Niespotykany atak os i szerszeni na Tarnów oraz okoliczne tereny! Fachowcy nie są w stanie logicznie uzasadnić pojawienia się plagi tych owadów, w tak dużej ilości zagrażającej ludziom. O niecodziennym zjawisku oraz walce z setkami tysięcy os i szerszeni pisze “Gazeta Krakowska”.

Nie ma dnia, aby strażacy nie usuwali gniazd szerszeni i os pod Tarnowem. Owady są w tym roku wyjątkowo agresywne i jest ich tyle jak nigdy dotąd. Problem w tym, że swoje gniazda umieszczają najczęściej na strychach domów, w bezpośrednim sąsiedztwie ludzi.

Tylko przez dwa miesiące wakacji – w lipcu i sierpniu, tarnowscy strażacy wywieźli do lasu blisko 300 gniazd szerszeni i os.

– To rekord. Aż takiej aktywności tych owadów już dawno nie notowaliśmy – mówi Paweł Mazurek, rzecznik prasowy tarnowskiej Państwowej Straży Pożarnej.

Strażacy wkraczają do akcji jedynie w sytuacji, kiedy owady ewidentnie zagrażają ludziom.

– Jeżeli znajdują się gdzieś w sadzie, z dala od domu – w swoim naturalnym środowisku – wówczas nie jest to sprawa dla nas, ale dla firm, które specjalizują się w ich usuwaniu – wyjaśnia.

Dlaczego akurat w tym roku owadów jest tak dużo?

– Nie mam na to logicznego wytłumaczenia – odpowiada Jerzy Zawartka, dyrektor Zespołu Parków Krajobrazowych Pogórza. Nie kryje zdziwienia taką aktywnością os i szerszeni, zwłaszcza w kontekście wyjątkowo deszczowego lata w tym roku. – Teraz mamy wprawdzie upały, ale jest to już czas, kiedy owady te powoli powinny szykować się do snu zimowego.

Użądlenie przez osę lub szerszenia kończy się przeważnie obrzękiem i zaczerwienieniem lub swędzącą pokrzywką. Jeśli jednak owad ugryzł w okolice głowy, np. w szyję lub samą twarz, obrzęk może spowodować zablokowanie dróg oddechowych i zgon przez uduszenie.

Trzeba przede wszystkim uważnie obserwować reakcję organizmu i jeśli dzieje się coś złego, niezwłocznie udać się do lekarza – mówi Lidia Wąsik, dyspozytor tarnowskiego pogotowia. – Przeważnie powikłania nie są aż tak poważne. Aby pozbyć się opuchlizny, wystarczą podstawowe środki: przepłukanie miejsca użądlenia riwano-lem czy kwaśną wodą.

Strażacy wyjeżdżają na akcje najczęściej wieczorem, kiedy osy i szerszenie, po całym dniu, zlatują się do gniazd.

– Mamy na sobie specjalne kombinezony, odporne na użądlenia, a banie z owadami strącamy do worka lub szczelnego pojemnika. Wywozimy je na bezpieczną odległość od zabudowań, najczęściej do lasu, i tam wypuszczamy – opowiada przebieg działań Andrzej Gieracki z jednostki OSP w podtarnowskich Koszycach.

Jedna z ostatnich akcji ochotników miała miejsce w stacji transformatorowej w Radlnej, gdzie szerszenie dosłownie były wszędzie, uniemożliwiając normalne funkcjonowanie obiektu.

Strażacy opowiadają, że niektóre, usuwane przez nich banie miały nawet 2 metry. W tarnowskiej PSP do walki z agresywnymi owadami przeszkoleni są wszyscy.

– Na akcję mogą jechać jednak tylko ci, którzy nie są uczuleni na jad, co potwierdzają wykonywane cyklicznie badania – wyjaśnia Paweł Mazurek.

Paweł Chwał

gazetakrakowska.pl/tarnow

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *