, w przeciwieństwie do oportunizmu sił politycznych głównego nurtu. Gdy jednak chodzi o temat członkostwa Włoch w strefie euro, ugrupowanie to zachowuje taki sam oportunizm, który zwalcza u swoich politycznych przeciwników – pisze Ferdinando Giugliano. Wydawało się, że zasłona niepewności została zrzucona, gdy w poniedziałek lider Ruchu Luigi Di Maio stwierdził, że w razie referendum wspierałby kampanię na rzecz opuszczenia strefy euro. Później jednak szybko wycofał się z tego stwierdzenia mówiąc, że takie głosowanie jest mało prawdopodobne, gdyż spodziewa się, że reszta państw strefy euro wesprze reformy bloku, które będą korzystne dla Włoch. Di Maio nie sprecyzował przy tym, jakie konkretne reformy ma na myśli. Nie wiadomo też, jak potencjalny rząd Ruchu Pięciu Gwiazd chciałby swój cel osiągnąć i reformy przeprowadzić. Generalne wrażenie, jakie pozostaje przy okazji tego typu działań, to poczucie ambiwalencji. Według włoskiej konstytucji przeprowadzenie referendum ws. traktatu międzynarodowego (w tym Traktatu z Maastricht, który powołuje unię walutową) jest nielegalne. Nawet gdyby maiło dojść do referendum, to doprowadziłoby to do ucieczki banków i odpływu kapitału. Inwestorzy, obawiając się przeliczania na tańszą lirę, uciekliby z pieniędzmi za granicę.
Masoneria, Zakon Iluminatów czy Opus Dei są passé dla większości piewców spiskowej teorii dziejów. Ich miejsce zastąpiły nieformalne spotkania polityków z przedstawicielami biznesu i świata mediów. Spiskowe teorie dziejów karmią się dzisiaj historiami biznesowych gigantów. Na liście kandydatów do globalnego rządu dusz mamy już dwóch kandydatów. Grupa Bilderberg jest starsza niż Komisja Trójstronna – jej historia zaczęła się w 1954 r. w małym miasteczku holenderskim Oosterbeek, gdzie mieścił się Hotel de Bilderberg. Tam właśnie zjechali się najbardziej wpływowi politycy świata, żeby poza wzrokiem czwartej władzy podyskutować o tym, co ich zdaniem jest ważne. Spokoju już nigdy nie zaznali, bo choć coroczne spotkania organizowane są nieprzerwanie od przeszło pół wieku, to niezdrowa fascynacja nie wygasa, a nawet przybiera na sile .Ostatni raz grupa widziała się czerwcu tego roku w amerykańskim mieście Chantilly w stanie Wirginia. O czym rozmawiano? Z komunikatu wynika, że o tym, o czym się dzisiaj głównie dyskutuje w przestrzeni publicznej. 131 osób z 21 krajów spędziło z cztery dni na debatowaniu o administracji Donalda Trumpa, relacjach transatlantyckich w gospodarce i obronności, kierunku, w jakim podąża Unia Europejska, czy globalizacji. Z Grupą Bilderberg o miano światowego rządu rywalizuje Trilateral Commission. Już samo nazwisko założyciela, którym był amerykański król nafty i multimilioner David Rockefeller, wzbudza u wielu niezdrowe emocje. Najważniejsze badania dotyczące teorii spiskowych przeprowadzono dopiero na przełomie XX i XXI w. Joseph Uscinski i Joseph Parent kilka lat temu opublikowali książkę pod tytułem „American Conspiracy Theories”. Na podstawie badań doszli do wniosku, że na chorobę objawiającą się wietrzeniem spisków można zapaść w każdym wieku, nie mają znaczenia płeć, narodowość, zawartość portfela, to, na kogo się głosuje, jaki się ma dyplom w kieszeni czy zawód.
Opracował: Sławek Sobczak