Marazm na rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych spowodował zaniepokojenie władz.

Nawet Janet Yellen szefowa Fedu (banku centralnego) przyznała, iż jest to zjawisko niepokojące. Coraz więcej ekonomistów amerykańskich przyznaje jednocześnie, że to nie popyt a podaż stanowi prawdziwy problem. Dzieje się tak, choć oprocentowanie kredytów hipotecznych spada, a uzyskanie kredytu nie jest (ponoć) drogą przez mękę. – Amerykanie mimo braku optymizmu w myśleniu o amerykańskiej gospodarce i bezpieczeństwie pracy chcą kupować domy. Stworzyło się jednak wąskie gardło, na rynku nie ma wystarczającej liczby wolnych domów i mieszkań – to słowa Torsten Slok z  Deutsche Bank cytowane przez “Business Insider”.

Podczas boomu na rynku nieruchomości trwającego do 2008 roku liczba posesji czekających na chętnego była o 20 proc. większa od średniej w poprzednich dekadach, gwałtowny krach spowodował mocną korektę ofert. Dziś mamy sytuację, gdy w kwietniu na rynku było 2,3 mln domów przeznaczonych na sprzedaż, ogromną liczbę chętnych na zakup domu i niewiele zawartych kontraktów. Powód? Mark Fleming z CoreLogic dowodzi, iż w tej liczbie jest masa domów nie spełniających wymagań szukających inwestycji, istniejące są za stare! I tak kółko się zamknęło.

Budowlańcy, którzy przez ostatnich siedem lat zajęci byli na pół gwizdka czyli prawie wyłącznie naprawami, teraz oskarżani są o brak inicjatywy. Odzysk nieruchomości jest mały, pozostaje nam czekać na realizację nowych projektów, do realizacji których nie kwapią się deweloperzy czekający na znaczniejszą podwyżkę cen. Paragraf 22? Być może, tymczasem prorocy finansowi wieszczą nam kolejny światowy kryzys, który – jeśli rzeczywiście się zdarzy – zrujnuje na nowo powstający z kolan rynek nieruchomości.

Sławomir Sobczak

meritum.us

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *