Jeszcze przed niespełna tygodniem pisałem o szansach Chicago Blackhawks na zajęcie pierwszego miejsca w swojej grupie. Pod nieobecność Patricka Kane’a chicagowianie spisywali się nad podziw dobrze, co przy lekkiej zadyszce St. Louis Blues i Nashville Predators pozwalało myśleć o takim właśnie pozytywnym scenariuszu. Niestety karta szybko się odwróciła i po przegranym meczu z Philadelphia Flyers napisałem, że zmiany nastrojów towarzyszyć nam będą do końca regularnego sezonu i że zamiast myśleć o pierwszym miejscu Hawks walczyć będą teraz o utrzymanie 3. lokaty w dywizji.

Okazją na powiększenie dorobku punktowego miał być więc wczorajszy pojedynek w United Center przeciwko Columbus Blue Jackets, drużyną, która nie ma już żadnych szans na awans do playoffs, ale wygrała 8 z ostatnich swoich 10 spotkań.

W piątkowy wieczór okazało się, że bardziej na zdobyczach punktowych zależy gościom, gdyż to oni już po pierwszych 20 minutach gry prowadzili 4:2 i prezentowali się na tle nieprzygotowanych psychicznie do meczu Hawks dużo lepiej. Frywolność zagrań gospodarzy była przerażająca. Błędy popełniali nie tylko zmiennicy (Rundblad), ale również rutyniarze (Keith). W bramce najlepszego dnia nie miał również Corey Crawford, którego już w pierwszej odsłonie pojedynku zmienił Scott Darling. Winą za 4 puszczone gole nie można jednak obarczać tylko golkipera chicagowian. Sprokurowane sytuacje sam na sam to nie jego wina, ale trener Quenneville zdecydował się na takie posunięcie aby zmobilizować swoich zawodników do dokładniejszej gry. Poskutkowało to lepszą postawą Hawks w drugiej i trzeciej tercji ale nie przełożyło się na zdobycze bramkowe. Ostatecznie chicagowianie przegrali z Columbus Blue Jackets 2:5 i co najbardziej martwi to występy hokeistów, którzy powinni błyszczeć a są kompletnie niewidoczni. Mówię tutaj o zawodnikach takich jak Sharp, Richards, Vermette, Versteeg czy Bickell. Toews, Hossa czy Saad sami meczów nie wygrają.

Dwa następne pojedynki Hawks rozegrają przeciwko jeszcze mocniejszym rywalom niż Philadelphia czy Columbus. W niedzielę Blackhawks na wyjeździe zmierzą się z Winnipeg Jets a w poniedziałek u siebie z Los Angeles Kings. Może się tak zdarzyć, że jeżeli chicagowianie nie zdobędą w tych meczach punktów to już we wtorek znajdą się na 4. miejscu w grupie za Minnesota Wild, zespołem który traci na dzień dzisiejszy do Hawks zaledwie 1 punkt.

* CHICAGO BLACKHAWKS – COLUMBUS BLUE JACKETS 2:5 (2:4, 0:0, 0:1)
1:0 Saad (22. gol w sezonie) asysty: Oduya i Sharp 3.26 min.
1:1 Johansen (25.) bez asysty 4.07 min.
1:2 Atkinson (17.) asysta: Goloubef 9.24 min.
2:2 Toews (24.) asysty: Oduya i Versteeg 11.38 min.    
2:3 Connauton (9.) bez asysty 13.03 min.
2:4 Atkinson (18., podczas gry w osłabieniu) asysty: Goloubef i Anisimov 15.46 min.
2:5  Atkinson (19., do pustej bramki) asysty: Foligno i Johansen 59.01 min.

Strzały na bramkę: 33-27 na korzyść Hawks

Leszek Zuwalski

meritum.us

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *