Od spotkania z Calgary Flames rozpoczęli sześciomeczowy wyjazd zawodnicy Chicago Blackhawks. Ekipa z Kanady to jedna z największych niespodzianek in plus tegorocznego sezonu NHL.

W 20 pojedynkach Flames zdobyli 26 punktów (tylko 4 drużyny maja tych punktów więcej), strzelając rywalom aż 63 gole (tylko 3 zespoły zdobyły ich więcej). Zapowiadało to więc, że przyjezdni będą mieli ciężki orzech do zgryzienia. W pamięci chicagowian został także pierwszy mecz obu drużyn zakończony zwycięstwem Calgary 2:1 po dogrywce. W spotkaniu tym Hawks ostrzelało rywali aż 50 do 18, ale Jason Hiller miał wówczas dzień życia, broniąc w niewiarygodnych wręcz sytuacjach.

W czwartkowy wieczór chicagowianie wystąpili bez kontuzjowanych Sharpa, Shawa i van Riemsdyka, których zastąpili Carcillo, Nordstrom i debiutujący w NHL Adam Clendening. Właśnie ten ostatni w 4. minucie meczu otworzył konto strzeleckie Hawks, zdobywając rzecz jasna swojego pierwszego gola w NHL. Jego uderzenie z dystansu zaskoczyło Hillera, podobnie jak strzał Carcillo z lewego skrzydła parę minut później. Gospodarze odpowiedzieli golami w 13. i 14. minutach spotkania grając w przewadze liczebnej (obie kary absolutnie wymyślone przez sędziów, którzy postanowili pomóc Kanadyjczykom). Zamiast więc spokojnego kontrolowania pojedynku, wszystko zaczęło się ponownie od remisu.

Druga odsłona meczu zaczęła się od – używając nomenklatury bokserskiej – wymiany ciosów, w której lekką przewagę posiadali goście. Kontry Flames były jednak ciągle groźne, a to ze względu na udział w nich 4 zawodników. Przechodzenie z obrony do ataku gospodarzy było wręcz imponujące. Piątego gola tego spotkania zdobyli chicagowianie po ładnej akcji Kane’a i celnym strzale Seabrooka. Niestety radość Hawks trwała krótko. Calgary wyrównało po nieporozumieniu Keitha z Richardsem.

3:3 i 3. tercja, która już nie była tak płynna jak pierwsze 40 minut. Sporo niedokładnych podań i uwolnień sprawiły, że o zwycięstwie w tym meczu musiał zadecydować kolejny gol, którego strzelił najlepszy na lodowisku Patrick Kane (bramka palce lizać, hokejowy majstersztyk). Asystę przy tym trafieniu powinno zapisać się też bramkarzowi Flames Hillerowi, który podał idealnie na kij chicagowskiego napastnika. Oczywiście nie obyło się bez nerwowej końcówki, a to za sprawą kolejnej kary Hawks (tym razem zasłużonej dla Hjalmarssona) i wycofania bramkarza Calgary. Na wysokości zadania stanął wówczas Corey Crawford, broniąc w paru trudnych sytuacjach. Ostatecznie Blackhawks wygrało 4:3 i zdobyło bardzo ważne 2 punkty.

W kolejnych pojedynkach chicagowianie muszą jednak być bardziej ostrożni w “łapaniu” kar. 6 przewinień w jednym meczu – i to wyjazdowym – to stanowczo zbyt wiele.

* CALGARY FLAMES – CHICAGO BLACKHAWKS 3:4 (2:2, 1:1, 0:1)
0:1 Clendening (1. gol w sezonie, podczas gry w przewadze) asysty: Hossa i Versteeg 4.00 min.
0:2 Carcillo (2.) asysta: Kruger 7.12 min.
1:2 Byron (5., podczas gry w przewadze) asysty: Jooris i Giordano 13.44 min.
2:2 Wideman (8., podczas gry w przewadze) asysty: Gaudreau i Granlund 14.38 min.
2:3 Seabrook (5.) asysty: Kane i Richards 30.52 min.
3:3 Monahan (8.) asysty: Glencross i Byron 32.33 min.
3:4 Kane (7.) bez asysty 49.12 min.

Strzały na bramkę: 27-22 na korzyść Flames.

Najbliższe dwa mecze Blackhawks w sobotę, 22 listopada, i w niedzielę, 23 listopada, kolejno w Edmonton z Oilers (początek 9 PM) i w Vancouver z Canucks (8.30 PM).

Leszek Zuwalski

meritum.us

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *