Policjanci francuscy wzięli dziś szturmem kryjówkę terrorystów islamskich w St.Denis pod Paryżem. Dwie osoby zostały zastrzelone, prawdopodobnie jedną z nich jest Abdelhamid Abaaoud, 29-letni Belg marokańskiego pochodzenia, domniemany mózg piątkowej operacji fanatyków w stolicy Francji. Drugą ofiarą jest kobieta, która wysadziła się w powietrze mając na sobie pas z materiałami wybuchowymi. Siedem osób podejrzanych o współpracę z dżihadystami zatrzymano. Policja we Francji z uwagi na ogłoszony stan wyjątkowy ma prawo dokonywać nalotów bez nakazów przeszukiwania, dokonano już 160 nalotów, 23 osoby zostały aresztowane,100 osób jest w areszcie domowym, zatrzymano dużą ilość broni. Dwa samoloty linii Air France lecące do Paryża zostały w nocy przekierowane po starcie z  Los Angeles i Waszyngtonu na lotniska w Salt Lake City i kanadyjskim Halifaksie po anonimowej informacji telefonicznej o bombie na pokładzie. Materiałów wybuchowych na pokładach obu maszyn nie znaleziono.

Ponad 1200 Europejczyków walczących w Syrii i Iraku powróciło do swoich domów w ostatnich dwóch latach donosi agencja Associated Press. Wielu dżihadystów wylądowało w więzieniu, ale inni zupełnie bezkarnie wylądowali w dużych miastach kontynentu tworząc sporą pulę potencjalnych zamachowców. Wszystkich pięciu Francuzów którzy zaatakowali Paryż w miniony piątek to właśnie repatrianci powiązani z ISIS. Minister spraw wewnętrznych Francji, Bernard Cazeneuve przyznał że większość z terrorystów biorących udział w zamachu nie było znanych służbom. Paryż musiał przyznać iż z pośród ok. 5000 niedawno walczących na Bliskim Wschodzie Europejczyków aż 1600 to Francuzi i to mimo obietnic rządu po styczniowych zamachach na redakcje Charlie Hebdo by zablokować i uniemożliwić wyjazd obywatelom Republiki do strefy wojny. Tempo wyjazdów chetnych do przyłączenia się do wojsk kalifatu jest niezmienne: w ciągu 10 miesięcy tego roku było takich przypadków 130, w porównaniu do średnio 12 miesięcznie w 2014 r. W sąsiedniej Belgii jest jeszcze gorzej, bojownicy z obu krajów łączą się na froncie władając wspólnym językiem o czym mogliśmy się niestety przekonać w miniony piątek.

Nieżyjący już Roger Ebert był najbardziej znanym krytykiem filmowym w Stanach Zjednoczonych. Wiekszość ludzi nie wie jednak że ten były partner Gene’a Siskela był wielce majętnym człowiekiem, był posiadaczem akcji o wartości wielu milionów dolarów. Filmowy krytyk był otóż zapalonym fanem technologii, przyznał sie do tego w znanym filmie demaskującym działania bankierów na Wall Street „Inside Job”. Ebert ujawnił wówczas, a był to 2010 rok że jest posiadaczem udziałów Steak n Shake, Apple, Wholesome and Hearty Foods, oraz Google. Do nabycia akcji Apple przekonało go pod koniec lat 80. kupno komputera McIntosh, a zainwestował w Google’a na samym początku emisji akcji. Portal siliconinvestor.com podaje że Ebert, zmarły na raka dwa lata temu, miał w 2004 r. 18 tys. udziałów klasy B Google’a o wartości $1,8 mln. Tyle że cena akcji korporacji z kalifornijskiego Mountain View wynosiła wówczas 89 dolarów, dziś rynek wycenia je na ponad $700.

Prawnicy Roda Blagojevicha złożyli długo oczekiwany wniosek do Sądu Najwyższego. Osobisty adwokat  byłego gubernatora Illinois Leonard Goodman w oświadczeniu przesłanym redakcji Chicago Tribune rozwodzi się o niuansach pomiędzy dotacjami na rzecz kampanii wyborczej a łapówkami pieniężnymi, udowodniając iż były demokratyczny lider osobiście z żadnych korzyści majątkowych nie korzystał i nie wziął centa z funduszy kompanijnych. Opinia publiczna ma jednak wyrobiony pogląd o 6-letnim okresie sprawowania władzy w Springfield przez skazanego na 14 lat odosobnienia polityka. Pamiętamy też  o jego konflikcie z teściem, wpływowym radnym Dickiem Mellem, sprawa budziła duży niesmak i zakończyła się udowodnieniem winy m.in. za handlowanie fotelem senatora USA opuszczonymw 2008 r. przez Baracka Obamę. Apelacja o skrócenie kary to 83-stronicowy dokument i pewnie jest to majstersztyk prawniczy, co nie zmienia faktu że sam Blagojevich do korupcji się przyznał, a  jego uniki podczas dwóch procesów zostały doskonale zapamiętane. Joel Bertocchi, były prokurator federalny i ekspert w dziedzinie prawa apelacyjnego, w wypowiedzi cytowanej przez Tribune większych szans na pozytywne rozpatrzenie wniosku nie daje. Wydaje się więc, że osadzony w marcu 2012 r. w więzieniu na przedmieściu Denver, sympatyczny skądinąd, aczkolwiek na pewno nieuczciwy polityk serbskiego pochodzenia jeszcze lata spędzi w zakladzie penitencjarnym o minimalnym zresztą rygorze, ale czy do maja 2024 roku jak przewiduje wyrok? Osobiście nie sądzę…

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *