Do niedzielnego wyjazdowego meczu przeciwko Winnipeg Jets hokeiści Chicago Blackhawks przystępowali, podobnie jak ich rywale, z pozycji “dzikiej karty” w klasyfikacji do playoffs.

O ile gospodarze na tym miejscu są już od paru ładnych tygodni to goście trafili na dół tabeli w sobotę wieczorem, po tym jak Minnesota Wild wygrała 4:1 z L.A. Kings i o jeden punkt wyprzedziła Hawks w grupie. Chicagowianie mieli więc szanse na powrót na 3. miejsce w tabeli pod warunkiem oczywiście wygranej. Zadanie o tyle trudne, gdyż z Jets w tym sezonie gra się Blackhawks bardzo ciężko (1 wygrana i 3 porażki).

Niedzielny pojedynek rozpoczął się bardzo ostrożnie z obu stron. Z biegiem czasu inicjatywę zaczęli przejmować Jets stwarzając dogodne sytuacje strzeleckie pod bramką Crawforda. Z okazji tych nic jednak konkretnego nie wynikło i Hawks po przetrzymaniu lekkiego naporu gospodarzy sami zaczęli śmielej atakować. Efektem tego była bramka strzelona w grze w przewadze liczebnej przez Shawa, który skutecznie dobił strzał Saada.

W drugiej tercji padły wszystkie 3 gole dla Jets, z których jeden – pierwszy (Byfuglien) – nie powinien mieć miejsca. Został on zdobyty wtedy, kiedy na ławce kar przebywał niesprawiedliwie Hjalmarsson. Sędziowie dopatrzyli się jego faulu, którego po prostu nie było. Gospodarze wyrównali, a później podwyższyli na 2:1 grając w osłabieniu. Hawks popełnili kardynalny błąd przy zmianie zawodników i kontrę 3 na 2 skutecznie zakończył ładnym zwodem Wheeler. Chicagowianie wyrównali na 2:2 po golu Richardsa, który zmienił kierunek lotu krążka po strzale Oduy’i. Gdy wydawało się, że remisem zakończy się druga odsłona gry Byfuglien potężnym uderzeniem z dystansu (kolejna przewaga liczebna gospodarzy) pokonał Crawforda.

W trzeciej tercji Jets próbowali kontrolować mecz, ale tym razem chicagowianie pokazali prawdziwy charakter. W 47. minucie spotkania sytuację sam na sam wykorzystał Sharp przy niezamierzonej pomocy sędziego, który w strefie środkowej zderzył się z powracającym do obrony zawodnikiem Jets.

Na niespełna 4 minuty przed końcem regulaminowego czasu gry na ławkę kar powędrował Rozsival, ale kolejna przewaga liczebna Winnipeg nie została wykorzystana, co zemściło się na gospodarzach 30 sekund przed końcową syreną spotkania. Gospodarze myśleli już o dogrywce i zdobytym jednym punkcie lecz Hawks ostatnim zrywem zdobyli zwycięskiego gola na 4:3 autorstwa Toewsa, który zmienił kierunek lotu krążka po uderzeniu Hjalmarssona.

Dwa bardzo cenne punkty trafiły na konto Hawks, który dzięki temu powrócili na 3. miejsce w swojej grupie. Na cieszenie się z tego faktu nie będzie zbyt wiele czasu, gdyż już jutro chicagowianie w United Center podejmować będą aktualnych mistrzów NHL – L.A. Kings.

Nie zmienia to oczywiście faktu, że Hawks zagrali wczoraj z wielką wolą walki i determinacją. Takich właśnie chicagowian trudno komukolwiek zwyciężyć, gdyż taka właśnie determinacja w grze połączona z ich umiejętnościami jest po prostu mieszanką piorunującą.

* WINNIPEG JETS – CHICAGO BLACKHAWKS 3:4 (0:1, 3:1, 0:2)
0:1 Shaw (14. gol w sezonie, podczas gry w przewadze) asysty: Saad i Keith 18.30 min.
1:1 Byfuglien (17. podczas gry w przewadze) bez asysty 24.34 min.
2:1 Wheeler (25., podczas gry w osłabieniu) asysty: Myers i Ladd 27.40 min.
2:2 Richards (12.) asysty: Oduya i Vermette 36.19 min.
3:2 Byfuglien (18., podczas gry w przewadze) asysty: Ladd i Stafford 39.34 min.
3:3 Sharp (14) bez asysty 46.27 min.
3:4 Toews (25) asysty: Hjalmarsson i Hossa 59.29 min.

Strzały na bramkę: 34-24 n korzyść Jets

Leszek Zuwalski

meritum.us

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *