Ostatnie dni wiosny zebrały poetów w JOM, by spokojnie przejść w kolejną porę roku. Początek lata, to doskonała okazja do podsumowania tego, co się ostatnio wydarzyło” w pisarskim świecie”.  Celowo nie użyłem terminu literacki, by nie drażnić samozwańczych dziennikarzy, polonistów i  krytykantów, którzy usiłują (moim kosztem) przypomnieć o sobie. Stali się całkowicie zapomniani, ale czy to moja wina? Atakują piszących na Internecie jakby byli jedynymi, którzy potrafią coś sklecić. Kiedy jako pierwszy napisałem o zmarłym poecie Leonardzie, zaraz przyczepiono mi jakąś bezzasadną łatkę, (co się powinno, a co nie), że nie jestem dziennikarzem i takie tam. Muszę jednak kogoś rozczarować:  posiadam (wciąż aktualną) legitymację prasową.                                                                     Teraz kiedy ów temat kontynuują zaprzyjaźnieni z „geniuszami”  wszystko jest na swoim miejscu, choć literacko wygląda dość słabo. Szkoda, że nie wspomniałem wtedy o przyjaźni  zmarłego  z wieszczem, który był dla poety wyrozumiały jak nikt. Zredagował małą biografię i zamieścił w znanym litewskim magazynie kulturalnym. Nikt inny tego nie uczynił.   Może tutaj warto postawić sobie zasadnicze pytanie: co uczyniłem swemu przyjacielowi, koledze, by go poprzeć, umocnić?, albo na ile mu zaszkodziłem.

Lubimy na innych krzyczeć, a sami uważamy się za chodzące ideały. Tacy już jesteśmy i tacy pozostaniemy, bo trudno zdzierżyć, że ktoś może pisać w kilku czołowych periodykach, gdzie inni nie mają dostępu. Tchórze nadal  ukrywają się pod pseudonimami, ale ja doskonale wiem kim są. Zdążyłem poznać ich język (ulubione słownictwo) i marną jak na wydumane wykształcenie – składnię. Wychwalają się wzajemnie i na okrągło zachwycają tym, co udało im się wspólnie spłodzić. Zawierają sztuczne przyjaźnie z następnymi ”geniuszami” i tak kopią dołki pod tymi, których nie lubią, a nie lubią nikogo.

 Są jak dziurawe dzbany: piękni i niepotrzebni.

Proponuję byśmy się skupili na własnych wadach, których nikomu nie brakuje, a peany pozostawili czytelnikom jeśli przypadkiem zatrzymają się przy naszych gryzmołach. Współczesny człowiek coraz mniej zainteresowany jest książką, pomija nawet klasyków.             Nauczmy się jednego: kto przegrał w jednej bitwie niech nie uczestniczy w drugiej, a wy drodzy pisarze przegraliście z kretesem. Argumenty zamieniliście na epitety, których powinniście się wstydzić do końca życia.

Ktoś mi zarzucił, iż już nie współpracuję ze środowiskiem literackim w mieście. Ten ktoś posiada błędne informacje. Ostatnio prowadziłem wieczór Dariusza Redlińskiego, który przyciągnął wielu słuchaczy i należał do bardzo udanych. Ukazały się w prasie i Internecie recenzje mojego autorstwa. W piątek  wspólnie z Aliną Szymczyk prowadziłem Wiosnę Poetycką organizowaną każdego roku przez ZLP, którego jestem honorowym członkiem. Nie wiem o jakich literatach niedoinformowana osoba wspomniała, może o tych całkowicie zapomnianych?  Moje artykuły nadal widnieją na stronach i magazynach literackich i życzliwie oceniane są przez czytelników.  Wciąż piszę o ludziach, ale w większości pozytywnie, a co ważne nie używam słowa „grafoman”. Świat pędzi do przodu, a niektórym się wydaje, że tylko oni są literackim pępkiem , tylko oni coś potrafią napisać.  Kochani, to nie jest prawdą. Pozwólmy innym dążyć za marzeniami, może właśnie im się coś uda. Nawet wielki Napoleon zaakceptował przegraną  powracając z bojów moskiewskich ze spuszczoną głową. Wszyscy na jakiś sposób przegrywamy, tylko nieliczni się do tego przyznają.

Powrócę jednak do Wiosny Poetyckiej i tu mam dobrą wiadomość : Zrzeszenie Literatów rośnie w siłę. Przybywają nowe twarze, brzmią świeże strofy. Wstępują do tej organizacji znani poeci z Polski, których wiersze prezentowaliśmy z Aliną Szymczyk. Nie było wielkich tłumów, ale była poezja, która z dnia na dzień nabiera rumieńców. Zrzeszenie nie ma konkurentów, jest otwarte dla wszystkich i nie jest prawdą to,  o czym pisała „redaktor”  E. Chojnowska w nieudanym wywiadzie. Zrzeszenie nie składa się  z rozbitków ściągniętych siłą z tratwy. Pisząc o grafomaństwie musiała pomylić grupy, to się zdarza, zwłaszcza jeśli ubywa pomysłów , a przybywa emocji. To właśnie kilku zgorzkniałych i zarozumiałych „poetów” z tej  grupy  tworzy złą atmosferę, choć to garstka mało licząca się w tutejszym środowisku i w ogóle. Nie pozwolę obrażać siebie i kolegów tym, którzy niczym szczególnym nie wyróżniają się z szarego tłumu.  Nie jestem na tym etapie, by szkalować innych za cenę udostępnienia kawałka kartki  szarego papieru w jakiejś małoznaczącej broszurce, zresztą nigdy do tego się nie posunąłem. Do  wchodzenia na szczyty służy mocna drabina, a nie czyjeś plecy i o tym należy pamiętać.

Jeśli ktoś mówi (pisze), co chce, usłyszy to czego by nie chciał”

To już X Wiosna Poetycka i nie ma chyba poety, który nie był choćby na jednej z nich. Krzykacze również tu zaczynali i słuch po nich zaginął. Tutaj spędzaliśmy piękne chwile, wymienialiśmy poglądy, poznawaliśmy się. Dziesięć długich lat coś musi oznaczać w życiu każdego człowieka. To czas, który już nie wróci, to wspomnienia jakich mało.  Scena w JOM nie jednego uczyła pierwszych kroków, wprowadzała w przedsionki poezji, wygaszała tremę. Jedni  z łezką wspominają  spędzone tu chwile, drudzy opluwają Jezuitów i poetów , którzy pozostali wierni ZLP. Taki niestety bywa człowiek. Trudno zaspokoić  ludzkie(chore) ambicje. Wdzięczność  nie potrafi przetrwać, a domniemana sława niekiedy robi z człowieka potwora. Nie wszyscy jesteśmy żałośni, zazdrośni i zadufani w sobie jak się nam to przypisuje. Są wśród nas ludzie normalni, życzliwi i gotowi nieść pomoc drugiemu człowiekowi. Narzekamy na prezeskę, ale nikt nie ma tyle energii i pomysłów, by przez wiele lat organizować  rozmaite spotkania, nie tylko poetyckie. Mało jest takich ludzi, którzy poświęcają swój cenny czas bezinteresownie i właśnie za to są atakowani.

„ nic nie robisz nic nie psujesz”

Publiczna osoba narażona jest na wiele przykrości. Większość z nas lubi interesować się działalnością innych, a domeną staje się wytykanie błędów, oczywiście cudzych. Dobro trudno zauważyć, ale czym bylibyśmy za granicą gdyby takowe nie istniało. W wielu dziedzinach jesteśmy amatorami, ale czy to grzech? Uważam, że pisanie wierszy nikomu nie zagraża, nikomu też nie odbiera chleba ani wiedzy,  którą  tak wielu w sobie przecenia. O co więc ta zazdrość? Pisać i śpiewać każdy może, lecz czy każdy chce czytać i słuchać, to już inna sprawa. Jeśli ktoś nie potrafi krytykować, niech tego nie robi. Po co udawać znawcę jeśli sam nie potrafi sprostać literackim podstawom.

Lubię imprezy poetyckie, człowiekowi należy się jakiś przystanek. Nie można wciąż biegać w poszukiwaniu grosza, zamiatać i naprawiać drewniane szałasy. Żyć marzeniami, które nigdy się nie spełnią. Zauważyłem, że w tym kraju część wykształconych rodaków pracuje fizycznie, a ci, co na szkołę rzucali kamieniami usiłują być umysłowymi , czytaj mędrcami. Tu można być biznesmenem, wydawcą, a nawet poetą; niemal wszystkim . Nikt nie pyta o kwalifikacje, jeno o wniesienie opłat za licencję. Dobrze, że nie płaci się za pisanie wierszy, wtedy byłoby nas zdecydowanie mniej.  Wydaje mi się, że wydawanie kolejnych tomików traci pomału sens. Kto je tak naprawdę czyta? Romantyczny świat dawno zamienił się w” fabrykę małp” jak  niegdyś śpiewał Borusewicz. Ludzie stają się mało przyjaźni, by nie powiedzieć agresywni, większość kocha się w sobie, ceni tylko swoją mądrość, uważa się za osobę wybitną. Zapomina, że mądry człowiek może się czegoś nauczyć nawet od głupca.                                                                                                                                                                                                                            Taka jest smutna prawda o teraźniejszości. Miniony czas pokazał, iż niektórzy piszący nadali sobie tytuły, przypisali dziwaczne zasługi i to, co w życiu im nie wyszło zamienili w złość i nienawiść do drugiego człowieka. Jest na terenie USA kilku takich osobników, a może to tylko starcza demencja? Nie jesteśmy idealni – nawet ci z tytułami. Nasza niedołężność sięga dalej jak wzrok, a pycha w swym zasięgu nie uznaje już żadnych  granic.

 

Władysław Panasiuk

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *