“Umrzeć – tego się nie robi kotu.

Bo co ma począć kot

w pustym mieszkaniu.

Wdrapywać się na ściany.

Ocierać między meblami.

Nic niby tu nie zmienione,

a jednak pozamieniane.

Niby nie przesunięte,

a jednak porozsuwane.

I wieczorami lampa już nie świeci…”

Wiersz Wisławy Szymborskiej „Kot w pustym mieszkaniu” to przejmujące studium żalu po przyjacielu, gdzie zwierzątko jest synonimem tęsknoty i pretensji do losu po stracie najbliższej osoby. Utwór przeszywający w aspekcie ostatniej nagłej śmerci Redaktora rodem z Krakowa, Leszka Pieśniakiewicza. Przez ostatni miesiąc przebywałem w Chicago gdzie właśnie gościł mnie Leszek, dziennikarski druh z którym splotła mnie historia 26 lat temu. Od pierwszego wypalonego papierosa zbliżyło nas identyczne spojrzenie na świat, media, sport. Przez ćwierćwiecze przegadaliśmy tysiące godzin, czasem się pospieraliśmy, ale z nim nie można było się kłócić naprawdę, chociaż byłem świadkiem gdy kilkakrotnie kończył znajomość, ale wtedy musiał się na kimś zawieść kompletnie i sprawy nie dało już się odkręcić. Nie znam nikogo kto miałby do niego pretensje, Leszek był genetycznie zaprogramowany na pomaganie, był twórcą idei, ludzi, karier, tytułów prasowych. Zmarł jeden z najlepszych dziennikarzy polskich w Chicago, po wielu latach wspólnej pracy jestem tego pewien i zgodzą się z tym wszyscy znający ten zawód i środowisko polonijne. Odszedł od nas najżyczliwszy z nas, człowiek nie mający w sobie zawiści która tak okrutnie zżera Polaków. Nigdy nie myślałem o Nim jako przyjacielu, dopiero kilka dni po jego śmierci zdaję sobie sprawę jak ważną był dla mnie osobą. Bo kimże jest Przyjaciel? Ponoć to osoba która wie wszystko o tobie i wciąż cię lubi. Jeśli tak, to Leszek był moim wielkim przyjacielem, znał moje wady jak nikt inny i nigdy nie dał tego po sobie znać. Tolerancja, zrozumienie, wyrozumiałość – zazdrościłem Leszkowi tych cech, porywczy z natury mogłem się tylko uczyć od Niego. Niemal równo trzy lata temu straciłem swoją wielką chicagowską przyjaciółkę, Krystyna Małecka była pod wieloma względami podobna do Leszka Pieśniakiewicza, nawet gotowali podobnie fantastyczne potrawy. Dziś pewnie omawiają kulinarne kwestie w lepszym ze światów, my na tym ludzkim łez padole możemy mieć tylko pretensje że zostawili nas w żalu i samotności. Lester! Miałeś zrobić korektę mojej książki! Mieliśmy takie wielkie plany na przyszłość i co? Zostawiłeś nas z rozdartymi sercami, tego nie robi się bliskim…

„…Coś się tu nie zaczyna

w swojej zwykłej porze.

Coś się tu nie odbywa

jak powinno.

Ktoś tutaj był i był,

a potem nagle zniknął

i uporczywie go nie ma.”

Sławomir Sobczak

Kraków, 12 05 2015

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *