35, 5, 20. Nie, to nie cyfry ostatniego totolotka ale minutowe fazy gry Chicago Blackhawks przeciwko Washington Capitals. Bez kontuzjowanego Patricka Sharpa (4 tygodnie przerwy), gospodarze wczorajszego meczu zagrali trzy różne rodzaje hokeja.
Pierwsze 35 minut spotkania to wręcz popis gry Hawks, którzy dominowali w każdym elemencie hokejowego rzemiosła, strzelając jednocześnie 2 bramki. Najpierw na prowadzenie wyprowadził chicagowian Brandon Saad, który wykończył indywidualną akcję po lewym skrzydle Mariana Hossy. Na 2:0 podwyższył Duncan Keith strzałem z dystansu, wykorzystując przewagę liczebną Hawks. Odpowiedzią Capitals na gole gospodarzy była momentami wręcz brutalna, siłowa gra i tylko dzięki wyrozumiałości sędziów goście mogą zawdzięczać fakt, że tylko raz grali wówczas w osłabieniu liczebnym.
Potem nastąpiła 5-minutowa katastrofa, kiedy to chicagowianie stracili 3 bramki, w tym dwie w odstępie 42 sekund!
Pierwszy gol to “zasługa” Brenta Seabrooka, który zaryzykował przechwycenie krążka w strefie obrony gości. Niestety próba się nie udała i kontra 2 na 1 przyniosła Capitals kontaktowe trafienie. Przy prowadzeniu 2:0 takie zachowanie doświadczonego obrońcy jest niewytłumaczalne. Drugi gol dla gości padł po przypadkowym odbiciu krążka przez wspomnianego Seabrooka do własnej bramki, a trzeci po strzale z dystansu i zmianie lotu krąża przez napastnika gości. W tym momencie Corey Crawford mógł być może lepiej ustawiony, ale trudno wymagać od golkipera zbyt wiele, kiedy swoi obrońcy pozwalają przeciwnikowi ustawić się na linii strzału, zasłaniając tym samym bramkarza.
Wreszcie ostatnie 20 minut. Znowu dominacja Blackhawks z jedną zasadniczą różnicą od pierwszych 35 minut. Z krzeseł prasowych 3. tercja wyglądała bardzo chaotycznie. Dużo desperackich ataków, ale przeprowadzanych bez “głowy”, a jak wiadomo: pośpiech nigdy nie jest dobrym doradcą. Efekt: 0 goli.
Szkoda 6. już przegranego meczu w regulaminowym czasie, i jak to miało miejsce w poprzednich pojedynkach, była to także 6. porażka odniesiona różnicą 1 bramki. Hawks muszą takie spotkania wygrywać, gdyż po pierwsze są drużyną lepszą, a po drugie potrzebne są punkty, gdyż rywalizacja w konferencji zachodniej jest bardzo wyrównana.
* CHICAGO BLACKHAWKS – WASHINGTON CAPITALS 2:3 (1:0, 1:3, 0:0)
1:0 Saad (2. gol w sezonie) asysty: Hossa i Shaw 17.12 min.
2:0 Keith (3., podczas gry w przewadze) asysty: Richards i Toews 20.56 min.
2:1 Burakovsky (3.) asysty: Marcus Johansson (4) 35.03 min.
2:2 Johansson (6.) asysty: Niskanen i Burakovsky 39.13 min.
2:3 Ward (7.) asysty: Niskanen i Alzner 39.55 min.
Strzały na bramkę: 40-24 na korzyść Hawks
Najbliższy mecz Blackhawks w niedzielę, 9 listopada, w United Center przeciw San Jose Sharks (początek 6 PM).
Leszek Zuwalski
meritum.us