Wygląda na to, że ostatnio zrobienie depozytu w banku to tak jak danie do potrzymania złodziejowi swojego portfela. Nie, to nie jest obmawianie czy też plotkowanie, to są twarde fakty. Prawie wszystkie media roztrząsają środową ugodę pomiędzy pięcioma czołowymi globalnymi bankami ( Barclays PLC, Citigroup Inc, J.P. Morgan Chase & Co., Royal Bank of Scotland Group PLC i UBS AG) a władzami fiskalnymi Stanów Zjednoczonych. Pierwsze cztery z wymienionych banków przyznały sie do winy, oskarżone o konspirację w manipulowaniu wymianą na walutowym rynku US Dolar/Euro, a ostatni co prawda otrzymał immunitet w sprawie o antitrust, ale przyznał się do winy w manipulowaniu indeksem LIBOR . Ten środowy settlement opiewający na sumę $5.6 miliarda, to najprawdopodobniej zakończenie trwającej od dwóch lat zabawy w kotka i myszkę, która w sumie kosztowała wymienione instytucje bankowe $60 miliardów. Wydawałoby się że 60 miliardów kary (po amerykansku bilionów) to prawie koniec świata, ale jak popatrzymy na rozmiary ich działalności – operacje na rynku walutowym to obroty $500 miliardów dziennie, tryliony pożyczek opartych na indeksie LIBOR – to przecież nawet nie pryszcz tylko pryszczyk. W dodatku nikt nie wylądował za kratkami. Gdzież by tam, słychać tylko o paru zwolnieniach i upomnieniach. Milionowe bonusy nie przestały płynąć, ale co przynajmniej dla mnie jest najdziwniejsze, kolejki do okienek bankowych w celu zdeponowania ciężko zarobionych pieniędzy wcale nie zmalały. Czyżby nie było alternatywy na przechowywanie pieniędzy? No nie, tak źle jeszcze nie jest. Oprócz trzymania pod materacem (nie radzę), można zdeponować w uniach kredytowych, w firmach ubezpieczeniowych, agencjach inwestycyjnych. Można też wziąść udział w operacjach „peer to peer lending” i samemu stać się bankiem. Wszystko to wygląda lepiej od dania złodziejowi portfela do potrzymania. A my mimo wszystko, czy to ziąb czy upał, słońce czy deszcz w każdy piątek lub najpóźniej sobotę niesiemy naszą” pejdę” do „banczku”, a potem delektujemy się że nam urosło. Urosło, o tyle ile sami dopłaciliśmy, bo przecież 0.0….coś tam % to już nawet nie śmiech, to rabunek w biały dzień. Szczególnie gdy popatrzymy na pożyczki hipoteczne… 30 letnie 4%+, linie kredytowe 5%+, komercyjne 6%+, studenckie 7%+, karty kredytowe od 12 – 26%, a do tego mając 1 milion depozytów mogą dopożyczyć z państwowej kasy 10 i uprawiać sobie Las Vegas. Ryzyko, jakie ryzyko, jak będzie źle to podatnicy wykupią, a jak się zarobi przypadkiem (nawet nie koniecznie legalnie, o czym było na początku) bonusy dla wszystkich. No nie zupełnie dla wszystkich, napewno nie dla depozytorów (czyli właścicieli pieniędzy), napewno nie dla personelu obsługującego okienka bankowe (zwykle bardzo mili i uprzejmi ludzie specjalnie dobrani aby lepiej wzbudzać zaufanie), bonusy (i to milionowe) dostają członkowie Rad Nadzorczych i wierhuszka administracyjna.
Po tych wszystkich rewelacjach, mój Bartek (mieszanka Rodesian Ridge Back i Pitt Bulla) nie zdeponował by nawet swojej kości……. a my jakby nigdy nic…..odpowiadamy na niskie ale nie za bardzo szczere ukłony bankierów….. zasuwamy do swoich prac czy biznesów…. po to aby w następny piątek czy najpóźniej sobotę dostarczyć kolejny depozyt.
Życzę (nieszczerze) następnych udanych depozytów. Natomiast szczerze zapraszam do lektury mojego następnego artykułu o tytule „Cichy morderca pieniędzy”, być może wyjaśnię przyczyny naszego „uzależnienia” w robieniu depozytów bankowych.
Zbyszek Karas

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *