Szef chicagowskiej policji Garry McCarthy odniósł się do niedzielnego nielegalnego koncertu przy plaży na Montrose Ave. twierdząc, iż na miejscu była odpowiednia liczba funkcjonariuszy. W wyniku zamieszek jakie powstały, gdy policjanci próbowali rozgonić wielotysięczny tłum, rannych zostało czterech mundurowych i aresztowano pięciu młodych bandytów.

Rzucali oni butelkami po piwie w policjantów, tylko jeden z piątki Latynosów jest z Chicago, reszta to chuligani na „gościnnych występach”, są z Aurory i Summit. Nie było to najtragiczniejsze wydarzenie w “Wietrznym Mieście” w miniony weekend gdyż znów zginęły osoby w wyniku strzelanin – m.in. znów zastrzelono małoletniego w Belmont Gardens – ale pokazuje brak kontroli władz nad mieszkańcami aglomeracji nawet w wydawałoby się bezpiecznym rejonie nad jeziorem Michigan.

Sprawę podniósł radny 46. Okręgu James Cappelman chwaląc działania policji i wskazując przyczyny zaistniałej sytuacji. W pełni się z aldermanem zgadzam w tej sprawie, od wielu lat bywałem na plaży przy Montrose, bo to także jedna z najpiękniejszych w Stanach Zjednoczonych plaż dla czworonogów. Tysiące psów i ich właścicieli znajduje tu znakomite miejsce wypoczynku, zwierzaki mogą się wybiegać na zamkniętym piaszczystym rejonie, uwielbiają także kąpiele w jeziorze. Niestety, od kiedy miasto postawiło parkometry przy plaży na ulicy Foster, tłumy chętnych na skorzystanie z nabrzeża przesunęły się na południe. Problem w tym, że to głównie  biedniejsza część mieszkańców Chicagolandu, w związku z czym błyskawicznie zaroiło się od dzieci i samochodów. Pojawiły się przenośne grille i namioty, jedyna w okolicy publiczna toaleta zamieniła się w śmierdzącą kloakę, wieczorami w weekendy zrobiło się niebezpiecznie. Chicago Park District nie zareagował, a przecież wystarczyło wprowadzić opłaty za parking lub ograniczyć ilość miejsc parkingowych. W efekcie nawet podwojenie patroli nic nie dało, tłum przyciągnął młodych bandytów i ten do niedawna bajeczny obszar zaczęli omijać mieszkańcy okolicznych rejonów.

W niedzielę problem zaczął się w momencie rozpoczęcia nielegalnego koncertu, o 7:30 wieczorem do akcji wkroczył sześcioosobowy zespół policjantów na rowerach by przerwać wielką bójkę, która rozgorzała na plaży. W rękach agresorów pojawiła się broń, tłum zaczął obrzucać funkcjonariuszy butelkami, kamieniami i puszkami. Na miejscu zamieszek pojawiły się patrole policji z obszarów nawet tak odległych od jeziora jak lotnisko O’Hare czy 31st Street. Na pomoc wezwano policyjny helikopter, od setek rzeczy rzucanych w policjantów rany odnosiły także osoby w tłumie.

Sytuację opanowano, park zamknięto, ale nie rokuje to najlepiej temu obszarowi. A przecież tuż obok działa znakomita restauracja, której nota bene właścicielem jest Polak, są tu codzienne koncerty, oczywiście legalne i przyciągające tłumy, także naszych rodaków.

Najgorsze co może nastąpić w wyniku niedzielnych zamieszek to ograniczenie działalności psiej plaży, The Dock at Montrose Beach, czy wypożyczalni sprzętu sportowego. Przecież tuż obok jest przystań jachtowa, a setki wędkarzy czeka cierpliwie na swoją zdobycz. To także miejsce gdzie jest kilkanaście boisk piłkarskich, gdzie głównie grywają dzieci i młodzież. Nie wylewajmy dziecka z kąpielą, a z drugiej strony przecież selekcja osób chcących korzystać z miejskiego obszaru rekreacyjnego nie jest możliwa…

Sławomir Sobczak

zdjęcia: Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us

1 thoughts on “Zamieszki przy plaży na Montrose Ave.

  1. siekiera says:

    dzis sroda . zapraszam na reggae na montrose beach . zagraja rebel roots . piekna pogoda , muzyka , ludzie , woda i piasek . c u there . axe

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *