Gdyby w piłce nożnej stosowano zasady z jazdy figurowej na lodzie to tytuł mistrza świata już wcześniej należałby się Niemcom. W futbolu jednak nie liczą się względy estetyczne, ogólne wrażenie, tu liczy się wymierny rezultat. Na szczęście na zakończonym w niedzielę mundialu piękno szło w parze z końcowymi wynikami. I także w ścisłym finale zwyciężył ten efektowniejszy, odważniejszy w grze i teraz sprawiedliwie lepszy. Niemcy pokonały 1:0 Argentynę zostając po raz 4. w historii mistrzem globu.

Zanim doszło do potyczki kończącej miesięczne zmagania Brasil 2014 dzień wcześniej rozegrano na Estádio Nacional w stolicy kraju gospodarza  Brasilii potyczkę o 3. miejsce. Teoretycznie mecz wielkich przegranych, bo pokonanych w półfinałowych bojach, nie powinien zbytnio ekscytować. Jednak w tym wypadku konfrontacja Brazylii z Holandią miała pewien smaczek. 69.349 niemal w 100 procentach fanów Canarinhos przyszło na stadion w nadziei, że skompromitowany totalnie przez Die Nationalelf zespół prowadzony przez Luiza Felipe Scolariego częściowo chociaż zmaże plamę. Dając nadzieję rozkochanemu do szaleństwa w piłce nożnej narodowi brazylijskiemu w możliwość uwierzenia, że wtorkowy kataklizm (pogrom 7:1) był aby wypadkiem przy pracy. Przejawem jednodniowej absolutnej niemocy, chwilowego paraliżu gwiazdorów z Kraju Kawy. I może blisko 200-milionowe światowe centrum futbolu – wszak takim od dziesięcioleci jest Brazylia – na zakończenie dla “Kanarkowych” mundialu otrzymałoby ciut pocieszenia gdyby nie… Louis van Gaal. Otóż selekcjoner Oranje wbrew zapowiedziom desygnował do tegoż spotkania “bez sensu” – jak miał się wcześniej wyrazić – praktycznie najsilniejszy skład. Poza Wesley’em Sneijderem i Nigelem de Jongiem wystąpili w potyczce o brązowy medal MŚ wszyscy najlepsi w ekipie “Pomarańczowych”. A to – jak się okazało – oznaczało pozbawienie jakichkolwiek złudzeń miejscowych kibiców. Oni już nie rozpaczali patrząc na swoistą kontynuację rzezi niewiniątek, oni w ciszy konstatowali, iż wielka piłkarska potęga stoczyła się do roli średniaka światowej piłki nożnej. 3:0 dla Holandii – w dodatku na pełnym luzie, żeby nie powiedzieć: luziku – oznacza dla całej Brazylii wielki miłosny zawód. Na który nie zasłużyli. Kochają futbol, kochają swoją reprezentację a tu takie upokorzenie. Zostali ośmieszeni przed całym światem. 1:10 w dwóch ostatnich spotkaniach Canarinhos to dla nich istny koniec świata!

* BRAZYLIA – HOLANDIA 0:3 (0:2)
0:1 van Persie 2 (karny)
0:2 Blind 16
0:3 Wijnaldum 91
Brazylia: Julio Cesar – Maicon, Thiago Silva, David Luiz, Maxwell – Paulinho (57 Hernanes), Luiz Gustavo (46 Fernandinho), Ramires (73 Hulk) – Oscar, Willian – Jo.
Holandia: Jasper Cillessen (91 Michel Vorm) – Stefan de Vrij, Ron Vlaar, Bruno Martins Indi – Dirk Kuyt, Georginio Wijnaldum, Jordy Clasie (90 Joel Veltman), Daley Blind (70 Daryl Janmaat), Jonathan de Guzman – Robin van Persie, Arjen Robben.
Żółte kartki: Silva – Robben, de Guzman.
Sędziował: Djamel Haimoudi (Algieria).

Piękne, wręcz kapitalne mistrzostwa globu w Brazylii zakończył świetny mecz ścisłego finału. Na pewno najlepszy ostatni pojedynek tych najważniejszych w futbolu co 4 lata rozgrywanych zmagań od niepamiętnych czasów. Przynajmniej odkąd ja pamiętam, czyli od 1966 roku na londyńskim Wembley w Anglii. Wtedy w finale po fascynującym spotkaniu gospodarze pokonali RFN (czyli Niemcy, ale wtedy Zachodnie) 4:2 w kontrowersyjnych zresztą okolicznościach. Potem już było tylko gorzej albo bardzo źle. Kończące kolejne turnieje mecze były z reguły nudne, jakby dogrywane na siłę. No i teraz powrót do chwalebnej przeszłości.

Niemcy kontra Argentyna na słynnej Maracanie (chociaż już nie tej co przed laty, gdzie potrafiło wejść na mecz nawet 220 tysięcy widzów, jak na finał MŚ 1950 r. pomiędzy Brazylią i Urugwajem – 1:2, teraz już “tylko” 78.838 widzów) w Rio de Janeiro to miała być – według prognoz fachowców – partia szachów. Pomieszanie fantazji z dyscypliną taktyczną prezentowane przez obecny Mannschaft przeciw zimnej, kompletnie nie pasującej do południowych temperamentów, kalkulacji Albicelestes. Zespół Alejandro Sabelli w tym turnieju koncentrował się głównie na żelaznej defensywie (w ostatnich trzech swoich meczach nie stracił choćby bramki), z kolei Joachim Löw nastawił swoich podopiecznych wyjątkowo ofensywnie i ci dosłownie “rozstrzeliwali” co jakiś czas kolejnego oponenta. Biorąc pod uwagę wieloletnie piłkarskie tradycje – świat stanął na głowie. Europa frontalnie atakująca, Ameryka Południowa maksymalnie zdyscyplinowana w obronie. W poprzednim wieku coś takiego wydawało się wręcz niepojęte, absurdalne w samej istocie zagadnienia.

Na szczęście – głównie dla oglądających na całym świecie spotkanie na szczycie – Argentyna się w końcu “otworzyła”. Lionel Messi z partnerami zagrali najlepszy mecz na Brasil 2014. Nie klinczowali, od pierwszej minuty odważnie atakując, chyba tym stylem gry nawet zaskakując nieco rywali. Stąd ich lekka przewaga w pierwszej połowie spotkania. “Błękitno-Biali” czarowali techniką i wygrywając większość pojedynków jeden na jeden z “Czarno-Czerwono-Żółtymi” stworzyli w pierwszych 45 minutach więcej okazji strzeleckich. Później mecz się wyrównał, a już w dogrywce zaczęli dominować Niemcy. Coraz częściej pachniało bramką i w końcu się stało. Zmiennik Miroslava Klose (grał do 88. minuty finału) Mario Götze w 113. min. pięknym strzałem z woleja po wcześniejszym przyjęciu piłki na klatkę pokonał Sergio Romero. Zryw Argentyńczyków w ostatnich minutach Niemcy przetrzymali odbierając po zakończeniu spotkania okazały Puchar Świata.

To 4. tytuł mistrza globu dla Die Mannschaft. Wcześniej triumfowali w latach 1954, 1974, 1990. Po raz pierwszy w historii reprezentacja ze Starego Kontynentu okazała się najlepsza w turniejach organizowanych w Amerykach (Południowej, Środkowej czy też Północnej).

Generalnie: triumf Niemiec = triumf pięknego, ofensywnego futbolu. I to z pewnością będzie nowym trendem w piłce nożnej. Otwarta, kombinacyjna gra z licznymi strzałami i często gradem goli. Z czego kibice mogą się li tylko cieszyć.

* NIEMCY – ARGENTYNA 1:0 (0:0, 0:0, 0:0)
1:0 Goetze 113
Niemcy: Manuel Neuer – Philipp Lahm, Jerome Boateng, Mats Hummels, Benedikt Hoewedes, Christoph Kramer (31 Andre Schuerrle), Bastian Schweinsteiger, Thomas Mueller, Toni Kroos, Mesut Oezil (120 Per Mertesacker), Miroslav Klose (88 Mario Goetze).
Argentyna: Sergio Romero – Pablo Zabaleta, Martin Demichelis, Ezequiel Garay, Marcos Rojo, Enzo Perez (85 Fernando Gago), Javier Mascherano, Lucas Biglia, Ezequiel Lavezzi (46 Sergio Aguero), Lionel Messi, Gonzalo Higuain (78 Rodrigo Palacio).
Żółte kartki: Schweinsteiger, Hoewedes – Mascherano, Aguero.
Sędziował: Nicola Rizzoli (Włochy).

Lionel Messi został uznany najlepszym piłkarzem XX Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. Za najlepszego bramkarza uznano Manuela Neuera. Tytuł najlepszego zawodnika młodego pokolenia przypadł dla Paula Pogby (Francja).

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *