Nie raz i nie dwa pojawiła się na naszych łamach postać Antoniego Macierewicza. Osoby niezwykle kontrowersyjnej, przewodniczącego tzw. komisji parlamentarnej w sprawie badania przyczyn katastrofy smoleńskiej, a za rządów Prawa i Sprawiedliwości szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego i likwidatora Wojskowych Służb Informacyjnych. I właśnie w związku tą ostatnią działalnością, zakończoną przez Macierewicza w październiku 2006 r., po ujawnieniu kompromitujących faktów wybuchła teraz wojna. Dosłownie i w przenośni.

Antoni Macierewicz to postać ogromnie popularna w środowisku chicagowskiej Polonii, obecnie już wiceprzewodniczący PiS często odwiedzający “Wietrzne Miasto”, regularnie goszczący na antenie przychylnych jemu naszych stacji radiowych, a podczas wizyt zawsze uprawiający swoją i reprezentowanej opcji politycznej nachalną propagandę w polskich kościołach na terenie aglomeracji chicagowskiej. Jako że my ocenialiśmy działalność pierwszego śledczego III RP zgoła odmiennie niż zdecydowana większość polskiej diaspory w Chicago – za co zresztą najbardziej agresywni przedstawiciele nowego, ponadpartyjnego, skrajnie radykalnego, jakkolwiek nieformalnego stowarzyszenia PPzSS (Prawdziwi Polacy z Sekty Smoleńskiej) wylewali na nas kubły pomyj próbując odebrać prawo do innego postrzegania tejże postaci – teraz poniekąd czujemy się w obowiązku naświetlić problem, którym żyje cała Polska.

Z tego też powodu zamieszczamy poniżej list otwarty czołowego krajowego publicysty, red. Jacka Żakowskiego z redakcji “Polityki” do Antoniego Macierewicza.

LP meritum.us

Pan Antoni Macierewicz Wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości

Panie Prezesie
Przecieki z komisji ds. służb specjalnych wskazują, że opracowany pod Pańskim kierownictwem raport o likwidacji WSI jeszcze przed publikacją przekazał Pan do tłumaczenia osobie mieszkającej w osiedlu rosyjskiej ambasady i nieposiadającej dopuszczenia do polskich tajnych dokumentów. W odpowiedzi żartuje Pan sobie, pisząc, że jeśli ktoś przypuszcza, iż rosyjskie służby nie znają polskiego, to powinien zapisać się do partii Palikota. To śmiesznie brzmi, ale dobrze Pan wie, że chodzi o coś innego. O to mianowicie, że nie ma zwyczaju tłumaczenia takich dokumentów. Stąd obawa, iż tłumaczenie to pretekst, a w istocie chodziło o bezpieczne (jak się mówi w służbach) “zalegendowanie” przekazania raportu kontrwywiadowi Rosji, nim współpracujący z polskim wywiadem Rosjanie dowiedzą się o zagrożeniu. W takim scenariuszu tłumaczenie byłoby przykrywką szpiegostwa.

Podejrzenie pada na Pana. W przypadku wiceprezesa największej partii w kraju i byłego przełożonego wojskowych tajnych służb sprawa jest zbyt poważna, by traktować ją żartobliwie. Bo gdyby był Pan rosyjskim (lub jakimkolwiek innym) agentem, stanowiłby Pan poważne zagrożenie dla Polski. Nie tylko w związku z likwidacją WSI.

Wyjaśnienie sprawy należy do organów śledczych i sądowych. To potrwa. Teraz dla opinii publicznej kluczowe jest pytanie, czy dokumenty – jak wynika z przecieków – istotnie zostały przekazane powiązanej z Rosją osobie nieuprawnionej przed ich odtajnieniem. Pańskie wyjaśnienie nie rozwiewa wątpliwości. Pisze Pan: “Jest absolutnie niemożliwe, żeby jakikolwiek fragment Raportu z likwidacji WSI był wynoszony na zewnątrz przed ujawnieniem go przez Prezydenta RP”. Trudno to przyjąć za dobrą monetę. Lech Kaczyński otrzymał raport 12 lutego 2007 r. i po tygodniu go upublicznił. Jednak już jesienią 2006 r. media publikowały przecieki fragmentów raportu. Po ujawnieniu całości okazało się, że przecieki były zbieżne z treścią dokumentu. To, co wedle Pańskiego zapewnienia “jest absolutnie niemożliwe”, było więc faktem. Śledztwo w tej sprawie zostało niedawno umorzone “z powodu niewykrycia sprawców”, a nie z powodu np. “braku znamion przestępstwa”. Trudno więc się nie dziwić, że zamiast poważnie potraktować sprawę, pozwala Pan sobie na żarty o rozwożeniu raportu przez kawalkadę słoni.

Takie podejście wpisuje się w nurt krytyki Pańskiej działalności, w którym uważa się, że od dawna realizuje Pan – świadomie lub nie – interesy Kremla w Polsce. Jeśli czyta Pan komentarze internautów pod informacjami o tłumaczeniu raportu, musi Pan wiedzieć, że taki pogląd podziela wiele osób. Ja też mam problem z innym wyjaśnieniem permanentnej woli niszczenia polskich elit i rozbijania instytucji państwowych, która zdaje się kierować Pańskim działaniem od 20 lat. Poza Kremlem nie potrafię zidentyfikować nikogo, kto miałby trwały interes w takim dzieleniu naszego społeczeństwa i osłabianiu państwa.

To wszystko, nawet w potocznym sensie, nie przesądza, że jest Pan agentem. Kluczowe pytanie dotyczy terminów. Czy raport (lub jego fragmenty i które fragmenty) przekazał Pan Rosjanom przed ujawnieniem czy po nim? Mam nadzieję, że fakty oficjalnie poznamy po wtorkowym posiedzeniu sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Ale, Panie Prezesie, cokolwiek by się okazało, państwo jest zbyt wielką wartością, by w takiej sytuacji ludzie aspirujący do poważnych funkcji robili sobie żarciki. To trzeba poważnie wyjaśnić. Dlatego, jeśli nie ma Pan nic do ukrycia, ponownie gorąco zapraszam Pana na rozmowę do TOK FM w najbliższy piątkowy poranek.

Jacek Żakowski