W sezonie grillowania będziemy Państwu sukcesywnie prezentować nasze przepisy na dnia z rusztu. Na początek coś z kuchni niemieckiej, ale tej na wolnym powietrzu.

Z czym kojarzy się większości kuchnia z Maklemburgii, Westfalii czy Bawarii? Oczywiście z golonką i frankfurterkami, czyli cieniutkimi kiełbaskami, najczęściej wieprzowymi. Dlatego dzisiaj przedstawimy nasze, dość proste przepisy na te dwa, ale odpowiednio przygotowane pyszne dania. Jak zwykle będą one nieco odbiegać od standardów, stąd wszyscy ortodoksyjnie zapatrzeni w oryginalne przepisy znad Renu i Sprewy mogą się oburzać. Gotowanie, smażenie czy pieczenie to jednak także pewna sztuka fantazjowania podług indywidualnych upodobań smakowych. Stąd z góry przyjmujemy możliwe słowa krytyki, a niezadowolonym polecamy eliminowanie lub podmianę pewnych dodatków. My akurat grillujemy golonkę i frankfurterki akurat w taki sposób, jak poniżej. Zacznijmy od

GOLONKI

W przeddzień samego gotowania i pieczenia golonki nacieramy ją mocno czosnkiem oraz majerankiem. Dla lubiących ostre smaki polecam obsypanie goloneczek pieprzem cayenne lub ostrą papryką. Zostawiamy na noc w lodówce.

Na godzinę/dwie przed samym rzuceniem mięska na ruszt wkładamy je do wielkiego garnka i zalewamy zimną wodą. Po dodaniu kilku ziarenek ziela angielskiego, liści laurowych i paru ziarenek pieprzu czarnego oraz kapusty kiszonej z kilkoma suszonymi grzybkami (najlepiej z Polski) gotujemy na minimalnym ogniu – minimum godzinę. Do wody dodajemy kostki bulionu warzywnego i solimy bądź przyprawiamy substytutem soli. Ja używam – wbrew wzdryganiu się wszystkich otumanionych przesadną propagandą prozdrowotną – vegety.

Uwaga: golonka to nie potrawa dietetyczna stąd nadmierna dbałość o nieco szkodliwe dodatki jest w samej rzeczy jakąś paranoją, podwójnym zaprzeczeniem. To ma być pyszne a nie do końca zdrowe! I właśnie musimy mieć tenże kanon na uwadze zabierając się w ogóle za preparowanie a na końcu konsumowanie tegoż wieprzowego rarytasu.

Po powyższym wtręcie wróćmy do naszych golonek. Tak więc po ugotowaniu już tylko kończymy zabawę na grillu. Znów na minimalnym ogniu pieczemy golonki przez około godzinę, co 10/15 minut obracając je i polewając piwem.

W międzyczasie gotujemy ziemniaczki w osolonej wodzie, potem ubijamy je tłuczkiem dodając odrobinę masła oraz mleka i śmietany. Można, chociaż nie trzeba, dodać posiekany świeży koperek.

Jako dodatek do golonki “piwnej” i tzw. mashed potatoes cudownie – bo zgodnie z niemieckimi standardami – pasuje kapusta wcześniej wygotowana z golonką. Odcedzoną i wyciśniętą łączymy z zasmażką na smalcu dodając wygotowane, drobniutko skrojone “krajowe” grzybki. Można dodać także kminku, pasującego do kapusty.

No i pozostaje konsumpcja (koniecznie z chrzanem i ostrą musztardą) zakończona kuflem dobrego niemieckiego piwa.

FRANKFURTERKI

Tu sprawa jest dziecinnie prosta. Frankfurterki wieprzowe (chociaż mogą być i wołowe, jednakowoż to już nie klasyka niemiecka) grillujemy także na minimalnym ogniu przez pół godziny obracając i polewając piwem co 5 minut.

Do prawdziwie niemieckich kiełbasek najlepiej pasuje niemiecka sałatka ziemniaczana. Tak więc gotujemy ziemniaki w mundurkach, obieramy je i kroimy w kostkę. Dodajemy sól, pieprz, majonez, śmietanę oraz po łyżce musztardy miodowej i chrzanowej. Sałatkę posypujemy zieloną cebulką lub świeżym koperkiem.

Wszystko to smakuje cudownie z dobrym

PIWEM

Ja preferuję własnej, domowej produkcji, niemniej dla zdecydowanej większości miłośników golonki i frankfurterków jest to robota tyleż nazbyt uciążliwa co praktycznie nieznana. O tym może kiedy indziej, dzisiaj tylko jeszcze parę słów odnośnie niemieckiej tradycji “imprezowego” picia złocistego napoju, pasującego jak ulał jako finał konsumpcji tak golonki jak i kiełbasek. Tu jednak wyjątkowo piwo nie ma złocistego koloru, wszak delektujemy się “weisse beer”. Jest to piwo pszeniczne, niezbyt smakowo ciekawe pite – używając kolokwializmu – z gwinta. Gdy jednak wlejemy je spokojnie, po bocznej ściance charakterystycznej szklanki półlitrowej zwężającej się do denka, a następnie wpuścimy do niej niczym kotwicę kieliszek z “jägermeister” (niemiecki likier ziołowo-korzenny) i dodamy plasterek wyparzonej cytryny to uzyskamy miksturę stanowiącą prawdziwy raj dla podniebienia. Fantastyczny deser dla grillowanej/pieczonej golonki i frankfurterków.

SMACZNEGO!

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us