Zaistniał spory problem z inauguracją rozgrywek zawodowej amerykańsko-kanadyjskiej ligi piłkarskiej, pierwszy mecz mistrza Los Angeles Galaxy z Chicago Fire ma się odbyć pojutrze, ale do niego raczej nie dojdzie, chyba że nastąpi przełom w rozmowach przedstawicieli związku zawodowego piłkarzy z włodarzami MLS.

Punktów spornych jest sporo, a wynika to z formuły niespotykanej gdzie indziej, zawodnicy podpisują bowiem kontrakty z ligą a nie z klubami, o wolnym rynku mowy być więc nie może. Piłkarze twierdzą, że nie walczą o kasę, chcą tylko mieć większy wpływ na to, gdzie grają. Właściciele klubów twierdzą, iż spełnili oczekiwania sportowców podnosząc im ostatnio średnie roczne zarobki do 186 tys. dolarów co w USA w sporcie zawodowym rekordem bynajmniej nie jest. Kopacze z kolei wskazują na gwiazdy zarabiające krocie, taki Jozy Altidore za sezon zgarnia 6 mln zielonych, a MLS szybko rośnie w siłę czego zawodnicy specjalnie w kieszeniach nie odczuwają.

Szefostwo klubów proponuje by tylko ponad 32-letni gracze z dodatkowo ponad 10-letnim stażem w jednym zespole mogli uzyskiwać prawo do wyboru nowego klubu, piłkarze się stanowczo na takie dictum buntują. Tyle że właściciele klubów to często miliarderzy będący właścicielami zespołów w innych ligach zawodowych i mając doświadczenie w pertraktacjach ze strajkującymi sportowcami stawiają piłkarzy, którzy poza wyjątkami w MLS bynajmniej milionerami nie są, na straconej pozycji.

Problemowi przyjrzał się Tim Booth z AP i rzeczywiście podane przez niego przykłady i dane pokazują na ewidentne i nonsensowne dysproporcje. Zach Scott gra w Seattle, w drużynie Sounders, zarabiając rocznie $52 tys. podczas gdy jego kolega z zespołu Clint Dempsey ma roczny kontrakt w wysokości… $6,7 mln.

Minimalne wynagrodzenie graczy w MLS jest jednym z głównych powodów strajku, jak się okazuje z 572 piłkarzy zgłoszonych do rozgrywek 297 z nich – czyli 52 procent – nie dostaje za swoją pracę $100 tys. rocznie, a prawie połowa z tych 297 graczy ma mniej niż $50 tys. Zawodnicy grać za grosze nie chcą widząc pełne stadiony i zainteresowanie telewizji. Walczą o podwyżki i prawo do samostanowienia bo istotnie w tej chwili są w pewnym sensie niewolnikami właścicieli klubów i władz ligi. Minimalne wynagrodzenie piłkarza w MLS to w tej chwili tylko $36.500, dziwnie zaiste mogą czuć się gracze występując na murawie z takim Michaelem Bradley’em zarabiającym w Toronto $6,5 mln czy z Kaką, który ma zagwarantowane w Orlando City $7,2 mln.

W ubiegłym sezonie w MLS tylko 15 piłkarzy miało kontrakty większe niż 1 mln dolarów, liga, która właśnie wkracza w 20. rok istnienia urosła w siłę kosztem pensji graczy. Czy strajk zakończy wyzysk? Osobiście wątpię, ale życzę piłkarzom szczęścia i zdrowia, w rozmowach z rekinami finansjery (a właściciele klubów w ogromnej przewadze są właśnie nimi) przyda się jak znalazł…

Sławomir Sobczak

meritum.us

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *