Jak doniósł portal thenewsnerd.com burmistrz Chicago Rahm Emanuel wezwał na pomoc wojsko Stanów Zjednoczonych. Bezprecedensowy ruch to niemal deklaracja stanu wojennego w trzecim najludniejszym mieście Stanów Zjednoczonych. Wojsko ma pomóc w patrolowaniu ulic Wietrznego Miasta na których dzieją się dantejskie sceny. Podczas minionego długiego weekendu Święta Niepodległości w okresie 84 godzin postrzelono z broni palnej 82 osoby z których 14 zmarło. „To jak Dzień Świstaka w Chicago” – skomentował sytuację szef chicagowskiej policji Garry McCarthy, mając na myśli ubiegłoroczny weekend 4 July w który w tym samym czasie czyli w 84 godziny również 82 osoby odniosło rany postrzałowe tyle że ofiar śmiertelnych było o dwie więcej. W 2014 r. pięć osób zranili interweniujący policjanci, w tym roku funkcjonariusze nie trafili nikogo. Najgorsza sytuacja analogicznie do minionego roku byłą na południu i zachodzie aglomeracji, aczkolwiek w słynnej z przemocy dzielnicy Englewood nie doszło do żadnej strzelaniny! Najgorzej było tam gdzie zawsze: Little Village, Back of the Yards, Austin, choć nie zabrakło odgłosów palb w rejonach północnych, Old Irving Park czy Albany Park gdzie zastrzelono jednego mężczyznę i raniono trzy inne osoby. Chicago mające już przydomek „Chiraq” ze względu na podobieństwo do Bagdadu i Mosulu skorzysta wkrótce z usług Gwardii Narodowej gdyż policja i służby porządkowe nie dają sobie rady z brutalną walką gangów na ulicach. Żołnierze przynajmniej początkowo nie będą mogli egzekwować prawa, National Guard będzie łącznikiem dla policji miejskiej i współpracować z nią podczas patrolowania niebezpiecznych dzielnic.

Opracował: Sławek Sobczak

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *