Rozprawa w sądzie o przyznanie alimentów:
– Baco, a znacie tę oto Marynę?
– Ano znam.
– A to dziecko, to wyście jej zmajstrowali?
– Ano ja.
– A co będzie z płaceniem za dziecko?
– Ja tam panocku za te robote nic nie chce.

***

Do bacy wypasającego owieczki przyjeżdża pobliską drogą nowoczesnym samochodem ubrany w garnitur człowiek w średnim wieku. Po wyjściu z samochodu pyta:
– Baco, co tu robicie? Wypasacie owce?
– Tak, panocku…
– A baco, jak wam powiem ile macie tych owiec dokładnie, to dacie mi taką jedną, do upieczenia?
– Dobrze, panocku, domy…
Przyjezdny wrócił do samochodu, wziął laptopa, telefon satelitarny, połączył się z siecią, ściągnął dane z satelity, przetworzył, popracował chwilę nad programem, który mu to policzył i mówi:
– Baco, macie tu na tej łące 257 owieczek.
– Dobrze panocku… to wybierzcie sobie jedną.
Przybysz wybrał sobie jedną, ładną, białą; baca mówi:
– Panocku, a jak ja wom powim, kim wy jesteście, to oddacie mi ją…?
– Dobrze, oddam.
– No panocku, to wy jesteście konsultant Unii Europejskiej do spraw rolnictwa.
– A skąd to wiecie, baco!?
– Ano tak: jeździcie drogimi samochodami, pchacie się gdzie was nikt nie prosi, zabieracie biedniejszym od wos i nic nie wicie o mojej robocie! Oddojcie mi mojego psa!!!

***

Góral przyprowadził swoja żonę będącą w ciąży na badania okresowe. Lekarz zbadał gaździnę, przyjął honorarium, pożegnał. Do gabinetu wchodzi mąż i pyta o zdrowie żony. Lekarz odpowiada:
– No cóż, u waszej żony jest ciąża pozamaciczna.
Chłop zbladł i nerwowo sięga po portfel.
– Nie trzeba, gazdo, żona już płaciła.
– Panie doktorze, macie tu 1000 zł, i nie mówcie nikomu, że pozamaciczna, bo jeszcze chłopy mnie wyśmieją, żem nie trafił tam, gdzie trzeba.

***

Śpiewa juhas na hali. Baca nie może wytrzymać i woła:
– Czego się drzes?!!
– Dyć to nie dżez ino folklor!

***

Baca kocha się z gaździną, nagle gaździna mówi:
– Baco gniewom się!
– A za co to się gniewocie?
– Nie jo się gniewom ino wom się gnie…

***

Siedzi baca na szczycie Rys i krzyczy:
– Hej!… Morze, nasze morze…

***

Idzie góralka brzegiem strumienia, a po drugiej stronie chłopaki.
Ej Maryś, pójdź do nas!
– Nie pójdę bo mnie zgwałcicie!
– Ej, nie zgwałcimy!
– To po co ja tam pójdę?

***

Początkujący narciarz pyta bacę:
– Czy ten zjazd jest niebezpieczny?
– A gdzie tam, panocku, wszyscy zabijają się dopiero na dole!

***

Sędzia do górala:
– Ile macie dochodów?
– Wysoki sądzie, do chodów to ja mom dwie nogi, ale obie kipskie.

***

– Tatry mają dwa miliony lat i trzy miesiące – mówi baca oprowadzając turystów.
– Baco, a skąd wiecie to z taką dokładnością?
– A był tu jeden profesor trzy miesiące temu i mówił że mają dwa miliony.

***

Zakopane, zakopane… śpiewa baca zakopując teściową.

***

Idzie turysta po szlaku i nagle słyszy:
– Ło Jezuuu!!! Jezu, Jezu, Jezusicku!!!!
Biegnie, patrzy a tu baca siedzi na pieńku, obok wbita siekiera:
– Ło Jezu, Jezu, Jezu!
Turysta:
– Baco! Baco co wam się stało?!
Baca:
– Mnie? Nic. Ło Jezuuuu!!! Jezu, Jezu, Jezu!!!
Turysta:
– A może komuś w waszej rodzinie?
Baca:
– Mojej? Ni. Ło Jezu, Jezu, Jezu, Jezusicku!!!
Turysta:
No to co tak lamentujecie?
Baca:
– Ło Jezu, jak mi się robić nie chce!

***

– Baco, czy pokażecie nam Giewont? – pytają turyści.
– Jo. Widzita tom pirwszom górke?
– Tak.
– To nie je Giewont. A widzita tom drugom górke?
– Tak.
– To tyz nie je Giewont. A widzita tom trzeciom górke?
– Nie.
– To je Giewont.

***

Baca był świadkiem wypadku samochodowego. Przesłuchuje go policjant:
– Baco jak to było?
Na to baca:
– Panocku widzicie to drzewo?
– Widzę.
– A oni nie widzieli…

***

Baca rozwodzi się z żoną. Odbywa się rozprawa w sądzie. Sędzia pyta się górala:
Powiedzcie, baco, dlaczego chcecie się rozwieść z tą gaździną, przecież żyjecie razem już 20 lat, w czym wam ona zawiniła?
Baca na to odpowiada:
A bo, panocku, ona mi seksualnie nie pasuje.
Na to w końcu sali podnosi się ze swojego miejsca inny góral i krzyczy:– Głupoty, baco, tu godocie! Wsyskim pasuje, a wom nie?

***

Policja podejrzewała bacę o pędzenie bimbru. Baca oczywiście się nie przyznaje, ale policjanci przeprowadzili rewizję i na strychu znaleźli sprzęt do pędzenia bimbru.
– No i  co baco, teraz też się nie przyznajecie? – pyta policjant
– To moze posondzicie mnie tyz o gwołt? Sprzynt do tego tyz mom.

***

Brzydka wczasowiczka wysiada z pociągu – baca miał  ją zaprowadzić na kwaterę. Idą sobie, a tu nagle nagle baca wciąga urlopowiczkę w kosodrzewinę i wykorzystuje. Bardzo zadowolona turystka pyta:
Podobam się tobie?
– Niespecjalnie, ale źle się chodzi po turnickach, kiedy styrcy…

***

– Baco, macie w waszej miejscowości jakieś atrakcje dla turystów?
– Mieliśmy, ale niedawno się wydała…

***

Siedzi se baca, cyta se gazete, a stara z córką ksontajom sie po kuchni.
Matka patsy na córke i mówi:
– Maryś, dyć mi w ocach puchnies.
– Ale, co mama takie zeczy!
– Maryś, dyć widze, co mi w ocach puchnies!
– Ale, co mama takie zeczy!
Na to baca łodsłania sie zza gazety i mówi:
– A bo ponastawiacie te dupy w nocy i nie wiodomo, która cyja!

***

Natchniona turystka do bacy:
– Wy to jesteście szczęśliwi. Widujecie zaślubiny górskich potoków z obłoczkami, widujecie, jak zachodzące słońce wypija czerń całego dnia, jak blady księżyc topi się w bezdennych mgłach…
– No, no, wsyćko to widywołek, panienecko, ale teroz juz nie pije.

***

Wraca baca z Krakowa do Zakopanego autostopem i mówi do kierowcy:
– Panocku, ale teroz to som casy. Kaj chces to wos zawiezom.Zawiezom wos do hotelu, jeść dadzom, przenocujom i jeszcze dutków dadzom.
Zaintrygowany kierowca pyta:
– Baco, wam się tak zdarzyło?
– Mnie nie, ale mojej córce to censto.

***

Góry. Malarz maluje pejzaż. Podchodzi baca, patrzy jak artysta wiernie kopiuje widok i mówi:
Cholera, ile to się cłek musi namencyć jak ni mo aparatu.

***

W wagoniku kolejki na Kasprowy turysta wdał się w rozmowę z góralem:
– Baco, a co by było, gdyby ta lina się urwała?
– A to by było…. trzeci roz w tem tygodniu…

***

W połowie tygodnia idzie gazda wystrojony jak stróż w Boże Ciało z książeczką do nabożeństwa pod pachą. Spotyka go sąsiad i zdziwiony pyta:
– Baco, a gdzie to się wybierocie?
– Jadę do miasta do burdelu…
– A po cóż wom książka do nabożyństwa?
– No, jak jak mi się spodobo i przeciągnie się do niedzieli, to pójdę od razu na sumę…

***

Ślązak do górala:
– Baco, coś to wasze powietrze podejrzane.
– A dlacego to?
– Coś go nie widać.

***

Baca jest sądzony za zabójstwo turysty, ale się nie przyznaje. Sędzia pyta:
– No to jak to było, Baco?
– Ano nijak. Siedziołek se na przyzbie i strugałek osikowy kołecek. A ten turysta siad se kole mnie i zacoł jeść cereśnie. I co zjod, to mi pesteckom trach!!! w oko. A jo nic, ino se strugom ten kołecek. A on znowu zjad i trach!!! mie pesteckom w oko. A jo nic i dalej strugom… A on łostatniom cereśnie, rzucił mi torebke pode nogi, wstał i tak niesceśliwie potknoł, ze upadł na ten kołecek, com go strugoł. I tak, panie, coś ze 15 rozy…

***

W Tatrach baca oprowadzając turystów po górach w pewnym momencie mówi:
– Te wydrążenia w skale powstały dzięki jednemu centusiowi, który kiedyś zgubił tu złotówkę i po powrocie do Krakowa opowiedział o tym znajomym.

***

Pikna turystka jedzie przez góry swoim Mercedesem. Nagle coś zazgrzytało i auto się zepsuło. Naprawili je dwaj młodzi górale. Turystka pyta:
No to ilę płacę?
– My to wolelibyśmy w naturze.
– Dobra, tylko wam takie gumki założę, żebym w ciążę nie zaszła…
Sprawy potoczyły się dalej. Po tygodniu górale spotykają się w knajpie:
– Dzwoniła do ciebie?
– Nie.
– A zależy ci, żeby w ciążę nie zaszła?
– No w sumie nie.
– To może ściągniemy te gumki?

***

Pytają bacę:
– Czy te trzy dziewczynki są twoimi córkami?
Baca:
–  No.
– Ale one urodziły się tego samego dnia?!
– No…
-…w odstępach piętnastominutowych!!!
– No to, co?! Ja mom rower…

***

Przyjechało małżeństwo turystów w góry. Nocują u bacy. Rano baca pyta:
Czy wy w nocy nic ze sobą nie robicie, że się światło cały czas pali?…
– Baco, przy świetle to dopiero przyjemność!
Na drugi dzień turysta pyta bacę:
– No i jak, lepiej przy świetle?
– Lepiej, lepiej – i ile dzieci miały uciechy!

***

– Baco, jak tam wasz nowy sołtys?
– Jeszcze żem go po trzeźwemu nie widział.
– Co, tak pije???
– Nie on, tylko ja….

***

Wielka powódź wiosenna w górach. Idzie wycieczka. Baca prowadzi turystów. Stają na wzgórzu, patrzą w zalaną dolinę, a tam płynie z prądem kapelusz. Nagle kapelusz zawraca i zaczyna płynąć w drugą stronę-pod prąd!!! A potem znów: raz z prądem, raz pod prąd.
A co to za dziwy??? – pytają bacę turyści.
– A to stary Maciejak. Powiedział, że powódź, nie powódź, a pole trzeba zaorać. No i orze…

***

Wchodzi facet do karczmy i czyta: Zwykłe piwo – 4 zł, Piwo śliwkowe – 3 zł.
Pyta się bacy, czemu 3 zł i czemu śliwkowe? Baca mu tłumaczy:
– Po prostu, jak zostaje w kuflach to je śliwamy…

***

Rozmawia dwóch górali:
– Baco, a jak ja bym się przespał z waszą żoną, to jak by my wtedy byli? Kumy? Szwagry?
– Wtedy to by my byli kwita.

***

Jedzie gazda z gaździną furmanką. Nagle niebo się zachmurzyło, rozszalała się burza. Znienacka 20 metrów przed furmanką uderzył piorun. A gazda patrzy w niebo, palec podnosi i mówi:
– Noooooooooooooo…
Jadą dalej. Po chwili następny piorun uderzył 5 metrów za furmanką. Gazda znów podnosi palec i mówi:
– Noooooo…
Znowu jadą dalej. Nagle kolejny piorun uderza w gaździnę jadącą na furmance, a gazda zadowolony:
– No!!!

***

Do Zakopanego przyjeżdża telewizja, zrobić wywiad z prawdziwym góralem. Idą do starego bacy i zadają mu pytanie:
– Powiedzcie może baco jakąś anegdotkę ze swego życia.
– Łanegdotke? Ła co to takiego, panocku?
– No, coś wesołego, śmiesznego, co wam się w życiu przytrafiło.
– Aaaa, no to jest tako jedno historia. Pewnego dnia Jasiek z Kondrotowej zgubił łowieckę. Szukoli my wszystko chopy ze trzy dni po halach w końcu jak my jom znaleźli, to sie tak łuciesyli, że my jom wykorzystali, że hej…!
– Hmmm.. Baco… no tak, piękna historia, ale w telewizji nie możemy puścić czegos takiego. Może znacie jakąś inną wesołą historię z życia?
Jakomś innom, godocie? Hmmm. A jest taka, jest. Nie dalej jak ze tsy miesionce temu Kazik, moj sonsiad zgubił psa. I my go szukoli po halach, szukoli i w końcu jak my go znaleźli, my sie tak łuciesyli, że go wykorzystali, że hej…!
– Heh, no tak… No to może opowiecie coś smutnego, co wam się przydarzyło?
– Smutnego? Hmmm.. Niech no jo pomyślę… A jest tako jedno historio smutno wilce…
– Tak? No to opowiedzcie, baco!
– Zgubilech sie kiedyś na hali…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *