Najważniejszą publikacją dnia wczorajszego był odczyt wskaźnika aktywności w przemyśle USA. We wrześniu indeks ISM wzrósł do poziomu 60,8 pkt. względem 58,8 pkt. miesiąc wcześniej. Oczekiwano spadku do 58,1 pkt. Odczyt okazał się najwyższy od maja 2004 r. Indeksy zareagowały wzrostem kontynuując marsz w górę. S&P500 zyskał 0,39 proc. i wyznaczył nowe historyczne maksimum cenowe na poziomie 2.529 pkt.

Dolar od wrześniowego posiedzenia Rezerwy Federalnej zyskał wobec euro ponad 0,85 proc., co na rynku walutowym jest dosyć dużą zmianą. Amerykańska waluta zyskała ze względu na plan dalszych podwyżek ze strony Fed, a także powrotu tematu tak zwanego “Trump Trade”. Z perspektywy czasu za punkt zwrotny można uznać posiedzenie Fed, kiedy to zaznaczono, iż pomimo słabszych odczytów inflacyjnych grudniowa  podwyżka stóp (wbrew wcześniejszym przewidywaniom inwestorów) jest wciąż prawdopodobna. Zostając w temacie banku centralnego, warto wspomnieć, że znamy prawdopodobnego kandydata na następcę Janet Yellen na stanowisku prezesa Fed. Jest nim Kevin Warsh wywodzący się z środowiska Donalda Trumpa i który już wcześniej pracował w Rezerwie. Wtedy sprzeciwiał się ona ultra-ekspansywnej polityce monetarnej prowadzonej przez Bena Bernanke. Choć nie musi to oznaczać, że będzie on zwolennikiem agresywniejszego podnoszenia stóp, to dolarowe byki z zadowoleniem zareagowały na jego kandydaturę. Co więcej, po dosyć rozczarowującym półroczu w wykonaniu amerykańskiej gospodarki, poprzeczka dla kolejnych odczytów została zawieszona bardzo nisko. Dlatego też wzrost wskaźnika ISM badającego koniunkturę w przemyśle ponad próg 60 pkt robi wrażenie (został on opublikowany wczoraj). Teraz inwestorzy czekają na kluczowy raport z amerykańskiego rynku pracy, który poznamy w piątek. Rozczarowanie po stronie dynamiki płac może zastopować dotychczasowy marsz dolara, z drugiej strony dane za wrzesień mogą być zniekształcone przez efekt ostatnich huraganów.

Tymczasem euro pozostaje nieznacznie pod  presją katalońskich niepokojów. Niemniej przy niskich szansach na secesję tego regionu od Hiszpanii, ten temat powinien niedługo zniknąć z rynkowej agendy. Europejska waluta może wyczekiwać czwartku, kiedy zostaną zaprezentowane minutes z ostatniego posiedzenia EBC, które mogą utorować drogę do zmiany polityki Banku na październikowym spotkaniu. Dzisiejszy kalendarz jest dosyć skromny, a najważniejsze wydarzenie dnia w postaci decyzji australijskiego banku centralnego (RBA) jest już za nami – RBA zgodnie z oczekiwaniami nie zmienił wysokości stóp procentowych. Mocniejszy dolar to zła wiadomość dla złotego, który pozostaje relatywnie słaby. Po godzinie 09:00 za dolara płacimy 3,6783 złotego, za euro 4,3105 złotego, frank kosztuje 3,7680 złotego, zaś funt 4,8785 złotego.

Czy tragedii w Las Vegas można było uniknąć? To pytanie jakie zadają sobie służby i media. Z ostatnich doniesień wiadomo, że szaleniec, który zastrzelił 59 osób i postrzelił 515 innych był synem słynnego przestępcy. Benjamin Hoskins Paddock napadał w latach 60. notorycznie na banki, a podczas zatrzymania w Las Vegas próbował przejechać samochdem policjanta. Po ucieczce z federalnego teksańskiego więzienia La Tuna, gdzie odsiadywał wyrok 20 lat odosobnienia jego nazwisko znalazło się na liście “10 Najbardziej Poszukiwanych przez FBI” w Stanach Zjednoczonych. List gończy wysłany za nim  w 1969 r. opisywał starszego Paddocka jako “wyjątkowo niebezpiecznego kryminalistę”. Psychopata z tendencjami samobójczymi został schwytany ponownie w 1977 r. w Oregonie, gdzie prowadził pod fałszywym nazwiskiem salon bingo.  Zmarł kilka lat temu. A 64-letni Stephen Paddock był bardzo bogatym człowiekiem, posiadał cztery domy w różnych stanach. Posiadał też dwa samoloty i licencję pilota. Najwięcej czasu spędzał jednak w kasynach, był bezdzietnym nałogowym hazardzistą.

