Waszyngton daje Moskwie „kilka dni” na wypełnienie zobowiązań podjętych na konferencji w Genewie. Potem Ameryka ma wprowadzić rzeczywiście poważne sankcje.

Amerykańska kampania dyplomatyczna została rozpisana na dwa głosy. Do ukraińskiej stolicy przyleciał wiceprezydent Joe Biden, najwyższy rangą przedstawiciel administracji Baracka Obamy, jaki pojawił się nad Dnieprem od wybuchu rewolucji na Majdanie. Ale przynajmniej równie znaczące słowa padły w tym samym czasie w samym Waszyngtonie.

– Jeśli nie będzie postępu w ciągu kilku dni, jesteśmy gotowi razem z naszymi partnerami z Europy i G7 obarczyć Rosję dodatkowymi kosztami za destabilizowanie wschodniej Ukrainy – oświadczył rzecznik Białego Domu Jay Carney.

Rzeczniczka Departamentu Stanu Jen Psaki precyzuje: USA są w stanie nałożyć sankcje na poszczególne osoby, przedsiębiorstwa i całe sektory rosyjskiej gospodarki.

Do tej pory Obama zdecydował się na wprowadzenie raczej symbolicznych restrykcji wobec Rosji. Współpracownicy prezydenta cytowani przez „New York Timesa” tłumaczą, że działo się to z dwóch powodów: niechęci zachodniej Europy do rozpętania wojny handlowej z Kremlem oraz obawy samego Białego Domu przed zaszkodzeniem amerykańskiej gospodarce, która całkiem niedawno przełamała kryzys.

Czy tym razem Obama rzeczywiście zaostrzy swoją strategię wobec Moskwy?

– Nie ma wyboru. Sytuacja na wschodzie Ukrainy coraz bardziej przypomina wojnę domową, a Rosjanie coraz mocniej wspierają separatystów. Nawet jeśli Europa nie zdecyduje się na sankcje, Obama je wprowadzi – mówi „Rz” David Kramer, prezes wpływowej waszyngtońskiej fundacji analitycznej Freedom House. Jego zdaniem restrykcje mogą objąć nie tylko niektóre strategiczne rosyjskie przedsiębiorstwa, ale nawet całe sektory gospodarki, np. bankowość. Z kolei „New York Times” uważa, że sankcje dotkną osobiście Władimira Putina.

Jakby szykując grunt pod nałożenie restrykcji, Biden użył we wtorek w Kijowie bardzo stanowczego języka.

– Ukraina musi pozostać jednym krajem. Żaden naród nie ma prawa po prostu zagarnąć ziemi innego narodu. Nigdy nie uznamy nielegalnej okupacji Krymu przez Rosję – oświadczył wiceprezydent USA po spotkaniu z p.o. prezydenta Ołeksandrem Turczynowem.

Aby nie było żadnych wątpliwości co do udziału Kremla w przejmowaniu przez rosyjskich separatystów budynków publicznych w obwodzie donieckim, Biały Dom potwierdził autentyczność zdjęć opublikowanych z tego regionu przez CNN i „New York Timesa”. Widać na nich wojskowych należących do rosyjskich oddziałów specjalnych.

Obama jest zdecydowany zagrać ostrzej przeciw Moskwie także z powodu rosnącej krytyki polityki amerykańskiej administracji w Kongresie.

– Grają nami – mówi o Rosjanach Bob Corker, najbardziej wpływowy, gdy idzie o sprawy zagraniczne republikanin w Senacie. – Patrzymy, co robi Putin i staramy się na to reagować. Ale w naszej polityce jesteśmy zawsze o jeden dzień za późno.

Zdaniem amerykańskich mediów Obama ostatecznie doszedł do wniosku, że w ciągu dwóch i pół roku, jakie pozostało do końca kadencji, nie uda mu się odbudować konstruktywnych stosunków z Moskwą. Można jedynie minimalizować szkody, jakie powoduje polityka Putina.

Na razie jednak zaostrzenie stanowiska USA nie zdaje się wpływać na politykę Rosji.

– Zamiast stawiać nam ultimatum, Stany Zjednoczone powinny wziąć odpowiedzialność za uczynki władz, które ustanowiły w Kijowie – powiedział we wtorek w typowym, prowokacyjnym tonie szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow.

Jędrzej Bielecki

Rzeczpospolita

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *