Czy 100 dolarów amerykańskich to odpowiednia cena za obejrzenie dwóch meczów tenisowych w wydaniu najlepszych zawodniczek na świecie? Nie zadawano sobie takich pytań w Krakowie, gdzie od dzisiaj rozgrywany będzie mecz Pucharu Federacji Polska – Rosja.
Bilety na dwudniowe zmagania czołowych rakiet świata sprzedały się do końca ubiegłego tygodnia, normalne wejściówki były po 50 złotych, te po 360 „złociszów” na samym końcu, ale dwa razy po 15 tys. to pokaźna suma i miejmy nadzieję, że królewskie miasto zarobi na imprezie bo hala, która od niedawna ma tytularnego sponsora kosztowała prawie 400 mln złotych i spłacać się będzie wiele lat.
Kobiecy Puchar Federacji to odpowiednik męskiego Pucharu Davisa, czyli to mistrzostwa drużyn narodowych więc aspekt patriotyczny jest istotny zwłaszcza dla nas, małego narodu z dużymi aspiracjami i głodem sukcesu. Widać to przy okazji meczu z Rosjankami, zadęcie jest ogromne co wytłumaczyć można niezmiernie rzadkimi okazjami do podziwiania najlepszych tenisistów w Polsce.
Polski tenis w ostatnich latach odbił się od dna, to głównie zasługa Ryszarda Krauze, który wydał na program wsparcia utalentowanej polskiej młodzieży ponad 20 mln zł, co niespecjalnie jest w chwili obecnej eksponowane, gdy miliarder z Wybrzeża mocno finansowo podupadł. Nie ma też we władzach Polskiego Związku Tenisa poprzedniego prezesa, Krzysztof Suski po 1,5 roku sprawowania władzy ustąpił ze stanowiska czując się niedoceniony choć poświęcił dla idei budowy nowoczesnej federacji mnóstwo czasu i… pieniędzy. Poprzednik Suskiego, Jacek Kseń też podał się do dymisji, czyżby fotel prezesa PZT jest meblem wyjątkowo niewygodnym? Rozglądając się po Polsce gdzie godzina gry na korcie pod dachem to wydatek rzędu 80 złotych, a latem nieliczne korty – choć nie tak drogie poza weekendami – świecą pustkami coś tu mocno nie działa.
Do Tauron Areny w Krakowie tłumy ściągnie niewątpliwie najlepiej zarabiająca sportsmenka świata. Maria Szarapowa co roku zasila swoje konto 25 mln dolarów, głównie z kontraktów rekalamowych. Polska prasa szybko policzyła, że daje to 67 tys. zielonych dziennie czyli do kieszeni urodzonej na Syberii, a mieszkającej od lat na Florydzie wpada co minutę 46 dolarów. Według polskich tabloidów Masza to wyjątkowo wredna i niesympatyczna 28-letnia kobieta z mocno zadartym do góry nosem. Wczoraj na ceremonii losowania par w meczu Polska – Rosja kompletnie tego nie było widać. Pierwsze wrażenie gdy staje się obok ogromnej (188 cm wzrostu) Rosjanki? Wcale nie jest delikatnej budowy, w dresie wygląda imponująco kobieco, żadnych złudzeń – piszący o jej chłopięcej figurze widzieli ją tylko w telewizji. Piękna twarz, spokój w spojrzeniu, pewność siebie przebija się istotnie, ale dla dziennikarzy nie okazała nawet cienia zniecierpliwienia co przy opryskliwym wręcz kapitanie polskiej reprezentacji, który chciał skończyć konferencję prasową po kilkunastu sekundach wyglądało paradoksalnie. Opowieści o „bardzo wysokich standardach bezpieczenstwa” jakie jakoby obowiązują w pobliżu Rosjanki też można między bajki włożyć. W kilkudziesięcioosobowym tłumie fotoreporterów i kamerzystów sytuację próbował opanować jeden (!) ochroniarz, pracy zresztą wiele nie miał bo polscy i rosyjscy żurnaliści kłopotów nie sprawiali. W mediach polskich pełno jest opowieści i zdjęć pięknej Marii na spacerach po Krakowie, dziennikarze kilkakrotnie pytali o wrażenia by usłyszeć, iż Szarapowa, wbrew pobożnym życzeniom głównie trenuje i odpoczywa w hotelu, a na spacer wybrała się… raz i po Rynku raczej nie śmiga oraz w tamtejszych restauracjach nie jada. I słusznie moim zdaniem, najlepsza kuchnia w grodzie Kraka jest z dala od centrum, a w hotelu Starym, który jest siedzibą Szarapowej karmią pewnie znakomicie.
W ogóle na spotkaniu czuło się nerwowość polskiej ekipy i rozluźnienie rosyjskiej „komandy”. Nic dziwnego, Rosjanki czterokrotnie wygrały Puchar Federacji, Polki dopiero po raz pierwszy awansowały do grupy światowej i są w gronie ośmiu najlepszych reprezentacji świata. Z drugiej strony Szarapowa i Kuzniecowa to wojowniczki, na dodatek nasza liderka Agnieszka Radwańska wygrywa z nimi bardzo rzadko. Układ gier po losowaniu niby sprzyja Polsce, jutro na kort pierwsze wyjdą Agnieszka Radwańska i Swietłana Kuzniecowa. Urszula Radwańska zmierzy się potem z Szarapową i w niedzielę wymienią się na krzyż, a jeśli będzie remis (oby, ale bardzo wątpię) zmierzą się pary deblowe Klaudia Jans-Rosolska/Alicja Rosolska vs. Anastazja Pawluczenkowa/Witalia Diaczenko.
W półfinale Grupy Światowej zwyciężczynie krakowskiego starcia zmierzą się z triumfatorkami spotkania Niemcy – Australia, które będzie rozgrywane równolegle z krakowskim w Stuttgardzie. Przegrany w Polsce zagra o utrzymanie się w elicie.
Czeka nas w każdym razie sportowe wydarzenie zimy w Krakowie, emocjonujący mecz w pięknej nowej hali z – miejmy nadzieję – kulturalnym dopingiem kompletu widzów na trybunach.
Tekst i zdjęcia
Sławomir Sobczak
meritum.us