Chicago 2014. Mosze zadaje ojcu pytanie:
– Tate, co to jest “hossa”, a co znaczy “bessa”?
– Jak by ci to, synku, wytłumaczyć? – zastanawia się stary Rotshild i mówi po chwili: – Hossa to ciągle szampan, eleganckie limuzyny, kolacje w najdroższych restauracjach i piękne kobiety, a bessa to piwo Old Style, kolejka, jedzenie w McDonaldzie i… twoja matka.

***

Na chicagowskiej plaży z mocno zamglonymi oczami Szafranowicz szepcze do ucha pani Goldbergowej jednoznaczne propozycje.
– Chwilowo – rzecze pani Goldbergowa – niech się pan, panie Szafranowicz, uda do jeziora i zanurzy w wodzie, żeby ludzie nie widzieli o czym rozmawiamy…

***

Icek mówi do Mosze:
– Wiesz co, Mosze? Jakby twoja Salcie dała mi się raz klepnąć w goły tyłeczek, to ja kładę na stół 100 dolary.
Mosze poszedł do Salci i wraca.
– Icek, ona się zgadza, ale tylko raz.
No i kładzie się Salci Ickowi na kolanach, wypina goły tyłek, a Icek głaszcze i głaszcze, i wciąż głaszcze….
– No klepnij już! – ponagla Mosze.
– No nie – rzecze Icek – nie, klepnięcie kosztuje 100 dolary…

***

Kolejka z Des Plaines do centrum Chicago. Siedzi wygodnie Żyd, a naprzeciwko niego młody Amerykanin. Młodzieniec zaczyna popisywać się oryginalną sztuką: opluwa dokładnie miejsca wokół głowy Żyda, po czym wstaje i przedstawia się:
– John Smith, mistrz świata w pluciu.
Żyd, nie namyślając się długo, pluje Amerykaninowi prosto w twarz, po czym również wstaje i przedstawia się:
– Mosze Szafranowicz, amator.

***

Konduktor do pasażera w jarmułce:
– Kupił pan bilet na pociąg osobowy, a jedzie pan ekspresem.
Musi pan dopłacić różnicę.
– Co znaczy musi, kto musi? Dla mnie ten pociąg może sobie jechać wolniej. Ja mam czas.

***

W samolocie lecącym z Krakowa do Chicago Rubinowicz nawiązuje rozmowę z siedzącą obok niego atrakcyjną blondynką. W końcu konwersacja schodzi na tematy seksualne.
– A wie Pan, że największą aktywnością seksualną wyróżniają się Żydzi i Indianie – mówi blondynka.
– Pozwoli Pani – przerywa jej Rubinowicz – że się przedstawię: Mosze Winnetou!

***

Rotshild i Szafranowicz wybrali się w interesach za ocean. W pewnej chwili statek zaczął tonąć. Rotshild wpadł w straszliwą rozpacz, na co Szafranowicz wrzasnął:
– Panie Rotshild!!! Co się z panem dzieje?!! Przecież to nie pana statek, żeby tak rozpaczać!!!

***

Pewien Żyd z Chicago miał mieć kontrolę z IRS, a jak każdy trochę kręcił przy zeznaniach podatkowych. Nie wiedział, jak się ubrać na tę okazję, poszedł więc po radę do znajomego doradcy podatkowego. Ten bez namysłu kazał mu się ubrać jak włóczęga, żeby inspektor widział, że faktycznie ma do czynienia z nędzarzem. Żyd nie uwierzył za bardzo i poszedł jeszcze do znajomego adwokata. Ten kazał mu się ubrać jak najlepiej, żeby inspektor traktował go poważnie. Strapiony, z mętlikiem w głowie poszedł po radę do rabina. Ten wysłuchał go spokojnie i mówi:
– Tak jak mówisz, przypomina mi się pewna historia kobiety, która nie wiedziała jak się ubrać na noc poślubną. Matka kazała jej włożyć długą, grubą koszulę nocną, a koleżanka super seksowny komplecik…
– A co to ma wspólnego ze mną?! – pyta się zainteresowany.
– Nieważne jak się ubierzesz. I tak zostaniesz wydymany.

***

Turysta z Polski kupował pomarańcze na targu w Hajfie. Sprzedawca, widząc, że trafił mu się klient Polak, wyraźnie podniecony zapytał po polsku:
– Czy Pan może z Łodzi?
– Nie, ale często tam bywam – odpowiedział turysta.
– Och, jak ja bardzo bym chciał znowu tam być – rozmarzył się Żyd.
–  A co, tu Panu źle?
– Panie, co tu można zarobić, tu sami Żydzi!

***

Dlaczego dolary mają zielony kolor?
Bo Żydzi pozrywali je, zanim dojrzały.

***

– Icek, czy ty możesz mnie pożyczyć sto dolary?
– A od kogo?

***

– Mosze, pożycz Ty mi 100 dolarów – prosi Polak kolegę Żyda.
– Ja się ciebie nie pytam Kaziu, na co ty chcesz pożyczyć te 100 dolary. Ja się ciebie nawet nie pytam Kaziu, czemu ode mnie ty chcesz pożyczyć te 100 dolary. Ja się też nawet nie pytam Kaziu, kiedy ty mnie oddasz te 100 dolary. Za to ja się ciebie Kaziu tylko pytam: na jaki procent?

***

– Icek, ty możesz mnie pożyczyć 1000 dolary?
– Życzę ci 1000 dolary.

***

Icek przyszedł do Mosze z interesem.
– Czy możesz mi pożyczyć, Mosze, 1000 dolarów? – prosząco pyta Icek.
– A jaką mi dasz gwarancję? – docieka Mosze.
– Słowo honoru uczciwego człowieka – zapewnia Icek.
– Dobrze. To go najpierw przyprowadź – stwierdza Mosze.

***

Jaki jest największy żydowski dylemat?
Darmowa wieprzowina.

***

Na przyjęciu zasiedli obok siebie ksiądz i rabin.
– Może kawałeczek szynki? – pyta ksiądz rabina.
– Dziękuję, ale religia zabrania nam jedzenia wieprzowiny.
– Szkoda, bo to bardzo smaczne.
Przyjęcie się kończy i goście się rozchodzą, a rabin mówi do księdza:
– Pozdrowienia dla szanownej małżonki.
– Nie mam żony, przecież religia zabrania nam się żenić.
– Szkoda, bo to też bardzo smaczne…

***

– Dzień dobry, panie Kon.
– Nie nazywam się już Kon, ale inżynier Kowalski!
– Kowalski, to rozumiem, ale skąd inżynier?
– Bo Kowalski to nazwisko, a inżynier to pseudonim!

***

– Panie Rubinsztajn, czy pan wie jaka jest różnica pomiędzy moją żoną a pańską?
– Nie, nie wiem.
– A ja wiem!

***

Icek spotyka Davida:
– Gdzie pracujesz?
– Nigdzie…
– A co robisz?
– Nic…
– Jak Boga kocham, fajne zajęcie.
– Tak, tylko że ogromna konkurencja…

***

Żyd wiezie do Izraela portret Lenina.
– Co to jest? – pyta na lotnisku w Moskwie celnik rosyjski.
– Nie “co” a “kto”! To Lenin!
– Kto to jest? – pyta na lotnisku w Tel-Awiwie celnik izraelski.
– Nie “kto” a “co”! To złota rama!

***

Żyd ze sporym workiem na plecach przekracza granicę.
– Co jest w tym worku? – pyta celnik.
– Jedzenie dla kota – odpowiada Żyd.
Celnik otwiera worek:
– Przecież to kawa! Czy kot je kawę?!
– A czy to moje zmartwienie? Nie będzie chciał jeść to niech nie je!  Wtedy kawę się sprzeda…

***

Na przyjęciu u Rubinowiczów pani domu zagaduje nowego gościa:
– A czy pan, panie Szafranowicz, jest optymistą.
– Nie, kupcem.

***

Pewien Żyd był bardzo bogaty. Ale był też samotny. Więc pewnego dnia rabin mu poradził:
– Icek, ty taki bogaty, ty weź sobie żonę.
– Ale rabi, ja się ciebie pytam: a po co mnie żona? Ja jestem szczęśliwy.
– Ale ty Icek popatrz do przodu. Ty jesteś sam, jak ty będziesz umierać i leżeć na łożu śmierci, to kto Cie poda szklankę wody?
Icek przemyślał to i postanowił się ożenić. Jednak mimo tego, że był bogaty nie mógł znaleźć odpowiedniej kandydatki. W końcu się ożenił, ale jego połowica okazała się fatalnym wyborem: brzydka, okropny charakter, a w tych innych sprawach też zupełnie beznadziejna. Więc cierpiał, ale pocieszała go złota myśl rabina. I w końcu zdarzyło się, że Icek zachorował. Leżąc na łożu śmierci jego ostatnią myślą było:
– I po co to wszystko było, skoro teraz mi się wcale nie chce pić…

***

Podczas lotu w samolocie obok siebie siedzi dwóch Arabów (od strony okna) i Żyd (od przejścia). Wyluzowany Żyd, w jarmułce z pejsami, rozpiął kołnierzyk i zdjął buty. Arabowie patrzą na niego nienawistnie. Po godzinie lotu jeden z nich wstaje i mówi:
– Idę po sok.
Żyd na to:
– Ależ nie, ja pójdę, po co się przeciskać.
I poszedł. W tym czasie Arab napluł mu do buta. Żyd wraca, daje sok Arabowi. Po kolejnej godzinie drugi Arab mówi:
– Idę po sok.
Żyd jak poprzednio:
– Ja pójdę.
I poszedł. Drugi Arab napluł mu do drugiego buta. Żyd wraca, daje sok Arabowi. W końcu koniec lotu, Żyd zbiera się zapinając kołnierzyk, założył jednego buta, skrzywił się i mówi:
– Znowu ta straszna nienawiść między naszymi narodami. To plucie do butów, to szczanie do soku…

***

Przez pustynię ucieka Arab. Za nim jedzie izraelski czołg. Arab co chwila odwraca się i strzela. Po jakimś czasie pada zrezygnowany i czeka na śmierć. Czołg zatrzymuje się, otwiera się właz i pokazuje się w nim Żyd.
– Te Arab, czemu już nie strzelasz?
– Skończyły mi się naboje…
– A czasem nie chcesz kupić?

***

Do teatru żydowskiego dzwoni zainteresowany:
– Czy są bilety na wieczorne przedstawienie?
– Tak, proszę szanownego pana.
– A w jakiej cenie? – dopytuje przyszły widz.
– Szanowny pan raczy zajrzeć osobiście, na pewno się dogadamy!

***

– Salcie, kiedy potrzebujesz pieniędzy jesteś dla mnie bardzo miła – mówi Icek do żony.
– Ach, Icek, ale przecież ja zawsze jestem dla Ciebie miła…
– No właśnie!!!

***

Icek kupił sobie nowe buty. Przychodzi do Salci i pyta:
– Salcie, co widzisz?
– Nic.
Icek rozbiera się, zostaje w samych butach i znów pyta:
– Salcie, co widzisz?
– Widzę, że ci wisi.
– On nie wisi, tylko patrzy na moje nowe buty.
– Ja bym wolała, żeby on patrzył na twój kapelusz.

***

– Muszę powiedzieć, że moja żona jest wspaniała! – oświadcza Rozenbaum na przyjęciu urodzinowym małżonki.
Matka odciąga go na bok i mówi:
– Jak mogłeś powiedzieć, że ta twoja ruda, wredna wiedźma jest wspaniała?
– Ależ mamusiu, ja nie powiedziałem, że jest wspaniała. Ja powiedziałem, że muszę tak powiedzieć.

***

Pewien stary żydowski żebrak siedzi na ulicy ze swoim garnuszkiem i zaczepia przechodzącego obok mężczyznę:
– Może ma pan dla mnie 10 centów na kawę…
– A gdzie ty Żydzie kupisz kawę za 10 centów? – pyta mężczyzna.
– W hurcie, ma się rozumieć.

***

Icek zapytuje ojca:
– Co znaczy śpiew chóralny?
– To ludzie, którzy śpiewają hurtowo.

***

Dwóch żebraków siedzi na chodniku we Rzymie. Jeden z nich trzyma duży Krzyż, a drugi dużą Gwiazdę Dawida. Obaj trzymają wyciągnięte kapelusze na datki pieniężne. Ludzie przechodzą, spoglądają długo na żebraka z Gwiazdą Dawida, ale nikt mu nic nie wrzuca, natomiast za każdym razem zbiera coś żebrak z Krzyżem. Idzie zakonnik, stanął i z daleka przygląda się żebrakom. W końcu podchodzi do tego z Gwiazdą Dawida i mówi:
– Nie zdajesz sobie sprawy, że to chrześcijański kraj? Nie otrzymasz tu żadnej jałmużny trzymając Gwiazdę Dawida.
Żebrak zwraca się do tego z Krzyżem:
– Ty, Mosze, patrz, kto próbuje nas uczyć jak się robi interesy.

***

Dwóch Żydów zwiedza Watykan, podziwiają przepych i bogactwo.
Jeden mówi:
– Popatrz, a zaczynali od stajenki…

***

Żyd przychodzi do rabina ze skargą:
– Aj, pomóżcie mi, rabbi! Mam ciężkie kłopoty z zięciem! On nie umie pić ani grać w karty.
– No, to przecież dobrze.
– Jak to dobrze?! On nie umie pić, a pije. On nie umie grać, a gra!!!

***

Dlaczego Żydzi zawsze odpowiadają pytaniem na pytanie?
– A dlaczegóżby nie?

***

– Ty wiesz co Mosze? Ten koń, co ty mnie go wczoraj sprzedałeś, to on wziął i zdechł!
Na to Mosze:
A ty wiesz co, Icek. On mi tego nigdy nie robił.

***

Do żydowskiego milionera Rotschilda podchodzi lokaj i mówi, że za drzwiami czeka jakiś obdarty Żyd, który ma do pana barona interes. Obdartus obdartusem, ale Rotschild nie byłby milionerem gdyby nie reagował na słowo “interes”. Kazał wpuścić petenta. Obdartus wchodzi i nadaje:
– Panie Rotschild, ja mam taki interes co my oba zarobimy po pół miliona w jeden dzień…
– Pół miliona, ładny grosz… a co to za interes?
– Panie Rotschild, ja słyszałem, że pan wydajesz córkę za mąż i dajesz pan zięciowi milion dolarów w posagu.
– To prawda.
– Panie Rotschild! Ja ją wezmę za pół miliona “zielonych”!

***

Rozmawiają dwaj bankierzy:
– Co u pana słychać, panie Goldberg?
– Oj, same kłopoty, same kłopoty panie Szafranowicz. Szukamy kasjera.
– Przecież niedawno zatrudniliście nowego!
– No i właśnie jego szukamy!

***

Pewien rabin w swej synagodze miał wieczne utrapienie z młodymi wiernymi, którzy na nabożeństwo przychodzili bez jarmułek. Prosił, napominał, aż wreszcie na drzwiach bożnicy wywiesił kartkę z napisem:
PRZYCHODZENIE DO DOMU BOŻEGO BEZ NAKRYCIA GŁOWY JEST TAK SAMO CIĘŻKIM GRZECHEM JAK CUDZOŁÓSTWO!
Po tygodniu nic się nie zmieniło, jak młodzi  Żydzi przychodzili wcześniej bez jarmułek, tak i teraz pojawiali się w synagodze bez jarmułek. Ktoś jednak pod rabina napisem – dopisał małymi literami
“Próbowałem jednego i drugiego – różnica kolosalna!”

***

Pewien rabin gromił z kazalnicy tych wszystkich, którzy handlując w sobotę naruszają podstawową micwę-przykazanie religijne Żyda. Po nabożeństwie podchodzi do niego elegancko ubrany kupiec i wręcza mu datek pieniężny. Rabin głaszcze z zadowoleniem brodę:
– A więc moje kazanie przekonało ciebie?
– Mnie to nie za bardzo. Za to ogromne wrażenie zrobiło na innych kupcach. Żaden z nich już nigdy nie otworzy sklepu w szabat. Przynajmniej na jeden dzień w tygodniu pozbędę się tych konkurentów…

***

Dzwoni Żyd do swojego przyjaciela:
– Icek, ile to jest 2×2?
Icek zamyślił się i pyta:
– To zależy: kupujesz czy sprzedajesz?

***

– Ile jest 3×3? – pyta Żyd syna.
– Dwanaście! – odpowiada syn.
– Nieprawda, dziewięć!
– Aj tam, aj tam, tate, wiem przecież. Chciałem się tylko potargować.

***

Syn pracujący u ojca-Żyda w sklepie pyta go:
– Tate, a co to jest etyka?
– Widzisz synu, jakby ci to wytłumaczyć. Wyobraź sobie, że do sklepu przychodzi klient i kupuje towar za 50 dolarów, płaci banknotem 100-dolarowym i przez przypadek zapomina zabrać wydaną mu resztę. Wtedy wchodzi w grę etyka: czy samemu zabrać te pieniądze, czy podzielić się nimi ze wspólnikiem.

***

Ojciec Żyd pyta się syna.
– Mosze, co byś chciał mieć?
– Pieniądze.
– A potem?
– Bardzo dużo pieniędzy.
– A gdybyś miał bardzo dużo pieniędzy to co chciałbyś mieć?
– Odsetki.

***

– Tate, dlaczego ryby nie mówią? – pyta Jankiela jego mały synek.
– Dlaczego nie mówią, ty się pytasz? – dziwi się Jankiel. – A jak one mają mówić!? Czy one mają ręce?!

***

Goldberg z Rosenbraunem rozmawiają przy koszernej wódeczce.
Ubezpieczyłem swój biznes od pożaru i gradobicia – mówi Goldberg.
– Pożar to ja rozumiem, ale jak zrobisz gradobicie? – zastanawia się Rosenbraun.

***

W przedziale kolejowym jadą Żyd i szlachcic rozmawiając na różne tematy. Kiedy w końcu rozmowa schodzi na temat interesów, szlachcic pyta:
– Panie kupiec, niechże pan mi powie, skąd wy Żydzi macie taką dobrą głowę do interesów.
Żyd, który właśnie je śledzia, uśmiecha się na te słowa i mówi:
– Widzi pan, panie dziedzicu, my Żydzi jadamy bardzo dużo ryb, i to razem z głowami. W ciele ryby, a zwłaszcza w jej głowie, znajduje się dużo fosforu. Fosfor rozwija komórki mózgowe i sprawia, że jesteśmy tak dobrzy w interesach.
Szlachcic widzi, że Żyd obżera się śledziami i postanawia coś zrobić, aby mu się lepiej powodziło w interesach. Mówi więc do Żyda:
– Panie kupiec, odsprzedaj mi kilka śledzi.
Żyd odmawia. Szlachcic proponuje mu po pięć rubli za sztukę, potem dziesięć, potem piętnaście, potem dwadzieścia. Wreszcie, po długich targach, Żyd zgadza się sprzedać mu dwa śledzie za pięćdziesiąt rubli. Szlachcic zjada je z apetytem, ale niebawem odczuwa pragnienie. Na najbliższej stacji wychodzi więc z pociągu i idzie do bufetu, aby napić się piwa. Po chwili wraca do przedziału i mówi do Żyda:
– Ale ze mnie głupiec, że zapłaciłem panu tyle pieniędzy za te śledzie. Przecież mogłem poczekać do tej stacji i kupić je tutaj za trzydzieści kopiejek.
– O widzi pan, panie dziedzicu! – woła Żyd. – To już działa!

***

Icek Szafir ożenił się i do znudzenia wychwala kolegom zalety swej urodziwej żony. Pewnego dnia spotyka przyjaciela. Ten bierze go pod ramię i szepcze do ucha:
– Daj ty spokój z tym gadaniem. Śmieją się z ciebie. Czy ty nie wiesz, że twoja żona ma czterech kochanków na boku?
– I co z tego? – uśmiecha się beztrosko Icek – Wolę mieć dwadzieścia procent w dobrym interesie niż sto procent w złym!

***

Żyd wraca sporo wcześniej z pracy do domu i zastaje żonę w wiadomej sytuacji z sąsiadem z naprzeciwka. Staje nad przyłapanymi kochankami, kręci z niesmakiem głową:
– Panie Szafranowicz! Ja się panu dziwię, naprawdę się bardzo dziwię! Ja przecież muszę, ale pan?!

***

Seans filmowy, kino nabite, z końca sali rozlega się w ciemnościach zaskoczony damski głos:
– Och, Andrzeju, nic nie mówiłeś, że jesteś Żydem!!!

***

Siedzi Żydówka na ławce w parku, a w piaskownicy bawią się jej mali synkowie. Dosiada się druga pani i mówi:
– Jakie ładne dzieci, ile mają latek?
Mama na to z wyniosłą miną:
– Prawnik ma trzy latka, a bankier dwa.

***

Babcia Żydówka pilnuje na plaży swojego wnuka. Nagle o brzeg uderza wielka fala i zabiera wnuczka ze sobą. Babcia w rozpaczy zaczyna wzywać na pomoc Boga i modli się błagalnie:
– Boże miłosierny! Oddaj mi wnuka! Spraw, żeby morze wyrzuciło go całego i zdrowego! Ty jesteś dobry i wspaniałomyślny, spraw, żeby dziecko się uratowało!
Za chwilę o brzeg uderza kolejna większa fala i wyrzuca dzieciaka na piasek. Babcia patrzy, dzieciak żywy i cały, oddycha i patrzy przytomnie. Babcia patrzy z wyrzutem i oburzeniem w niebo i pokazuje oskarżycielsko na leżącego chłopczyka:
– Ale on miał na głowie czapeczkę!!!

***

Wchodzi staruszek do konfesjonału i nawija:
– Mam 82 lata. Mam wspaniałą żonę, która ma 70 lat. Mam dzieci, wnuki i prawnuki. Wczoraj podwoziłem samochodem trzy nastolatki, zatrzymaliśmy się w motelu i uprawiałem seks z wszystkimi trzema…
– Czy żałujesz, synu, tego grzechu?
– Jakiego grzechu?
– Co z ciebie za katolik?
– Jestem żydem…
– To czemu mi to wszystko opowiadasz?
– Bo chodzę i wszystkim to opowiadam!

***

Przychodzi do spowiedzi bardzo zawstydzony facet:
– Proszę księdza, oszukałem Żyda, czy to grzech?
– Nie, synu, to cud.

***

Nauczyciel w szkole zadaje uczniom pytanie:
– Proszę mi wymienić najważniejsze postaci w historii świata.
– Mojżesz! – mówi Kowalski.
Doskonale – chwali nauczyciel.
Chrystus – odpowiada Zieliński.
– Świetnie, a teraz proszę o przykłady z naszych czasów.
– Marks! – mówi Nowak.
– Wyśmienicie.
– Freud! – stwierdza Kwiatkowski.
– Einstein! – dorzuca Malinowski.
– Muszę was pochwalić, wszyscy macie piątki. A ty Mosze Rubinstein, czemu milczysz? Wymień kogoś.
Mosze po dłuższym namyśle:
– A ja powiem, że ten gruby Sikorski, co mieszka ulicę obok.
– Niby dlaczego?! – pyta zdziwiony nauczyciel.
– A bo niech goje też kogoś mają…

***

Staremu Żydowi umarła żona i udał się dać nekrolog do gazety. Oczywiście najpierw spytał o cenę.
– Do pięciu wyrazów za darmo – oznajmiła kobieta przyjmująca ogłoszenia.
– Nooo… to niech będzie: Zmarła Rebeka Rubinstein.
– Ma pan do dyspozycji jeszcze dwa wyrazy – stwierdziła.
– To niech będzie: Zmarła Rebeka Rubinstein, sprzedam volvo.

***

Stary Żyd, producent win, leży na łożu śmierci. Dookoła rodzina. On szepcze:
– Teraz przekażę wam tajemnicę produkcji wina. Należy wziąć zleżałych śliwek, albo gruszek ulęgałek, albo obitych jabłek, albo…
Jego syn nagle przerywa:
– Tate, ja słyszałem, że wino robi się z winogron!!!
– Też można…

***

Sklepikarz Jachimowicz leży w agonii i pyta ledwo słyszalnym głosem:
– Salcie, moja żono, jesteś przy mnie?
– Jestem, mężu.
– Dwojro, moja córko, jesteś przy mnie?
– Jestem ojcze.
– Icek, mój synu, jesteś przy mnie?
– Jestem, ojcze.
– David, mój synu, jesteś przy mnie?
– Jestem, ojcze.
– Rebeko, moja córko, jesteś przy mnie?
– Jestem, ojcze.
Konający zrywa się i wykrzykuje ostatkiem sił:
To kto siedzi w sklepie?!!!

***

– Icek, a skąd ty masz taki ładny zegarek?
– Podoba się, co? Tate mi sprzedał jak umierał.

***

Goldberg jest umierający. Mówi do żony:
– Salcie, proszę cię, ubierz ślubną suknię, ty tak pięknie w niej wyglądałaś. Umaluj się i uczesz, zrób się na bóstwo.
– No dobrze, kochany mężu, ale po co?
– Niedługo przyjdzie po mnie śmierć, może ty jej się bardziej spodobasz?

foto: telegraph.co.uk

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *