Za kilka dni przypada kolejna rocznica jednego z najtragiczniejszych wydarzeń w historii państwa polskiego. Rozpoczęte 1 sierpnia 1944 roku Powstanie Warszawskie to niebywały akt heroizmu walczących, z drugiej strony symbol absolutnie niepotrzebnej śmierci masy ludzi. Największej jednorazowej zagłady społecznej w dziejach Polski.

70 lat temu wybuchło Powstanie Warszawskie. Ostatni w naszej historii wielki zryw narodowy wpisujący się w wielowiekową serię demonstracji patriotyzmu polskiego narodu, jakkolwiek niestety zakończony absolutnie niepotrzebną śmiercią około 200 tysięcy osób. Oddając wielki hołd powstańcom, miejmy na uwadze maksymalnie surową ocenę dowództwa z Tadeuszem Borem-Komorowskim na czele, które praktycznie wysłało na pewną śmierć mieszkańców Warszawy, przy okazji pośrednio przyczyniając się do zrównania z ziemią stolicy Polski. Trwający 63 dni zryw nie miał żadnego politycznego uzasadnienia, a jego tragiczny finał był do przewidzenia. Chociaż faktycznych dramatycznych skutków literalnie nikt nie był w stanie nawet w najczarniejszych wizjach założyć: zginęło 160 tysięcy niewinnych mieszkańców Warszawy, ponad 16 tysięcy powstańców, kilkanaście tysięcy AK-owców i  “kościuszkowców” podążających na pomoc Powstaniu, stolica Polski została praktycznie starta z ziemi.

Doprowadzenie do wybuchu powstania było dramatycznym w skutkach błędem dowództwa Armii Krajowej, bo i z politycznego punktu widzenia zarządzony militarny zryw ludności Warszawy nie miał najmniejszych szans powodzenia. Decyzję o rozpoczęciu Powstania Warszawskiego podjął osobiście dowódca AK Tadeusz Bór-Komorowski i nie ma w sumie większego znaczenia, że była ona diametralnie sprzeczna z jego wcześniejszą strategią, a wewnętrzna przemiana dokonała się pod wpływem perswazji generała Leopolda Okulickiego – postaci do dziś zagadkowej, niejednoznacznej, w sumie mrocznej. Wszak właśnie Okulicki wręcz wymusił na Borze-Komorowskim i generale Tadeuszu Pełczyńskim decyzję o wybuchu powstania. W ten sposób postępując idealnie odwrotnie niż było to wytyczone w jego misji do kraju (jako skoczek przybył 22 maja 1944 r.) przez Naczelnego Wodza, generała Kazimierza Sosnkowskiego. Okulicki znalazł się w ścisłym kierownictwie AK aby za wszelką cenę zapobiec rozpoczęciu powstania – faktycznie złamał rozkaz Londynu doprowadzając do jego rozpoczęcia. Formalnie jednak to Komorowski wydał decyzję o wybuchu powstania i on bezpośrednio – co dla jego licznych zwolenników brzmi wręcz obrazoburczo – ponosi odpowiedzialność za największą w historii Polski jednorazową narodową martyrologię. A tłumaczenia Bora-Komorowskiego, iż powstanie politycznie uderzało w sowiecką Rosję i perspektywiczny plan Stalina, mimo że czysto fizycznie była to krwawa walka z Niemcami zdaje się być li tylko dorabianiem teorii do tragicznej w skutkach praktyki. Jako naczelny wódz walczącej Warszawy dobrze bowiem wiedział, że losy Europy z podziałem na strefy wpływów zadecydowały się ponad pół roku wcześniej w Teheranie, gdzie od 28 listopada do 1 grudnia 1943 r. obradowali przywódcy trzech mocarstw: Rosji, USA i Wielkiej Brytanii. Tam właśnie Józef Stalin, Franklin Delano Roosevelt i Winston Churchill dokonali zaocznie powojennego podziału świata. Stąd Powstanie Warszawskie z góry skazane było na militarną i polityczną klęskę.

Pewnie dla wielu jest to prawda szokująco okrutna, wszak w dużym stopniu obdzierająca ostatni wielki akt martyrologii narodu polskiego z dorabianej mu przez dziesięciolecia legendy słusznej walki o wolną Polskę. Na potwierdzenie powyższej tezy zacytuję słowa naczelnego wodza Polskich Sił Zbrojnych (1944-1945 r.), generała Władysława Andersa: – Jestem na kolanach przed powstaniem, ale to było nieszczęście. Wojskowo powstanie nie miało znaczenia. Niemcy już przegrali wojnę. Trzeba było porozumieć się z aliantami naprzód, przed powstaniem. Wywołanie powstania w Warszawie w obecnej chwili było nie tylko głupotą, ale wyraźną zbrodnią.

Ta najkrwawsza bitwa w historii Polski powinna być przyczynkiem do szerszej dyskusji o wielu nabożnie czczonych wydarzeniach w naszych dziejach. O których zwykle mówimy w pozycji klęcznej, bez zdroworozsądkowej analizy, logicznej korelacji między przyczynami i skutkami. Jakby doszukiwanie się genezy oraz zasadności tego czy innego zrywu narodowego miało być a priori zamachem na patriotyzm. Z czego ta postawa wynika? Otóż genetycznie (albo jako spuściznę kulturową) odziedziczyliśmy psychiczne samobiczowanie się polską martyrologią. Bezkrytycznie czcimy wszystkie nasze nieudane powstania. Często nieuzasadnione lub źle przygotowane i nieudolnie przeprowadzone zrywy narodowe. A wszystkich, którzy analitycznie i niejednokrotnie krytycznie podchodzą do zupełnie niepotrzebnych masowych śmierci Polaków w przeszłości wyzywa się od zdrajców, obrazoburczych łajdaków kalających świętości. Potrafili Amerykanie przyznać po latach, że wśród najbliższych doradców Franklina Roosevelta byli agenci NKWD, mogli Anglicy z pokorą stwierdzić, iż jeden z ministrów w rządzie Churchilla współpracował z wywiadem Rosji Sowieckiej – my jednak z dzikim uporem zaprzeczamy notorycznie, że tak w polskim rządzie na emigracji jak i w samym kierownictwie AK byli sowieccy agenci. Każda nasza historyczna postać ma być nieskazitelna, uczciwa, moralnie nienaganna a celem jej życia było li tylko pięknie zginąć za ojczyznę. Hipokryzja, skrajna hipokryzja! Zakłamywanie bądź choćby delikatne “gumkowanie” mające na celu podkoloryzowanie życiorysów czy nawet całych wydarzeń z naszej historii uzasadniane jest tzw. psychicznymi potrzebami narodu. Jakże liczni historycy twierdzą, że nie wypada zmieniać podręczników, nazw ulic i burzyć pomników, a wszystko to z niby szacunku dla dobrego samopoczucia przeciętnego Polaka wychowanego na romantycznym podejściu do patriotyzmu.

Zakłamanie więc króluje, a tak podawana historia nie uczy a deprawuje. Mianowicie samobójcze akty z przeszłości – nazwane dosadnie po imieniu – powinny być przestrogą na przyszłość. Póki z prawdą uczciwie się nie zmierzymy będziemy notorycznie powtarzać własne błędy. Do popełniania których (w tym wypadku: polityczno-historycznych) każdy ma prawo, ale ich powielanie jest grzechem wobec rozumu i sumienia.

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us

foto: polandgho0st.deviantart.com