Nawet w latach, gdy Hawks zdobywali tytuły mistrzowskie a Edmonton Oilers, wczorajszy przeciwnik chicagowian, nie myśleli w ogóle o awansie do playoffs gra z tym rywalem była po prostu dla Blackhawks zawsze męczarnia. Kibice zgromadzeni w piątkowy wieczór w United Center mieli nadzieję, że tym razem tak nie będzie, tym bardziej, że stawka tego pojedynku była większa niż tylko 2 punkty, aczkolwiek jedno z drugim się ściśle wiąże.

Zwycięstwo gospodarzy przybliżało ich bowiem do Nashville Predators i St. Louis Blues, które przewodzą stawce drużyn w dywizji centralnej NHL, ale ostatnio same gubią punkty i przechodzą lekkie kryzysy. Wygrana pozwalała również Hawks na odskoczenie od Minnesoty Wild i Winnipeg Jets, zespołów, które są tuż za chicagowianami, ale grają, szczególnie Wild, bardzo dobrze i tylko czyhają na potkniecie Blackhawks.

Wczorajszy pojedynek potwierdził niestety obawy pesymistów. Przez 40 minut gry bardziej ułożoną, agresywniejszą i dokładniejszą drużyną była ekipa Oilers, która po dwóch tercjach zasłużenie prowadziła 1:0 po strzale Roy’a, a wcześniejszym błędzie Keitha za swoją bramką. Po obrońcy Hawks widać, że w parze z Rundbladem nie czuje się pewnie i stąd często jego ryzykowne zagrania, które czasami – niestety – kończą się źle.

O tym, iż gospodarze przegrywali tylko 0:1 zawdzięczać mogą swojemu bramkarzowi Corey’owi Crawfordowi, który był wczoraj najlepszym chicagowskim zawodnikiem na lodowisku. Owszem, Hawks także stworzyli parę dogodnych sytuacji do zdobycia gola, ale były one wynikiem zrywów, a nie stałej, płynnej gry gospodarzy. Najbardziej drażniącym elementem gry pretendentów do tytułu mistrzowskiego były straty krążka we własnej i środkowej strefie lodowiska w sytuacjach zupełnie niegroźnych.

Na ostatnie 20 minut spotkania Hawks wyjechali dużo bardziej skoncentrowani i zaangażowani. Eksperymentalne trójki napadu gospodarzy, powoli, aczkolwiek systematycznie zaczęły rozumieć się ze sobą coraz lepiej, a zmęczeni ciągłym pressingem goście zaczęli popełniać więcej błędów. W końcu wysiłki Hawks uwieńczone zostały wyrównującym golem Seabrooka, który potężnym strzałem z dystansu pokonał bardzo dobrze broniącego Scrivensa.
W dogrywce wynik meczu nie uległ zmianie i o zwycięstwie zadecydowały rzuty karne.

Wspomniany Crawford obronił wszystkie 3 karne, a nowy nabytek Hawks – Antoine Vermette strzelił celnie w trzeciej kolejce i Blackhawks wygrali ten pojedynek 2:1.

W niedzielę mecz przeciwko ubiegłorocznemu finaliście Pucharu Stanley’a, niezwykle mocnej drużynie N.Y. Rangers. Poziom gry chicagowian musi się zdecydowanie podnieść, gdyż to co wystarczyło na Edmonton na Rangers może nie wystarczyć.

* CHICAGO BLACKHAWKS – EDMONTON OILERS 2:1 po rzutach karnych (0:1, 0:0, 1:0, 0:0, karne 1:0)
0:1 Roy (7. gol w sezonie) asysta: Yakupov 15.15 min.
1:0 Seabrook (8. ) asysty: Toews i Hossa 53.58 min.
karne: 1-0 Vermette

Strzały na bramkę: 47-39 na korzyść Oilers

Leszek Zuwalski

meritum.us

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *