Bez chorego Duncana Keitha zagrali wczoraj swój pojedynek z Minnesota Wild hokeiści Chicago Blackhawks. Jak się okazuje, wirusy dosięgają nawet najlepszych obrońców NHL, ale wszyscy kibice Hawks mieli nadzieję, że nawet bez Keitha gospodarze będą potrafili pokonać groźnych rywali.

Trener Joel Quenneville zadecydował, że miejsce swojego obrońcy nr 1 zajmie David Rundblad, który – jak się później okazało – spisywał się w tym pojedynku całkiem nieźle.

Dziwny był to mecz w wykonaniu chicagowian. Po przespaniu pierwszej tercji, w której nota bene Hawks straciły jednego gola, w drugiej odsłonie gry gospodarze podkręcili tempo, byli w ciągłym ruchu podając dokładnie krążek, co przyniosło efekt w postaci 3 bramek (kolejno trafiali Seabrook, Hossa i Toews). W ostatnich 20 minutach Blackhawks ponownie oddały inicjatywę w ręce Wild, co goście skwapliwie wykorzystali doprowadzając do remisu. Był to zimny prysznic dla chicagowian, którzy ruszyli prawie natychmiast do zmasowanych ataków. Zakończyło się to kolejnymi golami dla Hawks (Kane i Smith) i w konsekwencji zasłużona, ale niepotrzebnie nerwowa, wygrana 5:3.

Chicago Blackhawks pokazało wczoraj, że jest na dzień dzisiejszy drużyną o klasę lepszą od aspirujących wysoko Wild. Musi jednak być spełniony – jak zresztą w każdym meczu NHL – jeden podstawowy warunek: walka przez pełne 60 minut. W innym razie nawet teoretycznie słabszy rywal, taki jak Minnesota, może napędzić sporo strachu faworytom.

Trzeba podkreślić, że pod nieobecność Duncana Keitha znakomicie rolę lidera w obronie Hawks przejął Brent Seabrook, któremu dzielnie wtórowali doświadczeni Hjalmarsson, Oduya i Rozsival.

W ataku jak zwykle dominowali Kane i Toews, którym wczoraj trener Quenneville przydzielał, oprócz stałych partnerów, także innych kolegów z drużyny. Widać było, że tego typu posunięcia taktyczne szkoleniowca Hawks utrudniały zadanie trenerom gości w dopasowaniu najlepszych opcji obrony.

Jeszcze na koniec obserwacja gry Patricka Sharpa. Po powrocie na lód po długiej przerwie w grze spowodowanej kontuzją kolana bramkostrzelny napastnik znalazł się w trzeciej linii ataku Hawks. Jego obecni koledzy: Shaw i Bickell to nie ta sama klasa co Toews i Hossa, z którymi gra obecnie – i to bardzo dobrze – Brandon Saad. W konsekwencji tego widać, że Sharp nie czuje się najlepiej w nowej roli, co nie oznacza, że się nie stara. Gra najlepiej jak potrafi, ale czy to przekona Quenneville do wstawienia go z powrotem do pierwszej formacji kosztem wspomnianego Saada? Na dzień dzisiejszy raczej do tego nie dojdzie, ale oby trenerzy chicagowskiej drużyny mieli tylko takie problemy urodzaju już do końca sezonu.

* CHICAGO BLACKHAWKS – MINNESOTA WILD 5:3 (0:1, 3:0, 2:2)
0:1 Vanek (4. gol w sezonie) asysta: Granlund 12.49 min.
1:1 Seabrook (6.) asysty: Versteeg i Kane 28.10 min.
2:1 Hossa (6.) asysty: Toews i Saad 32.19 min.
3:1 Toews (12) asysta: Smith 36.21 min.
3:2 Niederreiter (14., rzut karny) 47.13 min.    
3:3 Scandella (6) asysty: Folin i Koivu 50.03 min.    
4:3 Kane (15., podczas gry w przewadze) asysty: Toews i Seabrook 56.32 min.
5:3 Smith (4., do pustej bramki) asysty: Kane i Kruger 59.46 min.

Strzały na bramkę: 39-29 na korzyść Hawks.

Blackhawks z 45 punktami legitymuje się 2. dorobkiem w skali całej NHL, za Anaheim Ducks (47 pkt.), tyle że chicagowianie rozegrali jeden mecz mniej.

Leszek Zuwalski

meritum.us

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *