Zamach w Paryżu naczyna odbijać sie na gospodarce Unii Europejskiej. Tragiczne wydarzenia w stolicy Francji pogrążyły nie tylko Francuzów w żałobie. Cały cywilizowany świat potępił akt terroru, ale nieuniknione stały się negatywne odczucia inwestorów i na giełdach dziś panował marazm i spadki.  Najbardziej odczuły to spółki francuskie: Accor, Eurotunnel czy LVMH. Grupa hotelowa stracił z samego rana 7 proc. wartości, to z pewnością negatywnie wpłynie na napływ turystów do Francji. Poleciały w dół o 5 proc. akcje Air France i spółki obsługującej porty lotnicze Aeroports. Korporacje handlujące luksusowymi dobrami jak Hermes, Kering czy LVMH straciły po 3 proc. swoich wartości. Reuters nie ma złudzeń: atak wpłynie negatywnie na firmy z branż turystycznej i dóbr luksusowych i to nie tylko we Francji. Jak długi będzie to regres? Zależeć z pewnością będzie od postępowania śledztwa i sytuacji światowej. Na razie dołowały dziś giełdy na całym świecie, od Australii po Japonię, gdzie po publikacji raportu w trzecim kwartale ogłoszono nawet oficjalnie recesję.  W Europie minimalne zyski, początek dnia na Wall Street nie był najgorszy, Dow Jones, Nasdaq i S&P 500 zanotowały niewielkie, ale jednak wzrosty. Na rynku walut niewielkie zmiany, podrożało za to złoto. Reakcją na wzrost globalnego ryzyka i bombardowanie terrorystów w Syrii raptownie spadają ceny miedzi. Media brytyjskie podały iż Londyn planuje natychmiastowe zwiększenie o 15 proc. zatrudnienia agentów wywiadu i podwojenie budżetów agencji odpowiedzialnych za ochronę przd atakami. Belgowie skąd prawdopodobnie pochodziła część fanatyków którzy zaatakowali Paryż zastanawiają się nad zamknięciem meczetów, podobne kroki podejmuje Paryż, minister spraw wewnętrznych Francji powiedział iż dość już propagowania lub szerzenia nienawiści w świętych miejscach. Trwają zakrojone na szeroką skalę poszukiwania zamachowców odpowiedzialnych za śmierć 129 osób i wielu rannych. Francois Hollande na dzisiejszym przemówieniu przed Zgromadzeniem Narodowym określił sytuację jako stan wojny i zapowiedział brutalne rozprawienie się z terrorystami. Wspólne posiedzenie obu izb parlamentu francuskiego może przedłużyć stan wyjątkowy w kraju do 30 dni czego oczekuje prezydent Francji. W stronę Syrii płynie już lotniskowiec Charles de Gaulle, z niego mają startować samoloty niszczące rafinerie w Syrii i Iraku wykorzystywane przez ISIS.  W tureckiej Antalyi zebrał się dziś, na dwa tygodnie przed szczytem klimatycznym w Paryżu, szczyt najbogatszych krajów świata czyli G20. Prezydent USA Barack Obama w wygłoszonym tam przemówieniu stwierdził iż „Państwo Islamskie to twarz diabła”. „ Naszym celem jest zniszczenie tej organizacji” – dodał gospodarz Białego Domu dostając gromkie brawa. Jakkolwiek Ameryka nie przewiduje wysłania większych oddziałów wojska do Syrii. Przywódcy państw zachodnich nalegają na prezydenta Rosji Władimira Putina by ten zmienił politykę w sprawie Syrii, premier Wielkiej Brytanii zaapelował aby rosyjskie lotnictwo skupiło swoje ataki w Syrii na celach Państwa Islamskiego. Cameron i Obama mają zresztą w najbliższym czasie spotkać sie z gospodarzem Kremla. Już wiadomo że dzień przed zamachem jeden z najwyższych oficerów wywiadu irackiego ostrzegł kraje koalicji przed możliwym atakiem terrorystycznym w jednym z krajów europejskich. Irakijczycy nie posiadali dokładnych danych, a cytowany przez Associated Press wysoki urzędnik francuskiego wywiadu stwierdził iż cały czas otrzymuja tego rodzaju komunikaty. Na całym świecie podjęto dodatkowe środki ostrożności, w Chicago szczególną uwagę zwracają funkcjonariusze na środki publicznej komunikacji CTA i Metra. Niektóre budynki chicagowskie, w tym Trump Tower i Wrigley rozświetliły się w kolorach flagi francuskiej  by uhonorować ofiary piątkowej napaści.

Według ostatnich danych 12 z 23 instytucji współpracujących z rządem w ramach nowej ustawy o opiece zdrowotnej właśnie upadło. Według danych z połowy roku opublikowanych przez Departament Zdrowia i Opieki Społecznej z ustawy The Patient Protection and Affordable Care Act zwanej potocznie Obamacare skorzystało 9.95 miliona płacących pacjentów czyli o 850 tys. więcej niż zakładało to Biuro Budżetu Kongresu do końca 2015 roku. Z kolei Centrum Kontroli i Prewencji Chorób wskazało iż w pierwszym kwartale tego roku procent osób w Stanach Zjednoczonych bez ubezpieczenia (włącznie z pacjentami Medicare) osiągnął rekordowo niski poziom 9,2 proc. Czy je kochamy czy nienawidzimy, nowe przepisy ograniczyły liczbę rezydentów nieubezpieczonych, tylko czy wszystko przebiega pomyślnie? Z pewnością nie –firmy zajmujące się zdrowotnymi kłopotami Amerykanów padają jak muchy pozostawiając ok. 700 tys. osób w poszukiwaniu nowego planu, a podatników z niezapłaconym rachunkiem na bagatela $1,2 mld! A przecież te 23 organizacje stworzono jako kontrpropozycja dla komercyjnych ubezpieczycieli, miały być remedium na pazerność kapitalistów. Federalne 2,4 miliarda dolarów rozdzielone dla spółdzielni w całym kraju, (w tym niektórych non-profit) miały pozwolić na zwiększenie palety polis, zwiększona konkurencja miała doprowadzić do obniżki cen za usługi przy zachowaniu poziomu uslug. Skończyło się na gremialnym proteście gnębionych biurokracją i bezsensem nowych przepisów lekarzy, po dwóch latach od wprowadzenia ustawy zadowolona jest tylko część społeczeństwa szybko chłonąca wiedzę jak system „wydoić”. Reszta, w tym szeroko pojęta klasa średnia, za Obamacare płaci w różnej formie. Firmy wprowadzające usługi w myśl nowego kontrowersyjnego prawa, na skutek błędu w obliczeniach Biura Budżetu Kongresu nie mogą liczyć na szeroki napływ nowych pacjentów. Według Congressional Budget Office  miało to być 21 mln osób do końca przyszłego roku, tymczasem nowe prognozy mówią o 10 milionach!  Poza tym część firm nie ma doświadczenia w branży ubezpieczeń zdrowotnych i jeżeli wielkie kłopoty mają giganci działający na tym rynku od dziesięcioleci (jak Molina czy Centene) to co przeżywają nowicjusze? Pieniędzy z Waszyngtonu jest coraz mniej, wykończonych przez szpitale, zamkniętych prywatnych lekarskich gabinetów coraz więcej. Firmy pozostałe na rynku zaczynają dyktować ceny i warunki, co słychać, widać i czuć przy każdej wizycie w jakiejkolwiek placówce medycznej w Stanach Zjednoczonych, poza prywatnymi klinikami dla najbogatszych. Chyba nie tak miało to wyglądać prezydencie Obama…

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *