Od lat pojedynki z St. Louis Blues nie były dla Chicago Blackhawks łatwe. Twardo, czasami na granicy brutalności grający sąsiedzi zza miedzy, zawsze stanowili dla Hawks twardy orzech do zgryzienia.

Dla przykładu, w ostatnim playoffs, Blues prowadzili w serii do 4. zwycięstw już 2:0 i napędzili sporo strachu chicagowianom. Ostatecznie Hawks wygrali serię 4:2, ale dramaturgii w tych spotkaniach nie brakowało, że chociażby wspomnieć zawieszenie na 2 mecze Brenta Seabrooka za brutalne uderzenie w głowę kapitana Blues Davida Beckes.

Wczorajszy pojedynek pomiędzy dwoma zespołami zapowiadał się więc bardzo interesująco. Zaczęło się bardzo dobrze dla Hawks, którzy już w pierwszej minucie objęli prowadzenie po strzale Patricka Sharpa. Chicagowianie wykorzystali grę w przewadze liczebnej 5:3, po tym jak gospodarze “złapali” dwie głupie kary. W NHL takich prezentów się nie marnuje. W 13. minucie Blues wyrównali po strzale Schwartza i błędzie Antti Raanty, który przepuścił lekkie uderzenie rywala pomiędzy parkanami.

Druga tercja zaczęła się ładną sekwencją 4 minut gry Hawks, którzy zamknęli parokrotnie Blues w ich strefie obrony. Później nastąpiła sześciominutowa wymiana ciosów i ataki sunęły raz na jedną, raz na drugą stronę lodowiska. Gole jednak nie padły i tempo meczu nieco spadło.

W 38. minucie fatalny błąd na linii niebieskiej swojej strefy popełnił Michal Rozsival. Jego podanie przechwycili gospodarze i po zamieszaniu podbramkowym zdobyli gola, którego nikt nie widział tylko oficjele w Toronto. Jak się później okazało przedstawiciele NHL mieli rację. Prowadzenie uskrzydliło Blues, którzy w ostatnich sekundach drugiej tercji, po strzale Jaskina podwyższyli na 3:1.

Do odrobienia strat chicagowianom zostało więc tylko 20 minut. Joel Quennville próbował różnych ustawień trójek ataku co przyniosło efekt w 3. minucie ostatniej odsłony meczu. Ładną akcję trójkowa Sharp-Richards-Versteeg golem zakończył ten ostatni. Kolejne próby Hawks następowały falami, ale niestety czasu na wyrównanie, podobnie jak w poprzednim pojedynku w Nashville, po prostu zabrakło.

Szkoda straconych 4 punktów i to z grupowymi rywalami, ale dzisiaj szansa na powrót do kolumn zwycięstw. Miejmy nadzieję, że w niedzielny wieczór w United Center kibice chicagowskiego zespołu będą mieli powody do radości.

* ST. LOUIS BLUES – CHICAGO BLACKHAWKS 3:2 (1:1, 2:0, 0:1)
0:1 Sharp (3. gol w sezonie, podczas gry w przewadze 5 na 3) asysty: Kane i Hossa 01.02 min.    
1:1 Schwartz (5.) asysty: Oshie i Pietrangelo 12.15 min.         
2:1 Reaves (1.) asysty: Lapierre i Ott 38.09 min.
3:1 Jaskin (1.) asysty: Pietrangelo i Berglund  39.54 min.
3:2 Versteeg (1.) asysty: Sharp i Richards 42.37 min.

Strzały na bramkę: 31-24 na korzyść Blues

Leszek Zuwalski

meritum.us

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *