Do wczorajszego poranka nie wiadomo było czy w składzie Chicago Blackhawks w meczu wyjazdowym przeciwko N.Y. Islanders pojawi Jonathan Toews. Jego kontuzja, której doznał w spotkaniu z Boston Bruins okazała się na szczęście niegroźna. Kapitan Hawks miał więc okazję poprowadzić swoich kolegów do boju przeciwko jednej z największych niespodzianek tegorocznego sezonu NHL, ekipie Islanders.

W nowojorskiej drużynie występuje do niedawna jeszcze podstawowy obrońca Hawks – Nick Leddy. Chicagowianie musieli oddać tego gracza przed rozpoczęciem sezonu ze względu na limit płac, który byłby w innym przypadku przekroczony, co oznaczałoby płacenie surowych kar finansowych. Jak na razie Leddy w nowym otoczeniu spisuje się bardzo dobrze. W każdym meczu spędza średnio na lodowisku 20 minut i ma już na swoim koncie 14 punktów (5 goli i 9 asyst). Byłemu “Jastrzębiowi” kibice “Wietrznego Miasta” życzyli jak najlepiej, ale nie wczoraj.

W pierwszej odsłonie gry okazało się, że Islanders będą atakować tylko z kontry. Respekt jaki czuli przed Hawks był aż nadto widoczny, szczególnie w momentach, kiedy na lodowisku pojawiały się pierwsze dwie trójki napadu chicagowian. Na niewiele to się zdawało, gdyż wspomniana szóstka i tak okazje do zdobycia goli stwarzała. Najlepszej nie wykorzystał Brandon Saad przegrywając pojedynek na sam z bardzo dobrze broniącym Jaroslawem Halakiem. Tylko swojemu bramkarzowi nowojorczycy zawdzięczają zachowanie czystego konta w pierwszych 20 minutach gry.

W drugiej części spotkania sytuacja zmieniła się diametralnie. N.Y. Islanders przypomniało sobie dlaczego wygrało w tym roku tak wiele spotkań. Z drugiej strony Hawks stanęli. Rezultat: absolutna dominacja gospodarzy. Nawet po stracie gola autorstwa Carcillo Islanders nie załamało się i po 6 skundach, po fatalnym błędzie Duncana Keitha wyrównało. Tak jak w pierwszej tercji Halak, tak tym razem bramkarz chicagowian – Scott Darling uchronił swój zespół od utraty wielu goli i po 40 minutach nadal na tablicy wyników widniał rezultat remisowy, tyle że 1:1.

Przed trzecią odsłoną pojedynku kibice obu drużyn zadawali sobie pytanie, który zespół zada decydujący cios i mecz ten wygra? Po golu Patricka Kane’a w 44. minucie gry wydawało się, że będzie to Chicago Blackhawks, ale Islanders podnieśli się ponownie. Dwa gole zdobyte w odstępie 51 sekund i to nowojorczycy zjeżdżali do szatni jako zwycięzcy. Obiektywnie trzeba przyznać, że gospodarze byli w sobotę lepsi i zasłużyli na wygraną. Hawks wyglądali na przemęczonych i mogliśmy mieć tylko nadzieję, że w jakiś sposób szybko dojdą do siebie, bowiem już w niedzielę w United Center przyszło zmierzyć się z Calgary Flames.

*  NEW YORK ISLANDERS – CHICAGO BLACKHAWKS 3:2 (0:0, 1:1, 2:1)
0:1 Carcillo (4. gol w sezonie) asysty: Oduya i Hjalmarsson 34.25 min.
1:1 Clutterbuck (4.) bez asysty 34.31 min.
1:2 Kane (14.) asysta: Saad 43.46 min.
2:2 Okposo (7. podczas gry w przewadze) asysty: Tavares i Leddy 50.10 min.
3:2 Visnovsky (2.) asysty: Strome i Martin 51.01 min.

Strzały na bramkę: 41-25 na korzyść Islanders

Leszek Zuwalski

meritum.us

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *