Indeksy w USA nieprzerwanie pną się w górę. Notowania S&P500 wzrosły wczoraj ósmą sesję z rzędu. Inwestorzy dyskontowali wypowiedzi członków FEDu oraz dobre dane makro. Prezes FED z San Francisco jest zdania, iż to czynniki przejściowe odpowiadają za niską inflację i jest to zjawisko przejściowe. Gospodarka notuje stabilne tempo wzrostu i uzasadnione jest łagodne zaostrzanie polityki pieniężnej. Po bardzo dobrych odczytach indeksów ISM, wyższą dynamikę odnotowały zamówienia na dobra trwałego użytku. Dzisiaj rynek skupi się na kluczowych danych z rynku pracy (stopa bezrobocia i liczba nowych miejsc pracy w sektorach pozarolniczych). Nie sa one niestety najlepsze. NFP na poziomie -33 tysięcy nie zdołał zaspokoić prognoz, które wskazywały na wzrost zatrudnienia w sektorach pozarolniczych o 90 tysięcy. Mimo, że NFP wypadło nadzwyczaj słabo (najniższy wynik od 7 lat), to i tak widoczne jest umocnienie dolara amerykańskiego. Widać istotne znaczenie dla rynków ma znaczny wzrost dynamiki płac, która prognozowana była w ujęciu miesięcznym na 0,3 proc., a rzeczywiście wynagrodzenie godzinowe wzrosło we wrześniu o 0,5 proc. Dodatkowo pozytywnie zrewidowany został poprzedni odczyt z 0,1 proc. do 0,2 proc. Dodatkowo stopa bezrobocia spadła do 4,2 proc. Tak pozytywnego rezultatu nie spodziewano się w trakcie dzisiejszego odczytu.
Obecnie ważą się losy trzeciej w tym roku podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Fed na ostatnim spotkaniu zaczął oswajać rynek z tą myślą i dzisiejszy raport z amerykańskiego rynku może stanowić znaczący krok w tym kierunku. Dolarowi w ciągu miesiąca udało się powrócić do świata żywych i wydaje się, że jego tegoroczny dołek jest już za nami. Na umocnienie amerykańskiej waluty miało wpływ wiele czynników – od powrotu nadziei na obiecywane przez prezydenta Trumpa zmiany w systemie podatkowym, odreagowanie po wcześniejszej wyprzedaży, po dyskusje nt. następcy prezes Yellen, ale najważniejszą kwestią jest wzrost oczekiwań na trzecią podwyżkę stóp procentowych w tym roku. Fed na wrześniowym posiedzeniu zaczął przygotowywać inwestorów na taki ruch, nawet pomimo nieprzekonywujących odczytów inflacyjnych. Co więcej, w międzyczasie poprawie uległy wskaźniki koniunktury zarówno w sektorze przemysłowym, jak i usługowym. W efekcie rynkowe prawdopodobieństwo podwyżki stóp w grudniu wynosi ponad 70 proc., co wyjaśnia dlaczego dolar wyszedł z cienia.
Złoty w ostatnich dniach nieco ustabilizował swój kurs. Niemniej dalsze umocnienie dolara powinno stanowić ryzyko dla polskiej waluty. Z drugiej strony stosunkowo dobre nastroje na globalnych rynkach akcyjnych stanowią pewne oparcie dla walut rynków wschodzących. Przed godziną 9:30 za dolara płacimy 3,6826 złotego, za euro 4,3044 złotego, frank kosztuje 3,7578 złotego, zaś funt 4,8171 złotego.
Całą opowieść o początkach kryzysu 2008 r. trzeba przepisać. Wygląda bowiem na to, że w te tarapaty nie wpędziły nas wszystkich nieudolność NINJAs (no income, no jobs) oraz chciwość banków, tylko inwestorzy oraz deweloperzy spekulujący na potęgę na rynku nieruchomości w latach 2001–2006. Zwykło się powtarzać, że krach na amerykańskim rynku nieruchomości z lat 2007–2008 był spowodowany wciskaniem kredytów osobom bez stałego dochodu i dobrych perspektyw zawodowych. Tak na paliwie nieodpowiedzialności słabeuszy oraz chciwości banków miała wyrosnąć bańka, która pociągnęła na dno recesji cały bogaty Zachód. Tymczasem wygląda na to, że wpływ takich przypadków nie był wcale decydujący. Słowem, Lehmana powaliło na ziemię coś innego. Teza pochodzi z nowej pracy ekonomistów: Stefanii Albanesi (Uniwersytet Pittsburski), Giacomo de Giorgiego (Uniwersytet Autonomiczny w Barcelonie) i Jaromira Nosala (Boston College). Badacze przeanalizowali pulę kredytów udzielonych w latach 2001–2006, które w czasie kryzysu 2007–2008 przestano obsługiwać. I wyszło im, że owszem, wśród zadłużonych z niską oceną zdolności kredytowej bankructw było sporo. W tym sensie medialne obrazki, w których bank przejmuje skromne domki niższej klasy średniej na amerykańskich przedmieściach, nie były fake newsem. Tylko że patrząc na ogólną sytuację całego rynku, te przypadki ważyły niewiele. A banki zostały wpędzone w kłopoty wcale nie z powodu niewypłacalności tych maluczkich. Prawdziwym gorącym kartoflem okazały się nieruchomości nabywane przez dłużników o średnim i dobrym ratingu. Dość powiedzieć, że gdy uderzył kryzys, to tutaj liczba niespłacalnych kredytów rosła najszybciej. W 2006 r. „wypłacalni” stanowili 35 proc. wszystkich niewypłacalności. W 2009 r. przypadało na nich już 70 proc.
Ceny za abonamenty w Netflixie wzrosną od listopada w niektórych krajach, w
tym w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. To pierwsza podwyżka cen od dwóch lat. Standardowa usługa w USA zdrożeje o 1 dolara, do $10,99 za miesiąc. Usługa premium będzie droższa o 2 dolary, co oznacza zapłatę $13,99. Zmiany dotkną nowych klientów natychmiast, dotychczasowi zostaną powiadomieni w ciągu 30 dni. Netflix przyznał w lipcu, że ma 104 miliony abonentów na całym świecie, a przychody spółki wzrosły o 32 proc. w drugim kwartale do 2,8 mld dolarów. Akcje spółki po ogłoszeniu decyzji o podwżkach wzrosły na nowojorskiej giełdzie o 5,4 proc., w tym roku walory Netflixa podrożały mjuż o 56 proc.
Jeszcze nigdy hokeiści Chicago Blackhawks nie rozpoczęli zmagań w NHL od zwycięstwa nad urzędującym mistrzem ligi w stosunku 10 do 1! Ograni okrutnie na początek sezonu 2017/2018 Pingwiny z Pittsburgha zaliczyli już drugą wpadkę, co też niezmiernie rzadko zdarza się w najsilniejszej hokejowej lidze świata. Czarne Jastrzębie ostatni raz zdobyli 10 goli 12 października 1988 roku! Do wygranej w najwyższym stopniu przyczyniła się trójka graczy: Brandon Saad, Patrick Kane i Nick Schmaltz, który niestety odniósł w trakcie meczu kontuzję. Ten pierwszy zdobył trzy bramki. Amerykanin syryjskiego pochodzenia grę w NHL rozpoczął w 2011 roku od Chicago. Czarne Jastrzębie w czerwcu 2015 r. oddały go do Columbus Blue Jackets, ale po dwóch latach kierownictwo klubu wymieniło go wraz ze szwedzkim bramkarzem Antonem Forsbergiem na Rosjanina Artemiego Panarina i Tylera Motte. To był najlepszy prezent na 65. urodziny właściciela klubu. Rocky Wirtz, wnuk Arthura Wirtza, który kupił klub w 1954, imię zawdzięcza sparingom ojca Billa ze słynnym bokserem Graziano. Gdy Blackhawks w pierwszej tercji w przeciągu 2 minut i 44 sekund strzelili cztery gole oszalał z radości. Oby taka radość panowała w obozie Czarnych Jastrzębi w czerwcu, po zakończeniu sezonu zasadniczego.
Opracował: Sławek Sobczak