Rosja, Brazylia i Kanada doświadczyły w zeszłym roku największego wzrostu liczby osób posiadających inwestycyjne aktywa o wartości ponad miliona dolarów. Rośnie zarówno liczba osób, które posiadają kapitał inwestycyjny powyżej miliona „zielonych” (high-net-worth investors), jak również ogólna wartość ich majątków – wynika z raportu World Wealth Report 2017 przygotowanego przez firmę Capgemini. Do 2025 roku aktywa znajdujące się w rękach najbogatszych będą miały wartość powyżej 100 mld dol. Jeszcze w 2016 roku wynosiła on „zaledwie” 63,5 mld. Niestety, nawet najbogatsi cierpią z powodu wzrostu nierówności dochodowych. Podczas gdy liczba osób z inwestycyjnymi aktywami o wartości 1-5 mld dol. wzrosła o 7,4 proc., liczba najbogatszych z aktywami powyżej 30 mln dol. zwiększyła się jeszcze bardziej, bo o 8,3 proc. Liczba milionerów rośnie w bardzo szybkim tempie. Pomiędzy 2015 a 2016 rokiem zwiększyła się w największym stopniu w Rosji (o 19,7 proc.), Indonezji i Holandii (13,7 proc.), Norwegii (13,2 proc.) oraz Tajlandii (12,6 proc.). Liczba milionerów w Rosji ciągle jest jednak relatywnie niewielka i wynosi 182 tys. Z kolei w Brazylii najbogatsi (high-net-worth investors) dzierżą w swoich rękach aż 87 proc. wszystkich inwestycyjnych aktywów posiadanych przez zamożnych inwestorów. Do tak wyraźnego wzrostu liczby najzamożniejszych inwestorów przyczyniły się rynki akcji, jednak w posiadanych przez nich portfelach inwestycyjnych akcje nie dominują. W drugim kwartale 2017 roku najbogatsi inwestorzy posiadali w akcjach średnio 31,1 proc. aktywów (w 2016 roku tylko 24,8 proc.). Kolejną część portfeli inwestycyjnych zajmowały gotówka albo jej odpowiedniki – 27,3 proc. oraz nieruchomości – 14 proc. Spadł udział alternatywnych aktywów w portfolio, takich jak fundusze hedgingowe czy towary.

 

Jak ocalić miliony miejsc pracy przed zagrożeniem ze strony automatyzacji pracy? Nordea Bank ma prostą odpowiedź: trzeba postępować jak Skandynawowie. Zgodnie z ostatnią perspektywą ekonomiczną największego banku w regionie Nordea, najlepszym sposobem na przyszłość gospodarki jest posiadanie wykształconej siły roboczej i niskiej nierówności dochodowej. Wiele prac zostanie przejętych przez roboty – uważa ekonomista Nordea Erik Bruce. Jego główne wskazówki dla decydentów, aby skutecznie walczyć o utrzymanie miejsc pracy w obliczu robotyzacji to bezpłatna edukacja, która prawdopodobnie nie jest jedynym rozwiązaniem, ale to dobry początek. Jak podkreślają autorzy, Bruce i Joachim Bernhadsenowie  strach przed maszynami, które mogą sprawić, że ludzie w pracy okażą się niepotrzebni, nie jest nowy. Termin “Luddite”, który opisuje osoby, które sprzeciwiają się zmianom technologicznym, wywodzi się od grupy robotników tekstylnych, którzy zniszczyli maszyny w XIX wieku w Anglii. Dlatego, aby jak najlepiej wykorzystać automatyzację i jednocześnie zadbać o jak najmniejszą likwidację miejsc pracy, rządy muszą zapewnić wysokie standardy kształcenia. Muszą też zachęcać do uczenia się przez całe życie, umożliwiając łatwe szkolenie pracowników, którzy zagrożeni są wycofaniem się z rynku pracy. Drugim, może bardziej kontrowersyjnym i trudnym do osiągnięcia aspektem, jest minimalizacja nierówności dochodowych. W krajach nordyckich nauka na każdym poziomie edukacji jest bezpłatna. Dlatego każdy Fin, Norweg, Duńczyk czy Szwed może sobie pozwolić na studia dzięki bezpieczeństwu gwarantowanemu przez opiekuńcze państwo. Pod względem nierówności dochodowych kraje Skandynawskie też prezentują się bardzo dobrze.

OPracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *