Parlament Europejski zastanawia się nad wprowadzeniem restrykcji dotyczących rynku papierosów elektronicznych. E-palacze zwarli szyki. Do PE trafił list otwarty podpisany przez tysiące byłych palaczy, zaniepokojonych faktem, że e-papierosy mogą zostać zakazane.

Podpisy zebrano dzięki stronie internetowej saveecigs.com. Strona ta jednak nie jest inicjatywą samych palaczy, jak twierdzono, ale powstała dzięki staraniom lobbysty zatrudnionego przez Totally Wicked – firmy produkującej e-papierosy.

Przepisy ustanawiane przez Parlament Europejski  mają oddźwięk na całym świecie.  W tym przypadku sprawa dotyczy kwitnącego przemysłu produkującego e-papierosy, do którego obrony wciągnięto zwykłych obywateli. Jednocześnie trwa debata, czy e-papierosy, które dostarczają palaczowi nikotyny bez palenia tytoniu, należy traktować jako produkty medyczne, podobnie jak plastry nikotynowe.

Stawka jest wysoka. Nie stwierdzono  dotychczas, że e-papierosy są szkodliwe. Nie wiadomo też czy istnieje długoterminowe ryzyko związane z paleniem e-papierosów. Decyzja podjęta przez UE będzie miała wpływ na debatę mającą miejsce w Stanach Zjednoczonych. Prawdopodobnie w najbliższym czasie Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków podejmie decyzję na temat urządzeń umożliwiających przyjmowanie nikotyny. Tak więc wynik batalii prowadzonej w Brukseli będzie miał wpływ na ten przemysł zarówno w Europie jak i reszcie świata.

Wydaje się, że sytuacja przemysłu e-papierosów jest niekorzystna. Unia Europejska jest wrogo nastawiona do korporacyjnego lobbingu. Urzędnicy skłaniają się do zakwalifikowania e-papierosów jako środka medycznego.

E-papierosy bez recepty

Zorganizowanie poparcia konsumentów umożliwiło wywarcie wpływu na decyzje urzędników, co okazało się korzystne dla sprzedawców e-papierosów, którzy osiągnęli przewagę nad firmami tytoniowymi oraz farmaceutycznymi produkującymi środki ułatwiające rzucenie palenia.

Ku zadowoleniu takich firm jak Totally Wicked, PE 8 października głosował przeciwko uznaniu e-papierosów za środki medyczne. W przeciwnym wypadku sprzedaż e-papierosów na terenie 28 krajów członkowskich ograniczona byłaby do aptek, potrzebne byłoby również wprowadzenie kosztownych procedur jakościowych.

Decyzja Parlamentu Europejskiego nie zakończyła dyskusji na temat e-papierosów, jednak oddaliła bezpośrednie zagrożenie dla przemysłu, który jak twierdzą analityków giełdowych w ciągu najbliższej dekady przerośnie przemysł tytoniowy.

– Po tym jak w grudniu 2012 r. Komisja Europejska zaproponowała, by e-papierosy zakwalifikować do leków, przemysł natychmiast zdał sobie sprawę z wagi problemu – wspomina w rozmowie z New York Times Ray Story, z United Tobacco Vapor Group, amerykańskiej firmy produkującej e-papierosy z oddziałami w Altancie i Amsterdamie.

Aby zapobiec precedensowi, który miałby wpływ również poza granicami Europy, Ray Story zatrudnił EPPA, firmę lobbingową z Brukseli oraz belgijską firmę prawniczą Van Bael & Bellis. Firmy te wysunęły argument, że „e-papierosy nie są lekiem” i jakakolwiek decyzja kwalifikująca je w ten sposób zostanie zakwestionowana w sądzie.

W niedługim czasie odezwały się grupy przeciwne paleniu papierosów, zaniepokojonych faktem, że e-papierosy zniwelują negatywny stosunek do uzależnienia od nikotyny. Również przemysł farmaceutyczny wyraził swój sprzeciw, w obawie, że utraci klientów kupujących plastry nikotynowe oraz inne środki zastępujące nikotynę, które są prawnie uznane za leki.

Przeciwnikiem przemysłu e-papierosów jest firma GlaxoSmithKline, sprzedająca na terenie Stanów Zjednoczonych gumę do żucia Nicorette, oraz jej amerykański właściciel Johnson&Johnson.

Firmy produkujące e-papierosy odkryły potężnego sprzymierzeńca w postaci samych konsumentów, którzy w dalszym ciągu zamierzają korzystać z e-papierosów. W przeciwieństwie do zwykłych palaczy, którzy zgadzają się z faktem, że palenie zagraża zdrowiu i pogodzili się z coraz to większymi ograniczeniami, zwolennicy e-papierosów, nazywani „vaperami” stworzyli subkulturę sprzeciwiającą się wszelkim restrykcjom ograniczającym dostęp do e-papierosów oraz płynów do nich.

Linda McAvan z komisji środowiska i zdrowia Parlamentu Europejskiego uważa, że zwolennicy e-papierosów są przekonani, że UE chce odebrać im ich ulubiony towar. Ich gniew jest prawdziwy. Jednak to firmy produkujące e-papierosy podsycają ten gniew.

“Religijny” gniew vaperów

Niezależnie od tego czy gniew ten jest autentyczny, czy sztucznie podsycany, przemysł e-papierosów zyskał armię lobbystów. – Ich stosunek do e-papierosów jest niemal religijny- twierdzi Rebecca Taylor z Parlamentu Europejska, którą przekonał apel byłych palaczy a obecnych zwolenników e-papierosów.

Fraser Cropper z Totally Wiced uważa, że gdyby nie list otwarty, to proponowane zmiany stałyby się prawem, a w rezultacie doprowadziło do zamknięcia firmy. Cropper uważa jednak, że „vaperzy” nie zostali zmanipulowani. – Nie jest to efekt chytrego lobbingu korporacyjnego.

W lecie 2012 wydawało się, że UE wprowadzi proponowane zmiany. Komisja McAvan silnie za tym optowała.

Charles Hamshaw-Thomas, dyrektor największego sprzedawcy e-papierosów w Wielkiej Brytanii, E-Lite, wspomina, że zdali sobie wtedy sprawę, że muszą podjąć intensywne działania.

Pojawiła się strona internetowa saveecigs.com. Był to pomysł Hyslopa, lobbysty z Totally Wicked, który postanowił wystąpić do parlamentarzystów z listem otwartym.

Przemysł e-papierosów rozgłosił, że propozycje PE mają na celu wprowadzenie zakazu e-papierosów w Europie. McAvan krótko stwierdza, że to nie jest prawda. Jednak vaperzy skrzyknęli się i zaczęli bombardować Parlament emailami oraz listami, w których domagali się, by nie zakazano ich ulubionych gadżetów. Wśród protestujących był m.in. David Dorn, który stworzył VapourTrails TV. Dzięki e-papierosom przestał palić pięć paczek papierosów dziennie.

Axel Singhofen, doradca ds. zdrowia Partii Zielonych, uważa że akcja była wręcz agresywna. Wiele listów od rzekomo różnych osób i grup zawierało podobne sformułowania.

Vaperzy twierdzą jednak że ich wściekłość jest autentyczna i nie wynika z czysto komercyjnych pobudek, w przeciwieństwie do AstroTurfers, jak nazwano grupy konsumentów zorganizowane przez przemysł e-papierosów.

Chris Davies, członek PE z Wielkie Brytanii, jest przeciwnikiem proponowanych zmian prawnych. Otrzymał setki listów od użytkowników e-papierosów sprzeciwiających się proponowanym restrykcjom. Stwierdził, że „700 000 Europejczyków rocznie umiera z powodu palenia papierosów, na razie o ile mi wiadomo, nikt nie umarł od e-papierosów”.

Sytuacja odmieniła się diametralnie. Większość w parlamencie, gotowa głosować za restrykcyjnymi ograniczeniami zniknęła. Na początku października Frederique Ries przygotowała poprawkę, by usunąć klauzulę dotyczącą medycznych regulacji e-papierosów. Ries przyznała, że argumentacja vaperów przekonała ją – Ich przekonania są autentyczne – stwierdziła.

Użytkownicy e-papierosów zgromadzili się w wigilię głosowania 8 października przed gmachem Parlamentu w Strasburgu. Oficjalnie protest zorganizowała francuska grupa Independent Association of Electronic Cigarette Users, która przedłożyła petycję podpisaną przez 39 000 osób.

Inną grupą uczestniczącą w proteście była Collective of Electronic Cigarette Actors, największa francuska grupa popierająca przemysł e-papierosów. Właściciel największej francuskiej fabryki produkującej płyn do e-papierosów wynajął autobus, który przywiózł na protest 50 jego pracowników. Następnego dnia poprawka Ries została przegłosowana. Totally Wicked w swoim oświadczeniu napisało: „było to wielkie osiągnięcie dla przemysłu e-papierosów”.

W USA rynek e-papierosów wyceniany jest na 1,5 mld dol. A według prognoz Euromonitor International jego wartość podwoi się do 2018 r. Według Kennetha Shea’a z Bloomberg Industries sprzedaż papierosów elektronicznych będzie rosła o 10 proc. rokrocznie a w 2028 r. wyniesie 124,5 mld dolarów.

gwol, nytimes.com

ekonomia.rp.pl

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *