W ciągu ostatnich sześciu lat tylko jedna z zawodniczek, które wygrały maraton w Chicago nie była na dopingu!
Po wielkiej wpadce Rosjanki Lidii Szobuchowej, zwyciężczyni chicagowskiej imprezy w latach 2009-2011 teraz wpadła Kenijka Rita Jeptoo, której udało się być najlepszą w tym i ubiegłym roku oraz zająć drugie miejsce w 2012, gdy triumfowała Etiopka Atsede Baysa.
Czy można mówić o klątwie maratonu w Chicago? Raczej nie, aczkolwiek sześć przypadków śmiertelnych na trasie biegu od 1998 r. oraz tragiczny los jednego z największych biegaczy jakiego mogliśmy podziwiać na trasie w “Wietrznym Mieście” czyli Samuela Wanjiru skłaniają do refleksji. Kenijski mistrz olimpijski z Pekinu i wielki wygrany maratonów w Chicago w 2009 i 2010 r. skręcił sobie kark w maju 2011 roku, gdy salwował się ucieczką przez balkon przed szarżującą zazdrosną żoną (nota bene miała rację bo w sypialni była jej rywalka do serca) młodego i jurnego, a w chwili śmierci liczącego sobie zaledwie 25 lat biegacza. Wanjiru był w Chicago absolutną sensacją, jeździły za nim japońskie telewizje bo w Fukuoce spędził młodzieńcze lata, mówił zresztą po japońsku swobodnie – byłem świadkiem wywiadu jakiego udzielił zaraz po osiągnięciu mety właśnie w tym języku. Po powrocie do Kenii mając kilka milionów dolarów na koncie zaszalał i zakupił wielką farmę, tudzież obdarował najbliższych domami i samochodami. W kraju, gdzie przeciętny farmer zarabia rocznie 780 dolarów dysponował majątkiem niebywałym, ale życie rodzinne natychmiast mu się posypało, a w grudniu 2010 r. został aresztowany za posiadanie kałasznikowa i groźby skierowane pod adresem żony. Ślubnych miał zresztą Wanjiru aż trzy i po pogrzebie rozpoczęły wielką walkę o majątek liczony na 10 mln dolarów, dołączył do stadka wilków także ojciec cudem odnaleziony po latach.
Historia rosyjskiej biegaczki nie jest tak tragiczna, ale również nadaje się na scenariusz filmu fabularnego. Kilka tygodni temu niemiecka telewizja ARD zaprezentowała film, na którym Szobuchowa opowiada jak opłacała się działaczom rosyjskiej federacji lekkoatletycznej by ci kryli jej wpadki dopingowe. Zwyciężczyni m.in. londyńskiego maratonu za samą możliwość startu na igrzyskach olimpijskich zapłaciła w trzech ratach 450 tys. euro, odzyskała ponoć 300 tys., ale choć pierwsza dyskwalifikacja mija jej w styczniu przyszłego roku grozi jej czteroletni rozbrat z wielkim bieganiem. Ponadto anulowano jej wszystkie wyniki po 9 października 2009 i nakazano oddać wszelkie nagrody finansowe, a tylko za zwycięstwo w cyklu World Marathon Majors – gdzie liczą się wyniki sześciu najważniejszych biegów na świecie – dostała milion dolarów.
Kłopoty ze swoim paszportem biologicznym ma Kenijka. Rita Jeptoo w listopadzie miała odebrać w Nowym Jorku nagrodę dla zwyciężczyni serii Masters, ale okazało się, że stosowała EPO więc ceremonię odwołano. Próbka B potwierdziła stosowanie erytropoetyny i Jeptoo w styczniu stanie przed Trybunałem Arbitrażowym d/s sportu. Szansę na wyjście z sytuacji obronną ręką ma atletka marne, świat sportu ma już dosyć Kenijczyków dominujących w biegach długich, ale wpadających co chwila na dopingu. Trenerem Japtoo jest Włoch Claudio Berardelli, szkoleniowiec Matthew Kisorio – jednego z najlepszych półmaratończyków świata przyłapanego na nielegalnym wspomaganiu się.
Biegaczy kenijskich, u których stwierdzono doping jest w ciągu ostatnich lat ok. 20 i nic nie wskazuje na to, iż proceder jest w zaniku. A do maratonu w Chicago w chwili gdy kończę pisać ten tekst już tylko 293 dni i 14 godzin. Od pierwszego biegu rozegranego w 1977 r. panie startują na równych prawach, ale z tym dopingiem to chyba przesadziły…
Sławomir Sobczak
meritum.us