W 2020 roku Apple chce wprowadzić na rynek auto elektryczne. Nie zrobi tego, jeśli nie będzie w stanie wyprodukować auta perfekcyjnego

Auta elektryczne mogą być hitem w niektórych miastach, a nawet w takich stanach, jak Kalifornia, czy lokalnym folklorem, jak w Paryżu. Poważnym nadużyciem byłoby stwierdzenie, że ekologiczny napęd w motoryzacji odniósł sukces.

Koncerny motoryzacyjne wydały już miliardy dolarów, ale auta z elektrycznym napędem nadal są drogie i raczej pozostają ekstrawagancją niż powszechnym środkiem poruszania się po miastach. Sporo optymizmu tchnęło w rynek włączenie się bawarskiego koncernu BMW, który wyprodukował i z powodzeniem sprzedaje elektryczny model i3 i pewnie z porównywalnym sukcesem będzie sprzedawał i8. Niektóre bogate miasta europejskie polubiły te auta, z pewnością Szwajcarzy, dla których staniały one z powodu drogiego franka.

BMW pozostaje marką premium, a miasta, żeby oczyścić powietrze potrzebują marek masowych.

Nie potwierdziły się do końca optymistyczne „elektryczne” prognozy prezesa Renaulta/Nissana, Carlosa Ghosna, który wprawdzie zawojował Norwegię, zwłaszcza Oslo. Nissan i Renault zarabiają pieniądze, ale nie na napędzie elektrycznym, na który silniki tradycyjne jeszcze muszą pracować.

Także w Polsce, gdzie narzekamy na kiepską jakość powietrza programy wspierania rozwoju flot aut elektrycznych jakoś nie mogą ruszyć z miejsca. Ładowarki do samochodowych baterii to nadal rzadkość. Kilka firm kupiło sobie po jednym egzemplarzu, dokupiły do tego auto i prezesi chętnie chwalą się tym przed gośćmi. Miasta, które chcą pokazać jak bardzo są ekologiczne i chcą wygrać w rywalizacji z innymi zapewniają, że mają plany takich zakupów. Na razie to wszystko.

I to wszystko może się zmienić, jeśli na rynek motoryzacji wejdzie Apple. Gigant IT nie miał produktu, który odniósł porażkę na rynku. Steve Jobs, a teraz jego następca Tim Cook wyspecjalizowali się nie tylko w perfekcji, ale jak nikt potrafili przed ich wprowadzeniem rozgrzać rynki do czerwoności. Tak aby konsumenci „musieli to mieć” . Teraz Apple wyraźnie się spieszy i „wyjmuje” z innych firm – także motoryzacyjnych – najlepszych inżynierów, ma ich być w sumie 200, żeby przygotowali taki napęd elektryczny, który będzie bez zarzutu. I żeby auto Apple było gotowe w 2020 roku.

Chętnych do współpracy z gigantem z Cuppertino nie brakuje, bo wierzą, że Apple zrobi wszystko aby sukces był gwarantowany. Mniejsza z tym, że odchodząc zdarza im się zrywać wieloletnie kontrakty pracy. Pracować dla Apple, to nadal zaszczyt.

Przy tym jeśli ostatecznie Apple zdecyduje się na wyprodukowanie własnego auta elektrycznego to wiadomo, że zrobi to dobrze. I ruszy całą branżę, bo przecież nadal problemem pozostaje nie konstrukcja takiego pojazdu, a bateria stanowiąca ograniczenie dla swobody poruszania, chociaż są one już coraz mniejsze. Pozostaje jedno zagrożenie: Apple sygnalizuje, na razie nieoficjalnie, że jeśli w procesie przygotowawczym okaże się, że nie da się tego zrobić perfekcyjnie, to zarzuci projekt. Dla całej branży byłby to potężny cios, bo znaczyłoby, że dobrze zrobić się nie uda.

Danuta Walewska

ekonomia.rp.pl

foto: osxdaily.com

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *