W przedostatniej kolejce spotkań NHL Chicago Blackhawks zmierzyło się na wyjeździe z St. Louis Blues. Hawks walczyli o utrzymanie sie na 3. miejscu w grupie i o ewentualny awans na drugą pozycję, Blues zaś o pierwsze miejsce w tabeli.

W pierwszej części meczu obie drużyny stworzyły po parę niezłych pozycji strzeleckich, ale obaj bramkarze (Allen i Crawford) potrafili zachować czyste konto. Nie brakowało również twardych wejść ciałem, w których przewagę mieli gospodarze. Bezbramkowy remis był więc sprawiedliwy.

W drugiej tercji jedynego gola w tej części gry zdobyli Blues, wykorzystując przewagę liczebną (na ławkę kar na 4 minuty powędrował Rundblad). Krążek po strzale z daleka Pietrangelo odbity został przez Beckesa. Crawford zdołał obronić pierwsze uderzenie, ale przy dobitce Jaskina był już bezradny.

W trzeciej odsłonie spotkania padły jeszcze dwa gole, po jednym dla każdej ze stron. Najpierw na 2:0 podwyższył Stastny kończąc kontrę 3 na 1 Blues, a na 4.31 minuty przed końcem meczu honorowe trafienie dla przyjezdnych zaliczył Shaw, dobijając strzał Teravainena.

Dzięki tej wygranej, przy jednoczesnej porażce Nashville Predators z Minnesota Wild 2:4, Blues zapewnili sobie tytuł mistrzowski w grupie centralnej konferencji zachodniej i mają jeszcze szanse na wygranie całej wspomnianej konferencji. Hawks na pewno nie wyprzedzą ani St. Louis i Nashville, a w ostatnim meczu sezonu z Colorado walczyć będą o utrzymanie 3. lokaty. Aby to osiągnąć chicagowianie muszą zdobyć przynajmniej jeden punkt w Denver lub liczyć na potknięcie Minnesoty w St. Louis. Jeżeli tak się nie stanie, Hawks spadną na 7. miejsce w tabeli konferencji zachodniej i w pierwszej rundzie playoffs zmierzą się z Anaheim Ducks lub… St. Louis Blues. Jeżeli jednak chicagowianie utrzymają 3. miejsce w grupie to czekać na nich będą hokeiści Nashville Predators.

Wszystko więc w rękach i nogach samych zawodników Hawks, którzy wyjeżdżając na lód w Denver w sobotę wieczorem będą znać wynik meczu St. Louis – Minnesota. Emocji nie zabraknie więc do końca.

Bez względu jednak na to, które miejsce Blackhawks zajmą, chciałbym tylko przypomnieć, że najlepsi gracze tego zespołu, występujący w nim od sezonu 2009-10 do dnia dzisiejszego, rozegrali w fazie playoffs oraz rozgrywkach międzynarodowych ponad 100 (!!!) meczów więcej niż niektórzy ich rywale. To tak jakby w okresie 6 lat zagrać 7 sezonów NHL!!! To tylko takie przypomnienie dla wszystkich, którzy uważają, że chicagowianie zawiedli w tym roku. Nic bardziej mylnego. Co mają powiedzieć kibice L. A. Kings, których pupile po wygraniu Stanley Cup w ubiegłym roku, po czwartkowej przegranej z Calgary Flames 1:3 nie zakwalifikowali się do playoffs!

Czy Hawks mają więc szanse na tytuł mistrzowski? Oczywiście, że tak, ale jak co roku nie będzie to zadanie łatwe, gdyż głodnych zwycięstwa tego trofeum jest wielu. Jeżeli do składu wróci na pierwszą rundę Patrick Kane nie życzę nikomu walki z Hawks w serii do 4 zwycięstw.

* ST. LOUIS BLUES – CHICAGO BLACKHAWKS 2:1 (0:0, 1:0, 1:1)
1:0 Jaskin (12. gol w sezonie, podczas gry w przewadze) asysty: Backes i Pietrangelo 37.10 min.
2:0 Stastny (16.) asysty: Schwartz i Shattenkirk 54.05 min.
2:1 Shaw (15.) asysty: Teravainen i Rozsival 57.21 min.

Strzały na bramkę: 25-22 na korzyść Blues

Leszek Zuwalski

meritum.us

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *