0808-mikke

– Ludzie zaczynają bredzić na temat katastrofy – mówi Janusz Korwin-Mikke, były kandydat na prezydenta RP w wywiadzie, jakiego udzielił Piotrowi Gursztynowi, a zamieszczonym na łamach “Rzeczpospolitej”.

– Co to są grypa smolenka czy też wirus “Smoleńsk”, o których napisał pan w blogu?

Janusz Korwin-Mikke, prezes partii Wolność i Praworządność, kandydował w wyborach prezydenckich: – To choroba, która objawia się poważną gorączką umysłową, co powoduje, że ludzie zaczynają bredzić na temat katastrofy smoleńskiej.

– Pan mówi to poważnie, czy to tylko żart?

– Wirus jest oczywiście wirtualny…

– To rozumiem. Pytam o zjawisko, które pan opisał. Jest groźne, czy pan tylko z tego żartuje?

– To bardzo groźne zjawisko, bo ulegają mu naprawdę potężne umysły. Oczywiście przejdzie im za jakieś trzy czy cztery miesiące.

Ale jeśli słyszę ludzi, którzy są intelektualistami, serio traktujących hipotezę, jak np. taką: że, jak donosi Kavkaz Center, samochód rosyjskiego ministra ds. sytuacji nadzwyczajnych Szojgu łupnął w mikrobus, w którym byli jacyś pasażerowie. I stąd ma wynikać pytanie, na poważnie, czy aby nie byli to świadkowie katastrofy, których chciano zlikwidować? Trzeba być szajbniętym, żeby tak poważnie pomyśleć.

Albo miałem przykład na zebraniu w klubie Ronina, gdzie ludzie mówili, że Rosjanie wytworzyli sztuczną mgłę na lotnisku. Więc powiedziałem, że to pewnie technicznie jest niemożliwe do realizacji. Ale gdyby nawet Rosjanie chcieli zabić śp. Lecha Kaczyńskiego, to mogłoby to spowodować, że samolot odleciałby na inne lotnisko.

Na to sekundowe milczenie i nagle triumfalne: no tak, właśnie chodziło im o to, aby spóźnił się na uroczystości w Katyniu. Myśl, że Rosjanie robią ogromną operację, aby prezydent spóźnił się trzy godziny na uroczystość, świadczy o naprawdę ciężkim schorzeniu.

– Dlaczego? Gdyby ktoś miał robić zamach, to lepiej tak, niż zostawiać ślady po bombie. Czysta robota.

– Jak słusznie zauważył o. Tadeusz Rydzyk, gdyby Rosjanie chcieli zrobić coś takiego, to nie u siebie, żeby nie było podejrzeń. Żaden problem wysłać agentów gdzie indziej. Poza tym, dlaczego mieliby to robić? Ze wszystkich sondaży wynikało, że śp. prezydent zdecydowanie przegra wybory.

Jednocześnie przykład śp. ks. Jerzego Popiełuszki pokazuje, że Polacy kochają męczenników. Po czymś takim powstaje fala poparcia – mało co, a Jarosław Kaczyński wygrałby wybory. Tylko dzięki temu wypadkowi. Wiara w teorie o zamachach jest powszechna. Celowo nie mówię, że to teoria spiskowa.

Nie wątpię w teorie spiskowe, bo spiski istnieją. Począwszy od spisku Katyliny. Natomiast to, to kompletny absurd. Jeżeli kogoś już podejrzewać, to ewentualnie ludzi związanych z WSI. Kaczyński nie ujawnił aneksu do raportu i mógł ich szantażować wiadomościami z tego dokumentu. Oni ewentualnie…

– Rzuca pan nowy trop?

– Jeżeli ktoś, to ewentualnie tylko oni. Rosjanie nie mieli w tym żadnego interesu.

– Wrócę do teorii o zamachu. Dlaczego pan tak stanowczo to odrzuca? To naturalny odruch. Na przykład TVN zrobił film o katastrofie gibraltarskiej, pokazując ją jako zamach.

– To też kompletna bzdura. TVN jest stacją szmirowatą, epatuje sensacją, ale w taki sposób, że wszyscy myślą, że to jest dla intelektualistów. “Fakt” i “Super Express” w porównaniu z TVN to bardzo umiarkowane i spokojne pisma. Absolutnie nie wierzę w zamach w Gibraltarze.

– Czy nie jest tak, że nawet jeśli osoby, które według pana padły ofiarą “smolenki”, mówią rzeczy nieracjonalne, to można je zrozumieć z innego powodu? Mianowicie takiego, że od trzech miesięcy słyszeliśmy, że śledztwo idzie doskonale, a współpraca z Rosjanami jest bez zarzutu. To może być reakcja na propagandę sukcesu.

– Jest wiele katastrof lotniczych. Za każdym razem zbiera się komisja, która rok prowadzi śledztwo i potem wydaje komunikat, z którego wynika dokładnie to samo, co było wiadomo już na drugi dzień po katastrofie. Jedyne uchybienie, jakie jest, to związane z taśmami z czarnych skrzynek.

Według konwencji chicagowskiej nie wolno ich ujawniać, chyba że jest ważny interes społeczny. Polska powinna była na tej podstawie poprosić o udostępnienie taśm. I na drugi dzień ujawnić je. Oczywiście, że od razu byłoby to nieczytelne. Ale później, po oczyszczeniu, można było to porównać. I nie byłoby podejrzeń, że jest manipulacja. Sfałszowanie zapisów jest praktycznie niemożliwe.

Ludzie szukają w tym wszystkim kwadratowych jaj. Gdyby nie to, że dotyczy to wypadku, można byłoby ryczeć ze śmiechu. To nie zasługuje na żadną poważną analizę.

Rozmawiał Piotr Gursztyn

“Rzeczpospolita”

2 thoughts on “Wirus po Smoleńsku

  1. Nawigator says:

    Rosjanie nie wymyślili zamachu – mogli jednak być niezręcznymi wykonawcami planu etatowych błaznów z Polski.
    Przypuśćmy, że chciano przez następne kilka miesięcy rechotać z Prezydenta, że “poleciał na wycieczkę i pobłądził a ludzie czekali na zimnie w lesie przez kilka godzin”.
    Wystarczyło tylko, aby ktoś powiązany z WSI przekazał przez nich do odpowiednich formacji wywiadu w Rosji, aby nie dopuścili do lądowania w Smoleńsku i skierowali samolot rządowy gdzies dalej.
    Wszystko wskazuje na takie działanie już od przygotowania lotu w Polsce jak i na rozmowy z wieżą kontrolną podczas lotu.
    Pilot chciał jednak koniecznie wylądować w Smoleńsku.
    Przechodząc przez chmury włącza “automatycznego pilota” mającego doprowadzić samolot do pasa lotniska. Wiadomość o włączeniu automatu została opublikowana zaraz po katastrofie.
    Rosjanie mają jednak powszechnie znaną w wojsku odpowiedź. Do żołnierza obsługującego system obrony lotniska nadchodzi polecenie – “włączyć zakłócenie systemu nawigacyjnego”.
    Należy sie tu małe wyjaśnienie:
    Po wprowadzeniu satelitarnej nawigacji elektronicznej pojawił się problem ataku na ważne obiekty (sztaby wojskowe, budynki rządowe, lotniska wojskowe, elektrownie atomowe itp) przez bezzałogowe samoloty, pociski, rakiety prowadzone tym systemem nawigacyjnym prosto do celu. Obrona polega na zainstalowaniu na bronionych obiektach radiostacji nadzorowanych przez wojsko o zasięgu kilku kilometrów i nadających sygnały podobne jak satelity, lecz podające błędną pozycje i zmieniające kurs, prowadząc do rozbicia się atakującego pocisku z dala od celu.
    Droga podchodzenia samolotu rządowego do lądowania była publikowana zaraz po katastrofie. Widać na niej, że kilka kilometrów od lotniska samolot gwałtownie się obniza i odchodzi w bok od linii pasa startowego. Piloci będąc zajęci jakimiś rozmowami nie zauważają tego niezrozumiałągo manewru i nie wyłączają “pilota” jak to przewidywała instrukcja samolotu. O niewłaściwej pozycji samolotu orientują sie dopiero tuż przed katastrofą. Nawet w ostatniej chwili, pilot wojskowy mający w podświadomości manewry wojskowych myśliwców na których był szkolony, próbuje skręcić samolot na linię lotniska i podnieść jego wysokość, lecz Tu-154 to nie MIG czy F-16.
    Tego ani projektodawcy ani wykonawcy spisku nie przewidzieli.
    Według planu, pilot powinien dawno zrezygnować z lądowania a nawet gdyby podchodził do lotniska kierując ręcznie samolotem, powinien zauważyć nagły skok pozycji przekazywanej elektronicznie i będąc niepewnym swojej pozycji w chmurach powinien podnieść samolot i odlecieć.
    Podobne trudności z lądowaniem miał rosyjski samolot chcący wylądować w Smoleńsku kilka minut wcześniej. On też znalazł się z boku pasa startowegi i za nisko, lecz zdołał podnieść się i odleciał. Zdjęcia tego samolotu niemal zahaczającego samochody na sąsiedniej szosie były publikowane.
    Podsumowując: Katastrofy rzeczywiście nikt nie chciał gdyż nikt z niej nie “skorzystał”. Mogliśmy tylko zauważyć przerażenie pomysłodawców i wykonawców z tego co się stało, lecz wkróce przeistoczyło sie to w jeszcze podlejsze ataki na Partię połowy Polaków.
    Korzyścią miał być tylko podły rechot z Prezydenta, kontynuacja tego co obserwowaliśmy przez ostanie lata.
    P.S. Wszystkie kombinacje z “czarnymi skrzynkami” mają tyko zatrzeć dokumentację manewrów samolotu w czasie schodzenia do lądowania.

  2. Nawigator says:

    Rosjanie nie wymyślili zamachu – mogli jednak być niezręcznymi wykonawcami planu etatowych błaznów z Polski.
    Przypuśćmy, że chciano przez następne kilka miesięcy rechotać z Prezydenta, że “poleciał na wycieczkę i pobłądził a ludzie czekali na zimnie w lesie przez kilka godzin”.
    Wystarczyło tylko, aby ktoś powiązany z WSI przekazał do odpowiednich formacji wywiadu w Rosji, aby nie dopuścili do lądowania w Smoleńsku i skierowali samolot rządowy gdzieś dalej.
    Wszystko wskazuje na takie działanie już od przygotowania lotu w Polsce jak i na rozmowy z wieżą kontrolną podczas lotu.
    Pilot chciał jednak koniecznie wylądować w Smoleńsku.
    Przechodząc przez chmury włącza “automatycznego pilota” mającego doprowadzić samolot do pasa lotniska. Wiadomość o włączeniu automatu została opublikowana zaraz po katastrofie.
    Rosjanie mają jednak powszechnie znaną w wojsku odpowiedź. Do żołnierza obsługującego system obrony lotniska nadchodzi polecenie – “włączyć zakłócenie systemu nawigacyjnego”.
    Należy sie tu małe wyjaśnienie:
    Po wprowadzeniu satelitarnej nawigacji elektronicznej pojawił się problem ataku na ważne obiekty (sztaby wojskowe, budynki rządowe, lotniska wojskowe, elektrownie atomowe itp) przez bezzałogowe samoloty, pociski, rakiety prowadzone tym systemem nawigacyjnym prosto do celu. Obrona polega na zainstalowaniu na bronionych obiektach radiostacji nadzorowanych przez wojsko o zasięgu kilku kilometrów i nadających sygnały podobne jak satelity, lecz podające błędną pozycje i zmieniające kurs, prowadząc do rozbicia się atakującego pocisku z dala od celu.
    Droga podchodzenia samolotu rządowego do lądowania była publikowana zaraz po katastrofie. Widać na niej, że kilka kilometrów od lotniska samolot gwałtownie się obniża i odchodzi w bok od linii pasa startowego. Piloci będąc zajęci jakimiś rozmowami nie zauważają tego niezrozumiałągo manewru i nie wyłączają “pilota” jak to przewiduje instrukcja samolotu. O niewłaściwej pozycji samolotu orientują sie dopiero tuż przed katastrofą. Nawet w ostatniej chwili, pilot wojskowy mający w podświadomości manewry wojskowych myśliwców na których był szkolony, próbuje skręcić samolot na linię lotniska i podnieść jego wysokość, lecz Tu-154 to nie MIG czy F-16.
    Tego ani projektodawcy ani wykonawcy spisku nie przewidzieli.
    Według planu, pilot powinien dawno zrezygnować z lądowania a nawet gdyby podchodził do lotniska kierując ręcznie samolotem, powinien zauważyć nagły skok pozycji przekazywanej elektronicznie i będąc niepewnym swojej pozycji w chmurach powinien podnieść samolot i odlecieć.
    Podobne trudności z lądowaniem miał rosyjski samolot chcący wylądować w Smoleńsku kilka minut wcześniej. On też znalazł się z boku pasa startowego i za nisko, lecz zdołał podnieść się i odleciał. Zdjęcia tego samolotu niemal zahaczającego samochody na sąsiedniej szosie były publikowane.
    Podsumowując: Katastrofy rzeczywiście nikt nie chciał gdyż nikt z niej nie “skorzystał”. Mogliśmy tylko zauważyć przerażenie pomysłodawców i wykonawców z tego co się stało, lecz wkróce przeistoczyło sie to w jeszcze podlejsze ataki na Partię połowy Polaków.
    Korzyścią miał być tylko podły rechot z Prezydenta, kontynuacja tego co obserwowaliśmy przez ostanie lata.
    P.S. Wszystkie kombinacje z “czarnymi skrzynkami” mają tyko zatrzeć dokumentację manewrów samolotu w czasie schodzenia do lądowania.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *