To co wczoraj wydarzyło się na Mineirão Stadium w Belo Horizonte jest prawdziwym trzęsieniem ziemi w światowej piłce nożnej. W pierwszym meczu półfinałowym gospodarze mundialu zostali okrutnie upokorzeni przez Niemców. 7:1 dla Die Nationalelf, a 6 minut, podczas których zespół Joachima Löwa zdobył 4 gole będą stanowiły czarny sen rozkochanych w futbolu wszystkich bez wyjątku Brazylijczyków przez dekady całe.

To był szok, jakiego nie doznał piłkarski świat chyba nigdy w historii tej dyscypliny sportu. 5-krotny mistrz globu, grający w dodatku u siebie, na kolanach! Po okrutnie ciężkim nokaucie! Istna masakra! Totalne upokorzenie! Coś takiego nigdy nie było udziałem reprezentacji Brazylii. Nigdy bowiem nie przegrała ona w tak wysokich rozmiarach. Nigdy na MŚ na tym etapie żaden zespół nie zwyciężył aż taką różnicą bramek. Nigdy też jakikolwiek uczestnik 20 dotychczasowych czempionatów nie zdobył 4 bramek w ciągu 6 minut. No i jeszcze jeden rekord: Miroslav Klose zdobywając gola z 16 bramkami objął fotel lidera snajperów wszech czasów.

Wprawdzie już w minioną niedzielę na tych łamach pisałem: “piłkarski multi-kulti znad Renu i Łaby zmiażdży reprezentację organizatorów Brasil 2014. Cuda się skończyły!” jakkolwiek gdybym miał teraz krzyknąć: “a nie mówiłem!” byłoby to tak naprawdę dorabianie proroctw do faktów dokonanych. Wszak po prawdzie zakładałem wyraźne zwycięstwo Nationalelf, ale najwyżej na poziomie 3:0 lub 4:1. Bo to byłoby “zmiażdżenie” Canarinhos, jednak to co się stało przebiło wszelkie prognozy dotyczące zakładanego zakończenia udziału w turnieju przez gospodarzy. Niemiecki walec wręcz zgniótł dokumentnie Brazylijczyków, wcisnął ich w ziemię powodując dziką rozpacz, z płaczem, szlochami, zakrywaniem ze zgryzoty twarzy przez zdecydowaną większość z 58.141 zgromadzonych na stadionie widzów jak i całego blisko 200-milionowego narodu. Klęska 1:7 i wtorek, 8 lipca, jest teraz i chyba na bardzo długo pozostanie najczarniejszym sportowym dniem kraju, gdzie piłka nożna jest wręcz religią.

Festiwal strzelecki rozpoczął Thomas Müller w 11. minucie i – jak się niewiele później okazało – był to zwiastun zbliżającego się niemieckiego tornado. Niszczącego bezlitośnie tak samych graczy “Kanarkowych” jak i siejącego rozpacz wśród fanów wielkiej dumy Kraju Kawy i Samby. Faktycznie czołg naprawdę ruszył w 23. minucie (trafienie Klosego) by zakończyć Blitzkrieg już w 29. min. (2 gole Toniego Kroosa i jeden Samiego Khediry). Wojna błyskawiczna trwała więc zaledwie 6 minut. 5:0 dla czarno-czerwono-żółtych i można było zbierać trupy z pola bitwy. Po pół godzinie spotkania podopieczni Luiza Felipe Scolariego najchętniej wywiesiliby białą flagę oszczędzając sobie i swoim kibicom większego upokorzenia. Które zresztą dokonało się w drugiej odsłonie za sprawą zmiennika Andre Schürrle’a. Niemal cały niemiecki team myślami był już przy finale, wyraźnie chcąc aby jedynie “dograć” nierówną potyczkę. Tylko że ambicja rozpierała na co dzień gracza Chelsea Londyn i Schürrle z dziecinną łatwością dwukrotnie upokorzył Julio Cesara. 7:0 w 79. minucie spotkania a łzy całej Brazylii już nie kapały, one lały się niczym wartki strumień. Dramat.

W ostatnich kilku minutach defensywa Nationalelf zaczęła się zacinać i gołym okiem było widać, że raczej nie był to żaden defekt wcześniej (także w poprzednich meczach) perfekcyjnie działającej maszyny ale litość nad szlochającym tłumem. Brazylijczycy zaczęli w końcu – i to wyjątkowo łatwo – dochodzić do sytuacji strzeleckich, tyle że ostatnia niemiecka ostoja ani myślała o rozdawaniu grzecznościowych podarunków gospodarzom. Manuel Neuer zademonstrował kilka kapitalnych interwencji, już po rzeczonym półfinale gwarantując sobie niemal na 100 procent trofeum dla najlepszego golkipera Brasil 2014. Przy golu Oscara na otarcie łez w 90. min. jednak był bezradny.

Niemcy w najprostszy z możliwych sposobów wybili obecnej reprezentacji Brazylii po prostu piłkę nożną z głowy. Podręcznikowo wręcz rozklepali cały blok defensywny rywala, skrzydłowi atakując na pełnej szybkości flankami cofali futbolówkę do nadbiegających partnerów, którzy jakby jedynie dopełniali formalności. Meksykański arbiter Marco Rodriguez nie miał za bardzo okazji do użycia gwizdka, chyba że do wznowień po golach padających jak z rogu obfitości.

Brazylia w szoku, świat łapie się za głowę, a okazjonalni kibice zadają sobie pytanie: co się stało z tą drużyną, mającą – według stereotypowych jakkolwiek licznych opinii – sięgnąć po Puchar Świata? Otóż, proszę Państwa, nic się nie stało. Zupełnie nic się nie stało. Ta drużyna po prostu od początku turnieju nie istniała. To była najgorsza reprezentacja Canarinhos jaką ja przynajmniej – w nie tak krótkim znowu zresztą swoim życiu – kiedykolwiek widziałem. A współwinę za doprowadzenie do tragicznego boiskowego wydarzenia z traumą całego kraju gospodarzy ponoszą… arbitrzy na spółkę ze skorumpowaną do cna światową piłkarską centralą, jaką jest niestety FIFA. Nie trzeba było za uszy wciągać “Kanarkowych” aż do półfinału, postępować z duchem fair play i pozwolić chłopcom Scolariego zakończyć przygodę z mundialem na fazie grupowej, no, może na 1/8 finału. Pewnie, że cała Brazylia miotałaby się ze złości, ale lepsze to niż patrzenie, jak teraz ci bez reszty kochający futbol ludzie przechodzą psychiczną katorgę, wszak przeżyli największe upokorzenie od bez mała 100 lat. 1:7 z Niemcami na własnych śmieciach toż to po wielokroć gorsze niż wspominana do dziś porażka na Maracanie w finale MŚ w 1950 roku 1:2 z Urugwajem. Do wczoraj była to największa skaza na pięknej historii brazylijskiej piłki nożnej. Do wczoraj jednakowoż, jako że teraz klęska na Mineirão traktowana będzie jako hańba ich futbolu.

* BRAZYLIA – NIEMCY 1:7 (0:5)
0:1 Müller 11
0:2 Klose 23
0:3 Kroos 24
0:4 Kroos 26
0:5 Khedira 29
0:6 Schürrle 69
0:7 Schürrle 79
1:7 Oscar 90
Brazylia: Julio Cesar, Maicon, David Luiz, Dante, Marcelo, Luiz Gustavo, Fernandinho (46 Paulinho), Hulk (46 Ramires), Oscar, Bernard, Fred (70 Willian).
Niemcy: Manuel Neuer, Philipp Lahm, Jerome Boateng, Mats Hummels (46 Per Mertesacker), Benedikt Hoewedes, Sami Khedira (76 Julian Draxler), Bastian Schweinsteiger, Thomas Müller, Toni Kroos, Mesut Oezil, Miroslav Klose (58 Andre Schürrle).
Żółta kartka: Dante (Brazylia).
Sędziował: Marco Rodriguez (Meksyk).

Dzisiaj drugi półfinał:

ARGENTYNA – HOLANDIA (3 PM czasu chicagowskiego)

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us